czwartek, 23 grudnia 2021

Pierwsza wyhodowana Świąteczna towarzyszka

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi

Ściąganie pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści - jest zabronione – objęte prawem autorskim.

23 grudnia 2021 popołudnie

 „non omnis moriar”- Horacy

Były momenty w ostatnich latach, że czułam czasami zbliżający się koniec.

Takie chwile, gdy traciłam kompletnie chęć do życia, czułam się zmęczona tymi zdarzeniami, które miały nastąpić.

Nie wierzyłam w radość następnego dnia, nie wierzyłam, że słońce zaświeci za oknem.

Szczególnie ciężkie były te okresy świąteczne.

2 lata temu spędziłam Święta u córki i to był jedyny czas w moim życiu, jedyne Święta, gdy czułam się szczęśliwa i nic więcej nie było mi trzeba.

Raz na tyle lat czułam radość w sercu i do dzisiaj jest mi smutno, że nie umiałam tego jakoś pięknie okazać.

Bałam się, że będę odebrana nie naturalnie a teraz myślę, że już nigdy takiej możliwości nie będę miała.

Wiem, że zbliża się ten czas, gdy trzeba będzie odejść bez pożegnania z kimkolwiek.

Nie boję się tego.

Martwi mnie tylko to, że nie umiałam dostatecznie okazać tego, co w sercu mi grało, nie umiałam podzielić się tym z drogimi mi osobami.

Świadomość, że mogłam im dać więcej z siebie jest dość przygnębiająca.

Teraz przyszło mi żyć egoistycznie praktycznie martwić się jedynie o siebie o takie przyziemne sprawy i to nie daje mi najmniejszej satysfakcji.

Pandemia ma swoją dobrą stronę, bo uświadomiła, co znaczy żyć w izolacji od ludzi szczególnie tych najbliższych.

Od 2 lat wiodę żywot pustelnika, mam wiele czasu na przemyślenia i „0” na korygowanie błędów.

No cóż wielu moim przyjaciołom a i bliskim nie było dane poznać grozy izolacji, bezsensu pandemii.

To doświadczenie nie do przecenienia, doświadczenie okrutne, ale i pouczające.

Mimo wszystko natura nic sobie z tego nie robi, nie uwierzycie mam moją pierwszą pieczarkę jest jeszcze maleńka, ale przebiła podłoże i uśmiecha się do mnie radośnie. 

Już nie jestem sama w Wigilię mam, do kogo się uśmiechnąć i to jest cudowne. 

Tu jest wielokrotnie powiększona, faktycznie ma niecałe pół cm i chyba obok już druga się pokazuje


 Niech sobie rosną przez święta, żebym nie czuła się samotna.

 

Tak stęskniłam się za chlebkiem, że mam już tylko kromeczkę, więc nastawiłam ciasto do wyrośnięcia i będzie kolejny chlebek, już się piecze.

Lada chwila będzie gotowy, jedzenie go przypomina łamanie się opłatkiem, w Greckich kościołach w czasie mszy widziałam jak łamią chleb i podają sobie. Mój już gotowy.

A ‘propos Grecji Aga z mężem na początku stycznia przenoszą się do Grecji na Peloponez.

Już tam nie pojadę chyba. Smutne jest to wszystko.

Jak cudownie znów pachnie chlebem, to jest zapach dzieciństwa często za nim tęskniłam.

Trzeba umieć cieszyć się kromką świeżego chleba. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga