środa, 25 lipca 2012

„Artystki, artystki, z variété"

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/  mój blog ze zdjęciami
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* *
Wykończona kompletnie.
Cały dzień ciężko pracowałam i pomyślałam sobie, że mogłabym pracować i mieć z tego jakąś kasę.
Znalazłam ciekawe ogłoszenie o pracy.
Zadzwoniłam a co mi szkodzi – propozycja była dość atrakcyjna, dopiero jak zapytałam o zapłatę – okazało się, że szczęka pani opadła.
Chciała jak sądzę, abym opiekowała się jej starszym bratem za Bóg zapłać.
Pewnie tak, bo nie oddzwoniła najbardziej mnie zszokowało jak zapytała czy dałabym radę przejechać samochodem 400 km z przyczepą.
Pan jest już leciwy i widać sam nie daje rady.
400 km już jeździłam nawet 600 jednego dnia, ale z przyczepą to chyba jest inna para kaloszy, myślę jednak, że jak bym spróbowała na małym odcinku wcześniej, to dałabym radę, jestem przecież niezwykle zdolną dziewczyną – „o matulu…”.
No trudno pewnie nie przypadłam pani tefonicznie do gustu.
Na opiekunkę zawsze lepiej wziąć jakiegoś tłumoka, nie wybrzydza i może za jedzenie i Bóg zapłać zaopiekuje się staruszkiem.
Nie jestem pazerna – już się opiekowałam ludźmi starszymi za friko – tylko nigdy nie była to stała opieka.
Może i lepiej, bo przy moim niezależnym charakterze mogłabym na dłuższą metę tego nie wytrzymać.
Od razu mi się przypomniała biedna Wacia, która jeździła na Sycylię do bardzo nieznośnych staruszek.
Pieniądze na remont mieszkań chciała uskładać i jak już uskładała dostała zawału i….,niestety, nie wyremontowała.
Może i lepiej…., bo, mimo, że czasami czuję się okropnie, to szczerze mówiąc chciałabym jeszcze troszkę pożyć, choćby, dlatego, żeby zobaczyć jak zakwitnie moja wisteria, jak zaowocuje ulena, porzeczki, czy agrest, mango i inne rarytasy, które jeszcze nie wydały pierwszego owocu.
Zadzwoniłam na to ogłoszenie, bo troszkę kasy przydałoby mi się a nie jestem jeszcze taka słaba, żebym nie mogła sobie popracować, tym bardziej, że jak pani mówiła, chodziło o dotrzymanie starszemu panu towarzystwa.
Doskonale się do tego nadaję. Mam wiele zainteresowań, sądzę, że pan nie nudziłby się ze mną.
Nie pytałam, ale chyba nie chodziło o sprzątanie, bo do tego kompletnie się nie nadaję, no chyba, że trzeba posprzątać w ogrodzie.
Domowych porządków nie cierpię.
Dobrze, że mam współlokatora i nasz układ jest taki, że płaci za prąd i czasami sprząta i zmywa naczynia i jakoś to starcza.
Ja gotuję, bo to lubię.
„Artystki, artystki, z variété,
nie biorą miłości nazbyt tragicznie!”
Hi, hi, żeby torbę za artystką nosić trzeba sobie na to zasłużyć a co?
Matko droga, czy ja kiedyś spoważnieję ;) - mam nadzieję, że nie.
Umaściowałam", hi, hi moją brzoskwinię. Mrówki dostały wścieklizny i chciały mnie żywcem zeżreć a do tego jedna osa też zaglądała, co rusz czy jej dziurki do domku nie zaklajstruję.
Nie zaklajstrowałam, bo doszłam do wniosku, że gdyby pod odstającą korą woda wpływała, to musi mieć gdzie wypłynąć z pnia, bo inaczej mrozy go rozsadzą.
Później jeszcze skosiłam cały ogród za domem, przed domem i z boku przy wejściu jest gigantyczny bajzel, ale tę część zostawiam mojemu ex do porządkowania – a co niech nie gnuśnieje w domu.
Ech jakbym była spolegliwa i rżnęła gamonia, to pewnie szykowałabym się już na wyjazd na wakacje a tak kanikuła w ogródku mi się szykuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga