czwartek, 18 lutego 2021

Jak to przetrwać?

 Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie za zgodą autora

„non omnis moriar”- Horacy

~~~~~~~~~~~~~~  

18 lutego 2021 r

Coraz częściej uświadamiam sobie, że świat już nigdy nie będzie taki, jaki był.

Że „TA” pandemia nigdy się nie skończy i naiwnością jest wierzyć, że nie będzie następnych, innych bardziej dotkliwych.

Jeśli ktoś to paskudztwo wypuścił świadomie, lub niechcący z jakiegoś laboratorium a to jest bardzo prawdopodobne, niewątpliwie zauważył, że można na tym zbić całkiem niezłą kasę.

Jednocześnie doprowadzając do depopulacji społeczeństw szczególnie tych najbiedniejszych schorowanych i nieproduktywnych.

Wiadomo świat jest przeludniony, co źle wpływa na środowisko.

Współczesne technologie „robą bokami”, by zachować tereny nieskażonymi, ludzi jest coraz trudniej wyżywić, stworzyć im godziwe warunki egzystencji.

Współczesny człowiek, nawet w krajach słabo rozwiniętych dobrowolnie nie zgodzi się żyć tak jak jego społeczeństwo żyło 2 czy 4 wieki temu.

Będzie się buntował, próbował doprowadzić do rewolucji i odebrać zgromadzone zasoby tym najbogatszym.

Tylko strach przed okropną w skutkach chorobą jest w stanie utrzymać rozwydrzony tłum przed agresją.

Zastanów się, czy potrafiłbyś żyć dzisiaj bez samochodu, telefonu, energii do ogrzewania domu, nie mówię o Internecie, o włączonej żarówce nocą, podróży po świecie i modnych ciuchów.

Z czego mógłbyś zrezygnować dobrowolnie, by nie tylko chronić środowisko, ale uratować świat przed totalną zagładą wynikającą z efektu cieplarnianego z zanieczyszczenia wód, w których wymrze wszystko, co jeszcze z trudem żyje.

Trzeba w jakiś sposób podzielić tę globalną wioskę, na tych, dla których ciągle można produkować kawior i tych, którzy będą czyścić zniszczony świat, bez grymasów za marne pieniądze pozwalające z trudem wyżywić rodzinę i zapewnić jej choćby prymitywne warunki egzystencji.

Teraz zastanów się jak długo młodzi ludzie mogą żyć bez szkoły i jaki to będzie miało wpływ na ich poziom intelektualny i psychiczny.

Jednostki, dosłownie pojedyncze egzemplarze, będą się prywatnie kształciły, bo ich rodziców będzie na to stać.

Wyrosną z nich totalni egoiści, nie mając kontaktu z rówieśnikami staną się sobkami, którymi łatwiej będzie sterować, by tańczyli tak jak im możni tego świata zagrają.

Już dzisiaj widzę, jakie ogromnie spustoszenie psychiczne staje się udziałem tych wszystkich, których choćby z racji wieku odizolowano od ich środowisk.

Tęsknota za rodziną pozostawia w psychice rany, których nic nie wyleczy.

Człowiek uświadamia sobie, że nikomu już nie jest potrzebny.

Został sam zamknięty w swoich 4 ścianach i ma tak egzystować do śmierci?

Ze świadomością, że już nigdy nie zobaczy swojego dziecka mieszkającego za granicą. Popadamy w depresje, choć nawet sobie z tego jeszcze nie zdajemy do końca sprawy.

Nawet pyszne jedzenie już nie cieszy, przestajemy dbać o swoje otoczenie, gdyby nie Internet nawet nie wiedzielibyśmy, co się dzieje na świecie. 

Psychologowie mówią o stresie, strachu – tylko, czy istnieją jakieś metody zapobiegania takiemu stanowi rzeczy.


 Lekarze leczą przez telefon, czy przez telefon można wyleczyć depresję?

sobota, 13 lutego 2021

Jak Sirocco

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie za zgodą autora

„non omnis moriar”- Horacy

~~~~~~~~~~~~~~  

12/13 i 14 lutego 2021 r

Zbliżają się Walentynki. Święto, które przyjęło się u nas, ale mnie kojarzy się bardzo źle może tak jak Sirocco.

Żeby, zatem złagodzić te złe skojarzenia, do których jeszcze wrócę, postanowiłam zrobić bigos, jakiego dotąd nie robiłam i jaki sądziłam, że kompletnie nie istnieje.

Miałam w słoiku hermetycznie zamkniętą sałatkę z papryki, czerwonej kapusty i innych warzyw i grzybów, którą zrobiłam 2019 roku w Dźwirzynie.

W blogu ją opisuję;środa, 31 lipca 2019/KAPUSTA Z DODATKAMI KISZONA NA SZYBKO/czerwoną kapustę dodałam w domu i przełożyłam do hermetycznego słoika

¼ kg kapusty 1 ogórek szklarniowy
3 pomidorki koktajlowe
pół sporej marchewki
1 cebula
pół dorodnej papryki
Kilka ziarenek soli himalajskiej
3 łyżki octu jabłkowego
1 łyżka oliwy z oliwek
płaska łyżeczka ziół tajskich
płaska łyżeczka pieprzu młotkowanego z kolendrą.
Do każdego słoika dokładam jeszcze świeży koperek.

Dodałam też jeszcze po czubatej łyżeczce czarnuszki, bo znalazłam ją wśród moich cennych ziół. 

Całkiem o niej zapomniałam, bo moja spiżarnia kryje wiele tajemnic. Wczoraj ją otworzyłam i okazało się, że ma dobry smak, ale jak dla mnie jest nieco za ostra, by zjeść ją na surowo.

Było jej tak mniej więcej nie cały kilogram.

Dodałam do niej kapustkę zasmażaną z koperkiem dość mdłą, tak z 20 dkg i tyleż samo pysznej kapusty kiszonej białej ekologicznej z marchewką +;

1 kwaskowe jabłko,

1 dużą cebulę białą i jedną czerwoną,

garść rodzynek,

tyle samo suszonej żurawiny,

4 suszone śliwki pokrojone,

1 dużą i mocno dojrzałą klapsę, dla słodkości.

Spory kieliszek czerwonego wina

200 g pysznego wędzonego karczku.

Ćwierć słoika konfitury z żurawin.

Grzybów nie dawałam, bo były w sałatce.

Może dodam później brązowych pieczarek jak mi dowiozą.

Od razu mówię, że nigdy takiego bigosu nie robiłam i bardzo jestem ciekawa jego smaku.

 W moim domu każdy bigos, co dzień się podgrzewa i co dzień smakuje on coraz lepiej.

Czasami też, co kilka dni dorzuca się jeszcze jakichś dodatków, by uszlachetniał z czasem smak.

Bo taka jest uroda bigosu, że dojrzewa z czasem póki się go całkiem nie zje.

Bigosik się gotuje, niestety już na droższym prądzie, ale pierwsze gotowanie jest najważniejsze.

Wracając do Walentynek, to zawsze wierzyłam w to, że w końcu ktoś mnie pokocha i będę mogła cieszyć się szczęściem jak inni.

Zawsze wcześniej czułam się jedynie obiektem pożądania, sądziłam jednak, że wystarczy tylko otworzyć serce i miłość w końcu przyjdzie i do mnie.

Gdy sądziłam, że w końcu znalazłam kogoś, kto mnie pokochał i wysłałam mu na Walentynki życzenia 

odpisał mi, że 

„ani on mój Walenty ani ja jego Walentynka”.

Poczułam się jakby mnie spoliczkował. 

Byliśmy z sobą już blisko i cieszyły mnie nasze spotkania.

Od tych życzeń wszystko jednak znowu zaczęło się psuć.

W sumie powinnam mu od razu powiedzieć „spadaj na drzewo”, ale jakoś było mi go żal myślałam może taki prostaczek cóż, nie rozumie, co kobieta czuje a później cisnęło się kolejne pytanie czy chcę dalej z nim być?

Wiele wybaczałam może zbyt wiele, nic już mnie później nie bawiło nie umiałam się niczym cieszyć. 

Wszystko przypominało mi to prostackie zachowanie.

 

Zasada, że kocha się „nie za coś, ale kocha się mimo wszystko” nie sprawdziła się kolejny raz „mimo wszystko” się nie da kochać wbrew pozorom.

Nie mam, więc swojego Walentego i pewnie nigdy już nie będę miała a Walentynki już zawsze będą mi się kojarzyły z tym otrzymanym wtedy policzkiem.

Bigosik zaliczył pierwsze 4 godziny gotowania i jest pyszny. 

Teraz odpoczywa.

Kolejny dzień po północy gotuję swój bigosik, dodałam pół kapustki pekińskiej ona uszlachetnia każdy bigos. 

Walentynki!!!

Bigosik ma to do siebie, że można go jeść na śniadanie,

obiadek 

i kolację, póki się nie znudzi.

W duże pudło zapakowałam półtora kilograma na później a kilogram jest na teraz, do romantycznego przejedzenia.

Upiekę później tak z chrupką skórką jak mi dowiozą nóżki kurczaka i to, co się teraz mrozi, będzie miało nową artystyczną odsłonę.


sobota, 23 stycznia 2021

Metoda kija i marchewki

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie za zgodą autora

„non omnis moriar”- Horacy

~~~~~~~~~~~~~~  

23 stycznia 2021 r

Moje sny często pozwalają mi zrozumieć to, z czym z łatwością pogodzić się nie mogę. 

Super jest to, że nauczyłam się pamiętać je z detalami.

Jeśli się kogoś prawdziwie kocha, pozwala mu się odejść, gdy tego chce, bo jeśli on nas prawdziwie kocha - wróci. 

Zrozumie z czasem, czym było to uczucie.

Jeśli nie wróci – to znaczy, że źle ulokowaliśmy uczucia i szkoda tak naprawdę na nie czasu.

Miałam sen, który mi to uświadomił.

Byłam pewna, że gdzieś o tym pisano i przypomniała mi się książka Michela Busi – „Mama Kłamie”

 

  „Kiedy kogoś się kocha, kiedy się naprawdę kocha, trzeba czasem mieć odwagę pozwolić mu odejść. 

Albo umieć naprawdę długo na niego czekać.

To prawdziwy dowód miłości, być może jedyny.”

Czekać???

Tak sobie myślę, że czekanie, jeśli tak to nazwać, powinno być wypełnione życiem, pasjami, odkrywaniem świata.

Powinno nas tak pochłonąć, abyśmy zapomnieli, że my wciąż czekamy.

No i to właściwie tyle na marginesie życia.

Upiekłam swój pierwszy chleb w automacie.

Jest b. dobry, – choć może za mało słony.

Jednak to dobrze, bo można resztki ptaszkom wysypać.

Jeszcze nie włożyłam ziaren.

To był test - na to czy wyrośnie i jaki będzie w smaku.

 Jest świetny,

choć już nieco zmodyfikowałam przepis.

180 mąki żytniej i

180 mąki pszennej jest ok.

Dolewałam jednak wody.

Pierwsza partia to 200 ml wody i 50 ml śmietany 12%.

Powinna być maślanka, ale nie miałam.

W trakcie wyrabiania dodałam jeszcze ok. 120 ml wody.

Do tego pół małej paczki suszonych drożdży, łyżeczkę soli + łyżeczkę stewii.

Łyżeczka oleju rzepakowego.

Chlebek wyszedł nie duży z połowy foremki, choć wyrósł świetnie.

Jednak ta ilość nie starczy mi na tydzień.

Trzeba, zatem dać więcej wszystkich składników – tak, żeby wyszło ¾ foremki. Piec będę w nocy z piątku na sobotę, wtedy mam tańszy prąd.

Niestety po 2 wyrabianiach ciasta zasnęłam i właśnie wtedy miałam ten sen.

Spałam 4 godziny a tyle mądrości mi się przyśniło. Sen był bardzo realny i kolorowy. 

Było w nim wielu znanych mi ludzi, taki jakby zlot znajomych. Atmosfera była rozrywkowa. To spotkanie miało być jakby niespodzianką dla mnie.

Najlepsza w nim była jednak marchewka wielki pęczek 10 sporych marchewek z nacią, czyściutka i dorodna. 

Niosłam ją i ona powodowała zainteresowanie moją osobą całej zgromadzonej gawiedzi.

 Kija we śnie nie było, choć gdy się obudziłam, pierwsze, z czym skojarzyła mi się marchew był kij. 

"Metoda kija i marchewki" był to stary sposób stosowania kar i nagród – jak twierdziła moja babcia.

…………………

Anglicy stosują, bowiem podobny frazeologizm od ponad 100 lat, jako "carrot on the stick", czyli "marchewkę na kiju". Dla porządku warto wspomnieć, że frazeologizmy o podobnym znaczeniu i budowie używane są w języku francuskim ("de la carotte et du baton"), niemieckim ("mit Zuckerbrot und Peitsche"), włoskim ("del bastone e della carota").

Skąd się wzięły?

Wywodzą się z odkrytego setki lat temu sposobu zachęcania osłów do nieprzerwanego marszu.

Jeździec zawieszał na kiju marchewkę, a następnie wyciągał drąg, tak by zwierzę widziało smakołyk i starało się dojść do niego.

Pierwotnie, więc "metoda kija i marchewki" obiecywała tylko nagrodę.

Dlaczego oryginalne znaczenie zostało zmodyfikowane?

Cóż, nie należy wykluczać, że niektóre inteligentniejsze osły zorientowały się, w czym rzecz i nie biegły tak szybko, jak życzyliby sobie ich właściciele.

Wtedy od kija odwiązywano marchewkę i…, używano go w bardzo tradycyjny i brutalny sposób.”

A co osioł ma do miłości?

Dziś widzę, że ma bardzo dużo.

Osła uważa się za wyjątkowo uparte zwierzę.

Gdyby był człowiekiem nigdy, nie przyznałby się do swojej pomyłki i szczerze mówiąc nie wiem czy ponętna, dorodna marchewka na kiju, by go przekonała do zmiany zdania. Moich znajomych we śnie też bardzo interesowała ta marchew, była obiektem pożądania.

 Zatem na osła jak powiedziałaby moja babcia „szkoda czasu i atłasu”.

Babcia była prawdziwą encyklopedią, jeśli chodzi o takie ludowe powiedzenia – szkoda, że tak niewiele już dzisiaj z nich zapamiętałam. Szkoda, że nie wiele stosowałam w życiu.

środa, 13 stycznia 2021

Czarna melancholia. Arszenik może być w gołąbkach.

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie za zgodą autora

„non omnis moriar”- Horacy

~~~~~~~~~~~~~~  

13 stycznia 2021 r

Czarna melancholia

Gotuję gołąbki, przepis autorski;

Składniki;

Ryż czarny 100 g.

Namoczyć na kilka godzin i wodę odlać.

Dobrze wypłukać ryż na sicie.

Gotować w nowej wodzie.

/Ryż. Na świecie można spotkać aż 25 różnych odmian.

Występuje w klimatach gorących i ciepłych.

Ryż spożywczy, wykorzystywany w kuchniach na całym świecie. Co ciekawe jest on podstawą wyżywienia nawet 1/3 ludności Ziemi.

https://stylzycia.radiozet.pl/Kuchnia/Ten-sposob-gotowania-ryzu-jest-niebezpieczny-dla-zdrowia-Mozna-sie-zatruc-arszenikiem

Jeżeli chcemy mieć pewność, że ryż nie zawiera arszeniku, musimy jego ziarna moczyć przez całą noc - przy użyciu wody w stosunku 5 : 1 (pięć części wody na jedną część ryżu). Wtedy poziom toksyn spada aż o 80 procent.

Przed gotowaniem musimy też umyć i wypłukać ziarna ryżu aż usuniemy zmętnienie w wodzie./

Mięsko;- Goodvalley siekane z szynki, wieprzowej z hodowli bez użycia antybiotyków 400g.

2 pieczarki białe, posiekane.

1 duża cebula posiekana.

Łyżka stołowa papryki suszonej w płatkach – daje ciekawe połączenie w mięsku

1 spory borowik suszony skruszony.

2 śliwki suszone

10 żurawin

Listki świeżego selera naciowego pocięte drobno.

pieprz,

Szczypta marokańskich ziół Harissa/ pochodzą z krajów arabskich.

Występują między innymi w kuchni libijskiej oraz tunezyjskiej.

Przyprawa charakteryzuje się pięknym czerwonym kolorem oraz dużą ostrością.

Głównymi składnikami mieszanki jest chilli, mięta oraz czosnek. W kuchni Harrisa używana jest przede wszystkim do mięs pieczonych oraz grillowanych. Dzięki niej potrawy podawane z grilla mają niepowtarzalny pikantny smak.

Zimą niesamowicie rozgrzewają, – ale szczypta, to tyle ile mieści się między 2 damskimi palcami - lepiej mniej niż za dużo, jego ostrość jakby dojrzewa w nas dopiero w kilka sekund po zjedzeniu/.

½ łyżeczki suszonego lubczyku,

½ łyżeczki majeranku,

2 spore ząbki czosnku.

2 łyżki płaskie oleju.

Wszystko wymieszać i dobrze wyrobić dłonią. Uformować niewielkie podłużne kotlety.

Liście kapusty włoskiej; Wyciąć głąb ze środka kapusty, następnie włożyć ją do dużego garnka z wrzątkiem (wyciętą stroną do dołu), gotować przez około 10 minut na małym ogniu.

Przewrócić kapustę na drugą stronę i gotować przez ok. 5 minut. Wyjąć kapustę z wrzątku i po przestudzeniu rozebrać ją z liści.

Dno dużego i najlepiej szerokiego garnka wyłożyć kilkoma liśćmi kapusty (np. takimi, które się porwały).

Na wierzchu ułożyć gołąbki łączeniem do dołu. Zagotować bulion w innym garnku i zalać nim gołąbki, przykryć i wstawić do piekarnika na około 45 - 60 minut ja wstawiam do piekarnika 190 st., aż kapusta będzie miękka. Młoda kapusta oraz kapusta biała mogą się ugotować/zmięknąć znacznie szybkiej niż np. kapusta włoska – pamiętaj o tym/.

Spróbowałam - gołąbki są przepyszne. 

a nie - to nie to

Wyszło 12 po 2 na obiad.

Jeszcze sosik zrobię jak ostygną.

Też inny niż zwykle.

Chimichurri to zielony, pikantny sos wywodzący się z Urugwaju i Argentyny.

Posiekaj drobno pietruszkę, czosnek pokrój w kostkę lub wyciśnij, posiekaj szalotkę na cienkie kawałki. Utrzyj składniki tłuczkiem w moździerzu i dodaj sok z limonki, (aby zyskać wyraźniejszy smak, możesz dodać też skórkę).

Blenduję, żeby było prościej.

Dolewaj oliwy z oliwek, aż mieszanka zyska lepką konsystencję.

Dopraw do smaku ziołami Harrisa smak Maroka,

solą,

pieprzem,

tymiankiem i

oregano.

Moja tajemnica dodaję też kilka strąków

ugotowanej zielonej fasolki szparagowej, bo ją uwielbiam i

Skórkę zielonych jabłuszek

…………………….

Chimichurri (wym. czimiczuri) to słynny sos do steków przygotowany na bazie natki pietruszki, czosnku i chili. Ten pikantny i świeży w smaku sos idealnie pasuje do grillowanych mięs i moich gołąbków.

Chimichurri jest prosty w przygotowaniu, wypróbuj go także ty!

 A w antraktach tak sobie myślę łatwiej jest oszukać ludzi niż przekonać ich, że zostali oszukani" –

Mark Twain.

Czytam też książkę o Agnieszce Osieckiej

„Nikomu nie żal pięknych kobiet”. 

Tytuł jak ulał pasuje do moich przemyśleń

À propos, czarnej melancholii, ktoś kiedyś pisał wiersze dla mnie. 

Oto jeden z nich.

 Słowa i miejsca

Imć, 14 stycznia 2005   1:48

Są miejsca takie w niebieskiej przestrzeni,

których nie spotkasz na Ziemi.

Jest miejsce takie w zbłąkanej mej duszy,

pustkę którego wypełnić muszę...

 

Jest takie słowo–wytrych,

które wśród wielu słów dobrych i złych

potrafi otworzyć drzwi raju –

i sprawi bym w styczniu czuł się jak w maju.

 

Czy mając miejsca i słowa

można świat stworzyć od nowa?

by strach i zwątpienie odeszły,

a melancholii powiedzieć - czas przeszły!”

*******

Szczery zdawał mi się szczególnie ten czterowiersz

„Jest takie słowo–wytrych, które wśród wielu słów dobrych i złych potrafi otworzyć drzwi raju – i sprawi bym w styczniu czuł się jak w maju.”

Przyszła wtedy zła wróżka i sprawiła, że już pod koniec stycznia tego samego roku wiersz okazał się tanim chwytem dla naiwnych.

Kiepską przynętą, na którą na szczęście nikt się nie nabrał.

Czy to nie była „CZARNA melancholia” - tylko te wiersze wciąż kurzą się w szufladzie już 15 lat?

Polecam - kolejna melancholia


i coś na poprawienie humoru 13 tego





Archiwum bloga