Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* * * *
Wykończona
kompletnie.
Cały
dzień ciężko pracowałam i pomyślałam sobie, że mogłabym pracować i mieć z tego
jakąś kasę.
Znalazłam
ciekawe ogłoszenie o pracy.
Zadzwoniłam
a co mi szkodzi – propozycja była dość atrakcyjna, dopiero jak zapytałam o
zapłatę – okazało się, że szczęka pani opadła.
Chciała
jak sądzę, abym opiekowała się jej starszym bratem za Bóg zapłać.
Pewnie
tak, bo nie oddzwoniła najbardziej mnie zszokowało jak zapytała czy dałabym
radę przejechać samochodem 400 km z przyczepą.
Pan
jest już leciwy i widać sam nie daje rady.
400 km
już jeździłam nawet 600 jednego dnia, ale z przyczepą to chyba jest inna para kaloszy, myślę jednak, że jak bym spróbowała na małym odcinku wcześniej, to dałabym radę, jestem przecież niezwykle zdolną dziewczyną – „o matulu…”.
No
trudno pewnie nie przypadłam pani tefonicznie do gustu.
Na
opiekunkę zawsze lepiej wziąć jakiegoś tłumoka, nie wybrzydza i może za
jedzenie i Bóg zapłać zaopiekuje się staruszkiem.
Nie
jestem pazerna – już się opiekowałam ludźmi starszymi za friko – tylko nigdy
nie była to stała opieka.
Może i
lepiej, bo przy moim niezależnym charakterze mogłabym na dłuższą metę tego nie
wytrzymać.
Od
razu mi się przypomniała biedna Wacia, która jeździła na Sycylię do bardzo
nieznośnych staruszek.
Pieniądze
na remont mieszkań chciała uskładać i jak już uskładała dostała zawału i….,niestety,
nie wyremontowała.
Może i
lepiej…., bo, mimo, że czasami czuję się okropnie, to szczerze mówiąc
chciałabym jeszcze troszkę pożyć, choćby, dlatego, żeby zobaczyć jak zakwitnie
moja wisteria, jak zaowocuje ulena, porzeczki, czy agrest, mango i inne
rarytasy, które jeszcze nie wydały pierwszego owocu.
Zadzwoniłam
na to ogłoszenie, bo troszkę kasy przydałoby mi się a nie jestem jeszcze taka
słaba, żebym nie mogła sobie popracować, tym bardziej, że jak pani mówiła,
chodziło o dotrzymanie starszemu panu towarzystwa.
Doskonale
się do tego nadaję. Mam wiele zainteresowań, sądzę, że pan nie nudziłby się ze
mną.
Nie pytałam,
ale chyba nie chodziło o sprzątanie, bo do tego kompletnie się nie nadaję, no
chyba, że trzeba posprzątać w ogrodzie.
Domowych
porządków nie cierpię.
Dobrze,
że mam współlokatora i nasz układ jest taki, że płaci za prąd i czasami sprząta
i zmywa naczynia i jakoś to starcza.
Ja gotuję,
bo to lubię.
„Artystki,
artystki, z variété,
nie
biorą miłości nazbyt tragicznie!”
Hi,
hi, żeby torbę za artystką nosić trzeba sobie na to zasłużyć a co?
Matko
droga, czy ja kiedyś spoważnieję ;) - mam nadzieję, że nie.
„Umaściowałam", hi, hi moją brzoskwinię. Mrówki dostały wścieklizny i chciały mnie żywcem zeżreć a do
tego jedna osa też zaglądała, co rusz czy jej dziurki do domku nie
zaklajstruję.
Nie
zaklajstrowałam, bo doszłam do wniosku, że gdyby pod odstającą korą woda
wpływała, to musi mieć gdzie wypłynąć z pnia, bo inaczej mrozy go rozsadzą.
Później
jeszcze skosiłam cały ogród za domem, przed domem i z boku przy wejściu jest
gigantyczny bajzel, ale tę część zostawiam mojemu ex do porządkowania – a co
niech nie gnuśnieje w domu.
Ech
jakbym była spolegliwa i rżnęła gamonia, to pewnie szykowałabym się już na
wyjazd na wakacje a tak kanikuła w ogródku mi się szykuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam