sobota, 6 stycznia 2018

Wypadek

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
5 i 6 stycznia 2018 r
~~~~~~~~~~~~~
Nie wiem jak zacząć, bo jeszcze do siebie nie doszłam.
Ciągle mam mętlik w głowie.
Pojechałam rowerem do przychodni. W drodze powrotnej wpadłam do Biedronki po zakupy. Nie wiele rzeczy kupiłam, choć dość ciężkich. 2kg jabłek, 2 kg ziemniaków z kilogram pomarańczy i półtora kg bananów. 2 Żywce Zdrój 1,7l, karmazyna wędzonego 2 chleby, zawsze jeden zamrażam, 2 paczki masła, szyneczkę, kawę + dużą paczkę ręczników. Normalne zakupy takie robiłam wielokrotnie.
Wyszłam ze sklepu wszystko umocowałam jak mi się zdawało prawidłowo i wsiadałam na rower.
Teraz jak nie czuję się pewna na tej lewej stopie zawsze przy wsiadaniu mam duży stres.
Pamiętam tylko, że na parking pod Biedronką podjeżdżał jakiś osobowy samochód.
On mnie nawet nie tknął – wystraszyłam się chyba nie wiem jak to się stało.
Rower zaczął upadać w prawo ja na niego.
Prawdopodobnie licząc na cud nie zdejmowałam rąk z kierownicy.
W efekcie twarzą walnęłam w beton.
Czułam nie wiem, czemu, że nie powinnam jeszcze wstawać. Uderzenie było bardzo silne, z tzw. echem w głowie.
To spowodowało szok. Podbiegli jacyś mężczyźni. „Niech pani wstanie słyszałam” nie wiem czy odpowiedziałam, ale chciałam powiedzieć, że „za chwilę”. Oni jednak zaczęli podnosić mnie a później rower i torbę z zakupami. Czułam jak mnie mdliło, jak nogi miękły pode mną jak krew lała mi się po twarzy i zalewała cały szalik. „Zadzwonić po karetkę?” „NIE!!!” Zaraz mi przejdzie. Jakiś mężczyzna przyniósł mi chusteczki higieniczne. Może pani gdzieś się oprze. Podprowadzili mnie pod graniczące z Biedronką ogrodzenie domu Nawrockiego.
Nagle zjawiła się Ula, moja dobra koleżanka/kiedyś dyrektor i kustosz naszego muzeum/.
Zaopiekowała się mną. „Zadzwonić po karetkę?. Powinnaś iść do szpitala”. Ja siebie nie widziałam, ale musiało to wyglądać nieciekawie.
Po jakichś 10 minutach zaczęłam odzyskiwać świadomość na tyle, by myśleć, co robić dalej.
Byłam w szoku, ale pamiętam, że bardzo wielu ludzi mi pomagało.
W ten sposób WSZYSTKIM WAM SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.

Co dalej?
Ula upierała się przy karetce, mówiła, jakie ma to zalety/tomografia itd./, ja oczywiście nie chciałam.
Uleńko zadzwonię do domu. Zadzwoniłam poprosiłam exa, żeby po mnie przyjechał. Chodziło o to, by zabrał moje zakupy – ja zaś bez obciążenia czułam, że dam radę zaprowadzić rower do domu.
Ulka cały czas przy mnie była. Nie ukrywam, że to padnięcie na twarz, spowodowało jakieś ogłupienie u mnie. Wyglądałam koszmarnie, rozcięta i spuchnięta warga, otarcie nad lewą brwią, rozbity i spuchnięty nos, wylew w oku oraz pomniejsze rany na prawej dłoni. Najgorszy był ten nos. Nigdy w życiu nie krwawiłam z nosa, a tu krew waliła długo.
Teraz wiem, czemu. Nos mam mocno spuchnięty i boli mnie jeszcze dzisiaj. Na szczęście wszystko, zdaje się być ok. Byłam już na tyle przytomna, by podziękować Ulce. Ex zabrał moje zakupy a ja podreptałam do domu.
Dopiero tu zobaczyłam jak się porozbijałam.
Mam coś ostatnio pecha i tyle, 
ale mój anioł stróż czuwa nade mną.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga