poniedziałek, 24 kwietnia 2017

INSPIRATOR

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
~~~~~~~~~~~~~~
24 kwietnia 2017
Telefon…., mnie wkurza. Człowiek dorasta do takiego wieku, że okazuje się, iż nic mu bardziej, niż samo życie zaszkodzić nie może. Dlatego postanowiłam cieszyć się, życiem i robię różne kompletnie szalone rzeczy nie zważając na nic. 
Mam świadomość, że czyha tu i ówdzie całe mnóstwo niebezpieczeństw, ale jeśli nie teraz to, kiedy mam poszaleć. 
Dzwonił Tymon, ledwo wróciłam z mojego weekendowego wypadu. Jeszcze taka rozanielona, choć sobota nie była zbyt rozkoszna. Zrobiłam dla mojego znajomego sernik na zimno, on kupił mojego ulubionego szampana Martini i mieliśmy się zabawić, ale okazało się, że nie wzięłam Hepa complex i bąbelki z serem i truskawkami  stworzyły jakąś nieciekawą reakcję, więc zamiast szaleństw, było dogorywanie przez kilka godzin w łóżku. 
Wszystko zaczęło się dziwnie – zarezerwowałam nocleg w znanym już nam miejscu, ale okazało się, że panienka z recepcji była chyba naćpana i niby zarezerwowała, ale nie zapisała i nie było nie tylko pokoju, 22 ale w ogóle żadnego innego. 
Komplet gości. Mogliśmy się buldoczyć, ale co by to dało.
Za 25 zł kupiłam sobie w Biedronce odjazdową niebieską piżamkę w serduszka z bluzką w skrzydełka i humor mi się poprawił. 
Takie falbany miałam przy sukience do Komunii, zrobiło mi się rozkosznie i żeby nie ta mieszanka bąbelków z serem i truskawkami byłabym w totalnym odjeździe. Znaleźliśmy inne miejsce.
Niestety, mój troskliwy przyjaciel pytał mnie tylko w odstępach mniej więcej 15 minutowych jak się czuję. 
Niestety czułam się podle do późnego wieczora, ale w końcu chęć hi, hi szaleństw, pozwoliła mi zapomnieć o niemiłej niedyspozycji. 
Tak czy inaczej nadrobiliśmy zmarnowany czas i nawet nauczyłam się czegoś nowego a tego wcale się nie spodziewałam. 
Nie ma to jak młodszy mężczyzna on zna różne „kruczki”, gdy zawodzi wyobraźnia i fizjologia czasami. 
Zatem bawiłam się prawie tak dobrze jak hi, hi na rowerze - no, bo co niby miałam Tymonowi powiedzieć. 
Jakiś taki zrobił się ckliwy, no cóż ja na jego miejscu też pewnie bym taka była, gdyby nie fakt, że bawię się w końcu dobrze i nie mam broń Boże wyrzutów sumienia, że coś jest nie daj boże nieprzyzwoite. 
Kiedyś w Asyżu dostałam całkowity odpust
 Portiunculi, więc co mi tam? 
Gdy zadzwonił Tymon powiedziałam, że wróciłam właśnie z roweru – taka poczułam się natchniona, że w nocy upiekłam szarlotkę ze stewią.
Oczywiście to była tylko próba, ale wyszła rewelacyjnie.
Z płatków owsianych miałam ich trochę, zmieliłam różne orzechy też trochę - podpiekłam je na patelni z kawałkiem mniejszym od połówki paczki masła, ale tylko troszkę nawet się za bardzo nie zarumieniły, z 3 jajek ubiłam oddzielnie pianę z białek z solą i stewią, żółtka oddzielnie tylko z odrobiną stewii. Wymieszałam z płatkami i odrobiną małą płaską łyżeczką od kawy proszku do pieczenia.
Jedno jabłko utarłam, + odrobina cynamonu + szczypta dosłownie stewii. I tak warstwa płatków warstwa jabłeczna i znów warstwa płatków.
Jabłecznik jest inny, ale naprawdę pycha.
 Wygląda tak z inspiracją. Mam nadzieję, że inspiracja się nie wkurzy – sorry „niczego Ci nie obiecywałam”. 
No teraz jeszcze ogórkową ugotowałam z pulpecikami z tatara - tak mnie inspirujesz - INSPIRATORZE.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga