niedziela, 30 grudnia 2012

Na chwilę przed Sylwestrem

Bajubaj
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* * * * *
☆☆ Znalazłam swój stary pamiętnik. ☆☆
Środa 28 grudnia 1988 r
24 lata temu i dwa dni.
Ciekawe czy za 5, 10 lat znowu będę się sama sobie dziwiła, że dzisiaj tak myślałam, czy kolejny bagaż doświadczeń ubogaci cudnie moje życie.
Jeśli to w takim tempie postępowałoby – to jestem na drodze do osiągnięcia ideału.
Akurat; 24 lata i znów postępuję jak dziecko lituję się, moja empatia odbiera mi trzeźwe ocenianie spraw.
Wracając do pamiętnika sprzed lat nasuwa mi się refleksja.
Z pogardą pisałam o tych, którzy kolekcjonują doświadczenia pozwalające im uniknąć „wykiwania”
Ludzie kolekcjonują wartości materialne – a ja szukam duchowości – tylko jak to się kończy.
Boże pożal się.
Wtedy pisałam, że gdybym miała w skarpecie z 70 tysięcy mogłabym realizować swoje marzenia.
Niestety nie mam takich oszczędności w sumie nie mam żadnych, bo lekką ręką dzielę się z innymi.
Zastanawiałam się, co będzie jak moja córka dostanie się na studia, czy będę mogła pozwolić sobie na zwiedzanie świata, o czym cały czas marzę.
Wszystko potoczyło się inaczej.
29 grudnia w czwartek
A. oświadczyła, że ciocia przychodzi na obiad i obiad ma być extra.
Ciocia całe życie nam pomagała/nie wnikam w motywy jej działań, bo tu trzeba by głębiej sięgnąć/. Postanowiłam zrobić zupkę pomidorową, którą bardzo lubiła.
Piszę w pamiętniku, że nie najlepiej tego dnia się czułam, ale co się nie robi dla cioci.
Wstałam a raczej zwlekłam się z łóżka o 6 – do 4 czytałam książkę.
Do tego „damska” dolegliwość się przyplątała.
Położyłam się jeszcze na trochę i definitywnie w panice obudziłam się o 8.30 A. miała o 8 iść na jazdę i nie wiedziałam czy nie zaspała?
Obie miałyśmy nastawione budziki i obie nie słyszałyśmy jak dzwoniły.
Szybkie śniadanie zrobiłam kanapki dla siebie i A. Ona przeszła na wegetarianizm i sama sobie kupowała to, co chciała jeść. Zrobiłam 2 kanapki więcej też dla siebie i skroiłam na nie też pomidorka, z jej zapasu.
Nie zdążyłam zjeść tych kanapek nim zeszła i skomentowała totalnie wkurzona – jecie „moje pomidory – tak mówicie, że nie mają wartości i są drogie”.
Zatkało mnie, bo ostatnio często miała do mnie pretensje nie wiadomo, czemu.
Jakieś takie drobiazgi ją wkurzały.
Ja odnosiłam wrażenie, że chodzi cały czas nabuzowana i tylko czeka, żeby się do czegoś przyczepić.
Bolało mnie to czasami łzy zatykały mi gardło.
Nie było we mnie asertywności, przed atakami ludzi, których kochałam po prostu nie umiałam się bronić.
Pozwalałam się ranić i cierpiałam skrycie.
Co ja takiego zrobiłam skroiłam to pół pomidora, które i tak by zostało i po kilku godzinach byłoby do wyrzucenia.
Odkupię Ci z trudem wybąkałam.
Nie o to chodzi poryczała się i poszła do łazienki.
Matko droga myślałam a o co chodzi?
Ciągle nie rozumiałam jej reakcji.
 Wszyscy ostatnio byli tacy drażliwi i wszystko skupiało się na mnie.
Ja zaś nie umiałam z nimi rozmawiać – jakoś te dawne cudowne więzi szlag trafił – powstały bariery, z którymi nie miałam ani ochoty ani sił by się już barować.
Popędziła spóźniona na tę jazdę – głodna.
 Ja zostałam z jej niezjedzonymi kanapkami i perspektywą wizyty cioci, połamana, obolała psychicznie i fizycznie.
Robiłam makaron, gdy przyszła ciocia.
Oczywiście natychmiast zauważyła, że jestem nie swoja.
Co się stało? Opowiedziałam jej cała historię. Ciocię zupełnie to nie obeszło – nie przejmuj się ona pewnie ma jakieś kłopoty.
Jasne pomyślałam wszyscy mają kłopoty nie mówią, o co chodzi i wyżywają się na mnie.
Ty jesteś za wrażliwa – nie możesz wszystkim się tak przejmować.
Zmieniła temat – przyniosła mi pensję 446. 77.
I powiedziała, że strasznie na mnie najeżdżali na zebraniu, że nie chce należeć do Partii i że zachowuję się niehonorowo, bo mnie zaprosili a ja nie poszłam się wytłumaczyć, dlaczego nie chce należeć.
Jasne zakrzyczeliby mnie wiesz dobrze ja nie potrafię się bronić jestem za słaba na ataki ludzi.
Nie chcę i już. Ciocia miała wątpliwości – a jak Cię z pracy wyrzucą?
To będę żyła z robienia filmów. To nie da Ci emerytury.
Ciociu chcę w końcu być wolnym człowiekiem, ciągle ktoś ode mnie czegoś chce. Chcę decydować o swoim życiu – nie przekonuj mnie do niczego proszę Cię.
Obiad był wspaniały zupka pomidorowa z makaronem własnej produkcji. Na drugie kotlety zawijane z pieczarkami z polędwicy, zielona fasolka, sałatka, gruszka marynowana, frytki i kompot z wiśni. Wszystko pięknie podane. Ciocia oceniła królewski obiad.
Była szczęśliwa my też – tak rzadko robimy dla niej coś wspaniałego.
Zjadłyśmy, w 3 bo P wyjechał do Czechosłowacji.
Ciocia mi powiedział, że podejrzała u dyrektorki, że przygotowała mi do wypłaty jeszcze za wolne soboty, co wcześniej pracowałam – niestety tylko za 2 a pracowałam 6 pod rząd. Popatrz to jest bandytyzm zrywam się w sobotę o 7 rano jadę na drugi koniec miasta pracuję z młodzieżą po 5 godzin, gdy inni sobie jeszcze słodko śpią a oni łaskę mi robią i płacą tylko za 1/3 pracy resztę mam pracować społecznie – tylko, z jakiej paki jak inni wcale nie przychodzą w te wolne soboty?
Dyrektorka jak kiedyś jej to powiedziałam patrzyła na mnie jakbym chciała jej te pieniądze zabrać z jej pensji.
W tym roku ciociu nie wypłacili mi 2 i pół tysiąca. Na tyle mnie oszukali takie są u nas realia.
Sprawy nawet nie można poruszyć publicznie, bo inni zazdroszczą i nikogo to nie obchodzi albo inni cieszą się, że im wypłacają. Co roku jest to samo.
Ciocia odeszła, wieczorem nerwowo nasłuchując czy przypadkiem P nie wrócił, – choć tłumaczyłam jej, że wraca 31 – kiedyś jak się wtrąciła do jego rozmowy z A mało ją ze schodów nie zrzucił.
Nawrzeszczał na nią, że sobie nie życzy, żeby przychodziła do jego domu.
Teraz przychodzi tylko jak jego nie ma i wychodzi zawsze nim wróci.
On ma w ogóle chamskie zagrywki – jak kiedyś zaprosiłam mamę i brata z żoną na Sylwestra.
Ładnie udekorowałam pokój by było miło.
Stół był już zastawiony jak przyszedł, wszyscy coś upichcili był zbiorowy wkład w przyjęcie a ten przyszedł – jak zobaczył moją rodzinę/wiedział wcześniej, bo go uprzedziłam/zaczął pyskować, że przez okno z ulicy widać dekoracje, że on sobie nie życzy takich balang i że jak wraca z pracy to marzy o spokoju.
Moja rodzina normalnie zgłupiała ja oczywiście kluchę w gardle dostałam, no, bo nie spodziewałam się takiej reakcji, tym bardziej, że czekaliśmy na niego nikt nawet grzybka nie tknął a ten tak na nich naskoczył.
Nim się połapałam, o co chodzi wszyscy wyszli – zostawiając wszystko, co przynieśli a ja chciałam się pod ziemię zapaść tak mi było wstyd za tą całą sytuację.
Powinnam go wtedy…..powinnam, ale nie mogłam, nie potrafiłam to mnie za wiele kosztuje, żeby zniżyć się do poziomu zwykłego chamstwa.
Nigdy więcej w Sylwestra nikogo nie zaprosiłam.
Robiłam miniaturowe przyjęcia dla nas, bo A chodziła na prywatki.
Ja zaś siedziałam z nim przy telewizorze i każdego roku widziałam tamto przyjęcie i ryczeć mi się chciało w niebogłosy i nie umiałam z nim nigdy o tym porozmawiać.
Zresztą jak kiedyś nawet próbowałam on odwracał kota ogonem i mówił, że nie zrozumieli jego wyrafinowanego żartu.
Szlag by go trafił z jego zachowaniami - nie cierpiał mojej rodziny – uważał ich za biedaków, bo jego rodzice trzymali złoto /z kombinacji na nitce/ w garnkach w piwnicy a moja rodzina musiała ciężko pracować jak i ja na każdą złotówkę.
Uważał nas za podkategorię.
Najgorsze było to, że wcześniej przed ślubem nie dawał mi tego odczuć – właściwie wszystko się zmieniło, gdy nie chciałam niańczyć dzieci jego siostry – tylko zdecydowałam się kończyć studia. To był ten moment.
31 grudnia sobota 1988 r.
Dwa dni szyję bez przerwy kombinezon i ciągle jeszcze jestem w polu. Powinien być super, jeśli czegoś nie sknocę. Jestem już zmęczona nie jem nie piję tylko szyję, Gdyby P był w domu to by nie było możliwe.
20 ta - wraca P – nie wiedziałam, kiedy wróci, drogi śliskie. Schowałam szycie, ale nie szykowałam nic na żadne przyjęcie, nawet tortu nie upiekłam.
Poszłam do łazienki zrobić sobie kąpiel. A. poszła na Sylwestra do kuzyna. Był z nią nim wyszła cały cyrk. 4 razy malowała się i 4 razy myła. Ja ledwo na oczy patrzyłam po tym maratonie kombinezonowym i było mi wszystko jedno. Chciałam tylko wykąpać się i iść spać. Umaluj mnie powtarzała. A. nie umiem umalować kogoś, nigdy tego nie robiłam jestem wykończona.
W końcu poszła nieumalowana. Jest młodziutka i śliczna na czorta jej makijaż myślałam.
21 wieczór Sylwestrowy – w końcu udało mi się dopchać do łazienki. Zrobiłam dla P jakieś kanapeczki, wyjęłam z lodówki sałatkę ziemniaczaną od cioci.
Zrobiłam mini przyjęcie dla niego, bo ja od 2 dni nie spałam prawie wcale i wiedziałam, że po kąpieli zasnę.
Weszłam do łazienki dzwoni telefon odbiera P – rozmawia z kimś – mówi mu dobrze postaram się ją przekonać.
Po chwili słyszę wychodź z łazienki jesteśmy zaproszeni do sąsiadki na Sylwestra.
Nie pójdę jak chcesz to idź sam. Nie cierpiałam tej baby – bardziej podłego i obłudnego człowieka nie znałam.
Ona wprowadzała w życie męsko damskie młodych chłopców, miedzy innymi P. Była cinkciarą znajomą jego siostry i rodziny. Do dziś jej nie znoszę i jest to jedyna osoba na świecie, do której mam tak silną i uważam, że uzasadnioną awersję.
Chyba pierwszy raz w życiu odmówiłam mu. Nic się nie stało poleciał jak poparzony i zostawił mnie samą.
Nie pierwszy raz zostawił mnie samą. Już się do tego przyzwyczaiłam, że ja jestem tylko od sprzątania, gotowania odpowiadam za wszystkie wyskoki dziecka, powinnam w wolnych chwilach uprawiać ogród malować parapety i ściany. Zwyczajnie zarządzać domem i to bez pieniędzy, bo on oszczędzał na przyszłość.
„Służącej się nie szanuje” – kiedyś powiedział mi to ktoś, kto dzisiaj nie tylko mnie okłamuje, wykorzystuje ale jeszcze obrabia mi pupę do zupełnie obcych ludzi a może i do wszystkich.
Podjęłam decyzję napisałam do niego list….
To koniec!
Szczęśliwego Nowego 2013 roku.
   Ja jestem już sama na zawsze i tak będzie najlepiej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga