czwartek, 26 marca 2015

Skok na kasę!!!

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 122
˜˜*°°*˜˜
26 marca  
Jadę się przejechać za 2 godzinki rowerkiem.
To pisałam kilka dni temu. 
Jakoś ostatnio wena mnie opuszcza i pisać mi się nie chce. 
Za to skrobię czasami jakieś wiersze adresowane w pewnym stopniu do mężczyzny z moich marzeń zupełnie nie realnego, bo Ci realni są jacyś tacy, a przecież…,
……wiosna w trawach kwiaty słodzi
O poranku kropelkami budzi tuli-pana
A pan proszę pana jakiś smętny jest od rana.
Już mi nie mówi kochana,
a przecież były urocze, i chyba najszczersze,
te pańskie wiersze.
Wielka szkoda, że przeszła panu ta słodka
moda.
Trudno poszukam kwiatów rumianku,
wśród niezapominajek umoszczę je w wianku
I taka zwiewna zaspana zatańczę w trawie
od rana, wokół smużki
pary z kawy na boso dziecięce
wskrzeszę zabawy szalone – panie przemiły.
Niech pan nie patrzy zdziwiony
Posyłam panu ukłony, posyłam panu buziaki,
choć jakiś pan byle, jaki,
nie śmieje się i już nie tuli mojej nocnej koszuli.

Mrówki w falbanki mi włażą
a mnie się wyprawy marzą
z panem namiętne w duecie,
choćby na tablecie.
Ten wyimaginowany, mężczyzna o perłowych włosach istnieje naprawdę, ale zupełnie nie ma pojęcia, że tulenie się do mojej koszuli nocnej mogłoby być naprawdę miłe. 
Swoją drogą nie mogę się doczekać, kiedy znów będzie można na bosaka po trawie zatańczyć z motylami.
~~~~~~~
Zmieniłam kolor włosów, uwielbiam takie zmiany, teraz mam taki fajny blond myszowaty, kiedyś już taki miałam.
Chciałam nawet ze zdjęciem iść do fryzjerki, ale fryzjerki mnie wkurzają, bo one mają kilka klientek i zawsze za długo trzymają farbę i niszczą włosy.
Zrobiłam sobie sama. Kupiłam 2 opakowania farby po 11 zł, zużyłam jedno a drugie mam na poprawkę, kolor jest super, bo nie powinno być długo widać odrostów i do tego srebrne nitki mogą dodać kolorkowi tylko uroku.
Niestety i tym razem zalałam oko i znów kuruję tym razem drugie.
Teraz już wiem, że te pęknięcia naczyń są nie efektem siedzenia przy kompie, ale mycia głowy i zalania oka chemią. Niestety moje słodkie ciało nie cierpi chemii.
~~~~~~~
Co do słodyczy to cały czas jestem na diecie z bardzo niskim indeksem glikemicznym.
Dzisiaj byłam w sklepie znów zaopatrzyłam się w odpowiednie artykuły - to też pisane 3 dni temu.
Nie uwierzycie teraz najbardziej brakuje mi ziemniaków, oczywiście nie mówię o kopytkach i kluskach śląskich, bo one będą mi się śniły po nocach. 
Stałam pod półką z kopytkami w Biedronce i zastanawiałam się kupić i znów dobić do 280 mg, czy nie kupić.
Nie kupiłam, ale było mi bardzo smutno.
~~~~~~~
Uważam to za wielką niesprawiedliwość, całe życie czegoś mi brakowało właściwie od momentu śmierci ojca, ciągle czułam, że jestem pokrzywdzona przez los i teraz jeszcze jedyna z cudowności, jaka mi została oprócz Agi – jedzenie – niestety choroba odebrała mi i tę przyjemność.
Każde zjedzenie czegoś smacznego niszczy mój organizm.
Czy to jest sprawiedliwe? Tak, tak Julitko znowu zaczynam biadolić a przecież Ci, którzy mnie lubią, chcieliby, bym pisała tylko o tym, jak cudowne jest życie staruszki, do tego takiej zaradniej jak ja.
~~~~~~~
Hi, hi ciekawe od ilu lat można o sobie pisać „staruszka”?
Jasne, że sobie żartuję, bo się nie czuję staro - jeszcze, ale czas płynie a ja mam coraz większe ograniczenia. 
Już mi właściwie nic z przyjemności poza jazdą rowerem nie zostało.
Wyczytałam w Necie i to może być prawdą, że gdy ma się cukier w granicach ok. 200 mg nie powinno się podejmować wysiłków, /czyli jazdy na rowerze, biegania itp./, bo cukier będzie się jeszcze podwyższał.
W środę idę do mojego diabetologa i muszę go zapytać czy to prawda?
W sumie muszę podziękować Madzi, mojej kuzynce z New Yorku, bo podesłała mi sporo rzeczy na temat diety cukrzyków, o których nie miałam pojęcia.
Np., że chleb można czasami jeść, pod warunkiem, że jest z ciemniej mąki i czerstwy.
Czerstwy nikt mi nigdy o tym, nie mówił.
Normalnie strasznie przykre jest to, że lekarze nie kierują świeżo zdiagnozowanego cukrzyka do dietetyka.
Większość ludzi w moim wieku nie ma w ogóle dostępu do Internetu i musi dowiadywać się, co jeść chyba w kolejkach do lekarza. 
Lekarz znaczy mój diabetolog twierdzi, że w przychodni jest dietetyk, ale wizyta u niego jest prywatna – jedna 90 zł, żeby zaś zgłębić tajniki diety diabetologicznej trzeba chodzić wielokrotnie, co nie jest dla mnie do przyjęcia.
Jeśli chodzi o tabele indeksu glikemicznego w Necie są bardzo ubogie. Większość produktów nie jest wyliczona, człowiek jest głupi jak „tabaka w rogu” – nie wie, co mu wolno a czego nie wolno.
~~~~~~~
Dziś jest już czwartek od 2.20. Byłam u mojego diabetologa, bo kazała mi do niego iść moja doktor 1 kontaktu. 
Uważała, że już więcej tabletek brać nie mogę, więc albo szpital albo insulina. 
Mój diabetolog był dzisiaj bardzo oficjalny i nie ślinił się już na mój widok, może nawet wyglądał na wkurzonego na mnie, bo przecież mimo jego niewątpliwych zabiegów, przymilających i tak do niego nie przychodzę, albo tylko wtedy jak mam nóż na gardle.
Doktor na propozycję przestawienia mnie na insulinę, powiedział, że nie widzi potrzeby jeszcze teraz. 
Mówił o tym, że są na cukrzycę leki nowej generacji na świecie, zmieniające całkowicie, jakość życia cukrzyka – bardzo drogie i jeszcze nie stać nas na nie a NFZ nie refunduje ich, ale to może zmienić się np. już w maju – przejście zaś na insulinę miałoby uniemożliwić stosowanie tych super leków.
Ja się na tym nie znam. 
Dyskusja z lekarzem doktorem o 3 specjalizacjach diabetolog, endokrynolog i internista jest bezzasadna, więc nie dyskutowałam. Dowiedziałam się też od pana doktora, że on na każdego pacjenta ma 8 minut i nie może uświadamiać, co można a co nie można jeść. Wypisał mi receptę na leki kazał brać po 2 tabletki diaprelu na czczo – brałam dotąd jedną, wypisał badania, podstawowe przy cukrzycy i test jakiś na sprawdzenie tarczycy – wraca z tym badaniem jak bumerang. 
Dostałam Poradnik „Zalecenia dietetyczne dla osób z cukrzycą typu 2”. Według Poradnika zjadłam sobie 2 kromki chleba z mąki jęczmiennej z masłem i szynką.
W poradniku piszą, żeby jeść z miękką margaryną, ale nie piszą, że margaryny mają utwardzacze, które są rakotwórcze.
Zjadłam oczywiście za późno, bo padłam jak kawka po tej jeździe z miasta na ostrym kole.
Na obiadek miałam cienki rosół z szyjko – barków kurczaka, jakie udało mi się kupić po 2 zł za kg, jako porcje rosołowe świeżutkie spod noża.
Super porcje, bo chudego mięska sporo. 
Po kubeczku rosołu z zaparzonym makaronem ryżowym nitkami – tak mniej więcej 2 łyżki stołowe i tymi 2 porcjami kurczaczka gotowanego zmogło mnie i zasnęłam. Teraz o 2. 25 kanapki były niestety o 23.00 mam cukier 156 oczywiście, że za dużo - zobaczę jaki będzie rano. A rano w godzinę po 2 tabletce i śniadanku w postaci makreli wędzonej ok 2 cm i 3 bardzo cieniutkich kanapeczek z masłem - czerstwego chlebka z brązowej mąki cukier 135 mg. Ciekawe jaki będzie przed kolejną tabletką koło 11.
~~~~~~~
Zapomniałam jednak napisać o najważniejszym.
Byłam u mojej znajomej w sklepie, bo miała kurtki takie na rower przeciwdeszczowe w cudnych kolorach i z odblaskami po 5 zł za sztukę.
Ja mam przeciwdeszczową nawet, 2 ale obie zrobiły się jakieś szczupłe, szczególnie na teraz, gdy pod spód wkłada się jakiś polar czy kurtkę skórzana
Wiem, że powinnam się opamiętać z tymi zakupami, ale kupiłam.
Cudną zielono fioletową i jak każdą używaną rzecz wrzuciłam do prania. 
Powiesiłam przy dmuchawie hi, hi przed telewizorem i się suszyła, ale że mocno nagumowana, trzeba było po wywijać kieszenie, żeby wyschły i co znalazłam w jednej z nich zwitek pieniędzy.
Franków francuskich 5 x 100. 
Wskoczyłam od razu do Internetu, żeby sprawdzić, czy gdzieś to można wymienić. Jednak teksty w Internecie dotyczące wymiany były sprzed 2 lat. Wracając od lekarza pojechałam do banku, by sprawdzić, czy mogę je wymienić. 
Niestety pani powiedziała, że nie. Szkoda sprawdzę jeszcze w kantorach, ale chyba pieniążki przyszły do mnie trochę za późno. Kiedyś już znalazłam w kurtce tej flauszowej czerwonej jak wino, którą wydałam do PCKu 400 marek wtedy zachodnio niemieckich. To było jeszcze przed wprowadzeniem w Unii euro i tamte pieniążki bardzo mnie ucieszyły. 
Tak czy siak jak pieniążki same do nas przychodzą to dobry znak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga