czwartek, 16 sierpnia 2018

Mrzeżyno 18 km+

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
16 sierpnia 2018 r
~~~~~~~~~~~~~
Jestem w Dźwirzynie już ponad półtora miesiąca, czyli został mi już tylko miesiąc i smutno mi się robi na samą myśl, że trzeba będzie wrócić do domu.
Dzisiaj odkryłam cudowne miejsce 9 km w kierunku na Niechorze – Mrzeżyno.
To dzisiejsza trasa w skrócie Dźwirzyno kanał  przy porcie.
To moje źródło tortur. 
Ma jednak jeden plus, rama jest nisko i łatwo się na niego wsiada.
Poprawiłam siodełko, czyli pod pokrowiec utkałam na maxa gąbkę, niestety nie za wiele to dało.
Pierwsze 6 km jechało mi się, jako tako, ale później na każdej nierówności bolała mnie pupa.

W drodze powrotnej w efekcie pokonałam ponad 18 km musiałam schodzić z siodełka, bo ból był zbyt intensywny. 


 Ogólnie czuję się dobrze i gdybym miała tu swojego górala byłabym w siódmym niebie.
Ten rower nie ma żadnych amortyzatorów i w tym jest problem. 
Tak sobie pomyślałam, że w przyszłym roku zabiorę swojego górala i niech się dzieje, co chce.
Pytanie jest tylko takie, czy zdrowie mi pozwoli na przyjechanie tu w przyszłym roku?
Ten wysiłek jest nieporównywalny ze spacerami.
Endomondo dzisiaj mi kompletnie oszalało.
Wyłączałam trening jak odpoczywałam na trasie po to, by wiedzieć, z jaką prędkością jadę i okazało się, że najpierw niechcący go przerwałam, ale to jest pestka.
Później nie wiem, jakim cudem przełączyło mi się na taniec a w efekcie w Rogowie całkiem się wyłączyło i trasę nie mam odnotowaną, ale że jestem uparciuch przejadę ją jeszcze raz, bo mi się podoba. Może pojadę jak dam radę nawet dalej.
Widziałam z plaży w Mrzeżynie jakieś molo – spróbuję dojechać do niego.
Kawa o wpół do trzeciej to też fanaberia.
Taka już jestem kochani.
Kusi mnie też Park Linowy – tu w Dźwirzynie też jest, ale sama boję się łazić po linach, bo mam lęk wysokości i potrzebuję kogoś, kto asekurowałby mnie.
Namawiam P żeby przyjechał pod koniec mojego pobytu i mnie zabrał stąd, ale nie wiem czy da się namówić.
Tu naprawdę jest fajnie, choć dzisiaj zabiłam na korytarzu karalucha wielkości małego traktora, to ogólnie jest całkiem całkiem.
W pokoju nie mam żadnego towarzystwa w postaci robaczków, czasem mucha jakaś wpadnie jak otworzę okno.
Miałam też jedną muszkę owocówkę, ale wszystkie owocowe odpady wynoszę na korytarz, więc pokój jest czysty.
Przez ten rower jest trochę ciasno, ale jakoś solo da się przeżyć. Bolą mnie nogi i pupa, zatem nie mogę spać, muszę się zmęczyć to zasnę jak suseł.
Ech zrobię sobie małą kawkę.
Zauważyłam, że rower świetnie zastępuje mi towarzystwo ludzi. To kompletne szaleństwo, ale jak jeżdżę nikt nie jest mi potrzebny.
Dopiero po rowerze przydałby się ktoś do wymasowania mięśni itd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga