piątek, 17 stycznia 2020

Ayahuasca, Marks & Spencer i kaczka.

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie za zgodą autora
~~~~~~~~~~~~~~
17 stycznia 2020 r
„non omnis moriar”- Horacy
Brak poczucia humoru jest największym ludzkim nieszczęściem (Oscar Wilde).
Najgorzej jest jak człowiek dochodzi do momentu, gdy nawet z siebie boi się śmiać.
Czuję, że świat się dziwnie kołysze.
Chyba się trochę wstawiłam, choć kompletnie nie piję alkoholu, ale czasami dla tak zwanej zdrowotności trzeba np. wypłukać gardło jakimś mocniejszym specyfikiem.
Smyrało mnie w gardle, jakbym miała dostać zapalenie gardła.
Na taką okazję mam zawsze koniaczek.
 Płuczę nim gardło i wypijam, choć bardzo rzadko zdarza mi się pić alkohol. 
Wróciłam z domu, bo w końcu znajomy odesłał mi moją bluzkę. 
Cokolwiek mówić o produktach kupionych, to moja babcia miała rację, że nie stać nas na rzeczy tanie i tandetne. 
Ta bluzka koszulowa, którą mam od 1989 roku. Kupiłam ją w Londynie w znanej tam sieciówce Marks & Spencer. 
Nie pamiętam ile kosztowała, ale kupiłam 2 dla siebie czarną i dla Agi białą. 
Do dzisiaj mam obie, choć czarna trzyma się o wiele lepiej, biała nieco zżółkła i jest teraz raczej ecru.
Umówiłam się dzisiaj z Joanną, żoną gospodarza z sąsiedztwa, że pomogę jej upiec super kaczkę z jabłkami i pomarańczami. 
Kaczusia przyszła do mnie już oprawiona, więc nie miałam wyrzutów sumienia, że pozbawiłam ją życia.
Joanna zrobiła wszystko, co trzeba, żeby ją upiec – ja zaś podszykowałam mięsko do pieczenia.
Dowiedziałam się przy okazji, że moi znajomi prawdopodobnie wybrali się w tę podróż, bo któreś z nich jest chore i chcą poddać się leczeniu Ayahuasca – przetworzoną przez szamanów rośliną, która być może uzdrawiać, ale….,o tym napiszę innym razem.
W kuchni pachnie obłędnie.
Wygląda na to, że za 3 godziny, będziemy miały pyszną kaczuszkę.
Dla mnie to będzie jedzenie na 3 dni spokojnie, choć kaczusia była raczej drobna mam dostać 1/3 to i tak jak dla mnie dużo.
Kaczuchę nadziałam; jabłkami zielonymi, mandarynkami, śliwką dużą – świeżą czerwoną, śliwkami suszonymi, figą, jagodami goi, żurawiną, pietruszką/pęczek/, migdałami płatkami, papryką czerwoną. Przyprawy – pieprz cytrynowy, lubczyk, majeranek, czubryca czerwona. 
Do tego jeszcze 1/8 kostki masła. 
Kaczusia marnowała się w Porto, miodzie, marynacie do drobiu, majeranku.
Pod koniec dodam jeszcze pieprz cytrynowy, czosnek i odrobinę masła orzechowego/płaską łyżkę stołową/z drobinkami orzechów brazylijskich/.
Joanna, która wpadła do mnie po 2 godzinach mówi, że obłędny zapach pieczenia czuć aż pod jej domem.
Jeszcze pół godzinki i kaczusia będzie gotowa. 
Nic nie jadłam do teraz, czyli do 16.23 tylko ćwierć małego jabłka.
Czekam na kaczkę.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga