piątek, 9 grudnia 2016

Między wschodem a Masato

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi

~~~~~~~~~~~~~~
9 grudnia 2016
Zacznę od podziękowania wszystkim, którzy pamiętali o moich imieninach.
Kochani naprawdę zrobiliście mi wielką radość, – gdy w zeszłym roku byłam kompletnie sama w moje imieniny zadzwoniło zaledwie kilka osób.
W tym roku było tych osób kilkanaście a może nawet ponad 20 i do tego prowadziliśmy serdeczne, wyczerpujące rozmowy o tym, co „u Nas” itp.
Było naprawdę bardzo mi miło i czasami mam wyrzuty sumienia, bo niestety ja o imieninach często zapominam – taka ze mnie zapominalska.
Postaram się ten przykry nawyk zmienić, choć nie wiem ile osób tego doświadczy, bo niektórzy mają imieniny w takich terminach, że nie jestem w stanie się tego domyśleć, ech najwyżej trafię kulą w płot".
Jest mi podwójnie miło, bo nawet osoby, po których zupełnie nie spodziewałam się, że czytają mojego bloga, mówiły mi, że są na bieżąco dzięki niemu.
~~~~~~~~~~~~~~
Kwiaty w Warszawie wytrzymują jeden dzień, choć są cudne w momencie wręczania, – dlatego jestem za różami w doniczkach.
Poprzednie wytrzymały odpowiednio zaopatrzone nawet naszą 3 tygodniową kuracyjną rozłąkę i wiosną jak nic się nie zmieni powędrują na stałe do ogrodu.
~~~~~~~~~~~~~~
Czas tutaj płynie zupełnie inaczej niż w domu.
Pobudki są cieplutkie i słodkie. To zrozumie tylko ten, kto ma w mieszkaniu tak niskie temperatury zimą jak ja miałam.
Wstaję niestety coraz później – dzisiaj i wczoraj o 10 tej, choć nie do końca, bo obudziłam się o 4.36 zrobiłam sobie małą gimnastykę, później czytałam książkę i fotografowałam wschód słońca. Był piękny zobaczcie.
Czytam ostatnio na potęgę. 
To już moja trzecia książka od powrotu z Krynicy.
Znaczy w tej chwili jest to Janusza Głowackiego „Wirówka nonsensu”. Była u Tymona w miejscu osobliwym - cała w kotach z kurzu, pod regałem.
Nigdy bym jej tam nie znalazła, gdybym Tymonowi nie opowiadała historyjki z czasów studenckich, gdy wychodząc z jakiejś wystawy fotograficznej na warszawskiej Starówce zaczepiło mnie 2 starszych ode mnie menów w czarnych koszulach.
Przedstawili mi się Andrzej Dąbrowski i Janusz Głowacki. 
Dąbrowski przy tej prezentacji zaznaczył wówczas, że Janusz to junior. 
Pamiętam, że wyrwało mi się, że jak na juniora to chyba jest jakiś przeterminowany.
Sądzę, że ta uwaga spowodowała, iż Głowacki zmył się i zostałam tylko z Dąbrowskim bawiąc się sympatycznie w piwnicy Wandy Warskiej. 
Po tej opowiastce Tymon wyciągnął spod regału „Wirówkę…, „ Głowackiego twierdząc, że to najlepsze miejsce dla takiej literatury. Taka uwaga mogła spowodować tylko jedno/biorąc pod uwagę, że nigdy niczego tego autora nie czytałam/ - postanowiłam sprawdzić opinię Tymona. 
Tym razem chyba ma rację – nie jest to książka wysokich lotów, żeby nie powiedzieć prymitywna w swej treści.
Jestem dopiero na 32 stronie, może jeszcze zmienię zdanie.
~~~~~~~~~~~~~~
Oglądam swoje wiersze i zastanawiam się, co powinnam z nimi zrobić.
Są takie osobiste, takie jakby niedokończone i niestety niezrozumiałe dla Tymona.
Czuje on zupełnie inaczej niż ja nie rozumie tych samych wibracji w powietrzu.
Jego kolega w rozmowie telefonicznej powiedział mu, że jest zakochany, ale on chyba kochał tylko wtedy, gdy Ryży Placek swoją Kicię, dawno temu, dziś nie chce albo nie potrafi nazwać swoich uczuć, może już w nie - nie wierzy.
Wystarczyło rękę wyciągnąć
i dotknąć tego
skrawka przestrzeni,
gdzie woń ulotna
jeszcze w oparach została,
gdzie myśl się snuje
samotnie bez cieni
gdzie nikt nie czuje
wiatru,
nie pragnie zieleni

Wystarczyło serca drżenie,
poczuć
i
uwierzyć,
że marzenie się spełnia,
że to jest noc
nasza,
i księżyca  pełnia.
………………..
Wystarczyło
Zupełnie inaczej postrzegamy świat i to nas niestety nie zbliża. 
Kroję swój CZAS jak plaster miodu, który jest mi zabroniony ze świadomością, że kiedyś trzeba będzie ponieść konsekwencje tej lekkomyślności.
Dni mijają, staram się cieszyć teraźniejszością i nie myśleć o jutrze, które w końcu nastąpi i trzeba będzie obudzić się z tego pięknego snu.
Ech…, 
nie takie przebudzenia przeżywałam, pewnie jakoś to będzie.
 Dzisiaj miałam bardzo przykry sen, przez całą noc płakałam. Wróciłam we śnie do tych dni, gdy czułam się tak okropnie upokarzana, przez mężczyznę, którego jeszcze wtedy kochałam. 
Ten sen uświadomił mi, że ludzie upokarzają rozmyślnie innych, bo chcą się od nich uwolnić i chodzi im o to, by zostali tak znienawidzeni, że już Ci, którzy kochali będą marzyć tylko o wyzwoleniu się z tego perfidnego upokarzania.
Płakałam całą noc, – mimo, że kiedyś obiecałam sobie, że nigdy już nie uronię łzy, przez tego człowieka.
~~~~~~~~~~~~~~
Ech może coś milszego – Tymon przygotował mi na śniadanie lewoskrętny, hi, hi sok z marchwi.
Pewien P napisał mi niedawno, że jakbym coś potrzebowała, to on zawsze….
Kiedyś, też ktoś zapewniał mnie, że ZAWSZE….
I to właśnie dla niego każdego dnia malowałam tę białą linię nad rzęsami.
Myślał o tym każdego ranka i to pozwalało mu snuć własne wyobrażenia, może nawet pokochać.
Jestem też romantyczna, ale tam gdzie kończy się marzenie a zaczyna szara codzienność nie ma już miejsca na wyobrażenia.
Po P zostało, chociaż jedno miłe wspomnienie, które czasami wraca.
Może zniweluje te niemiłe z czasem, kto wie.
O ile życie byłoby milsze, gdyby ludzie zostawiali po sobie tylko te miłe wspomnienia. 
Może wtedy nie płakałabym po nocach przez sen.
~~~~~~~~~~~~~~
T napisał wieczorem „Biedactwo moje Ukochane!!!”, gdy się poparzyłam tłuszczem smażąc mu moje racuszki.
Nie myślałam, że na gazie będą takie wybuchowe.
Wyskakiwały z garnka i zatłuściły nie tylko całą kuchnię, ale i mnie poparzyły bardzo w prawą dłoń od wewnątrz – tu gdzie najdelikatniejsza jest skóra.
Jestem bardzo teraz obolała i oparzenie piecze jak diabli. Oczywiście żyworódka przyszła mi na ratunek natychmiast, teraz nawet ją żuję jak Indianie Amazonii przy produkcji Masato, ale to już inna historia.
Ech... zapomniałam napisać, że na Mikołajki dostałam od Tymona 2 prezenty - teraz na nie czekam mają być dostarczone paczką. 
Jak dotrą pochwalę się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga