środa, 18 lipca 2012

Spadające z nieba gwiazdy.

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/  mój blog ze zdjęciami
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* *
Super dzień – jestem bardzo szczęśliwa – czasami nam gwiazdy z nieba spadają i dzisiaj właśnie jest taki dzień.
Wczoraj rozmawiałam w necie z panem Andrzejem, który, hoduje drzewka bonsai.
Przypadkiem trafiłam na jego blog i napisałam do niego, żeby poradzić się, co do mojej brzoskwini, bo traci coraz bardziej korę i nie wiem czy nie powinnam czymś ją posmarować.
Pomyślałam, że ktoś, kto hoduje bonsai powinien takie rzeczy wiedzieć.
Okazało się, że mieszka bardzo blisko mnie i zaprosił mnie do siebie.
Koniecznie dzisiaj, bo jutro jadą z żoną do Włoch zwiedzać włoskie ogrody.
Pojechałam zaledwie 12 km w jedną stronę, więc nie problem, pogoda była kiepska i to nic dobrego, nie wróżyło.
Zobaczyłam przecudny ogromny ogród, co najmniej 6x większy od mojego a do tego za ogrodem jeszcze pole na szklarnie i warzywa.
Niestety państwo Andrzejowie nie chcieli, żebym filmowała, mają złe doświadczenia, co do pokazywania ogrodu w necie. Jacyś zawistni ludzie zniszczyli im kiedyś sporo w ogrodzie i teraz już się nim nie chwalą.
Przemili ludzie, mają też super córkę lekarkę i wnusię, męża córki nie poznałam, ale chyba wiem, kto to, bo chodził do naszego ogólniaka.
Oczywiście dowiedziałam się wszystkiego o brzoskwini, kiedy zaś ja piłam kawkę z panem Andrzejem – jego żona przygotowała dla mnie kwiatki.
Nie znam wszystkich nazw, ale wszystko już sfilmowałam. Dostałam w prezencie hostę, przepiękną, prawie białą, rozchodnika ogromnego różowego w kształcie gwiazdy, ostróżkę fioletową z białym środkiem, liliowca jasno żółtego, nie miałam takiego.
Jakiegoś takiego pokręconego rozchodnika zielonego z żółtym jakby nowym przyrostem, takie maleństwo w dzbanuszku o przecudnych listkach.
Dalię powalającą i maczki ale jeszcze nie kwitną to nie wiadomo w jakim kolorze.

Gdy już się, żegnałam pan Andrzej zapytał mnie czy nie chcę przypadkiem takiej 2 letniej wisteri, bo mają w doniczce. Myślałam, że oszaleję ze szczęścia zastanawiałam się czy kupić, bo nie bardzo wiedziałam, gdzie można by ją posadzić a tu taka niespodzianka. Wróciłam do domu w strugach deszczu szczęśliwa jak błękitny delfinek.
Wrócił do domu M z pracy i przyniósł mi bardzo fajną bransoletkę, którą znalazł po drodze.
Zrobiłam pyszny obiad i gdy tylko przestało lać wysadziłam wszystkie roślinki w ogrodzie,
Państwu Andrzejostwu bardzo, bardzo dziękuję za roślinki i mam nadzieję, że ich podróż będzie równie udana, jak moja.
Pani Andrzejowa uśmiecha się pewnie, bo ona dobrze wie, że życzliwość wraca do nas w dwójnasób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga