Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń,
miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Materiał chroniony prawem autorskim -
wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie za zgodą autora
„non omnis moriar”- Horacy
~~~~~~~~~~~~~~
12/13 i 14 lutego 2021 r
❤❤❤
Zbliżają się Walentynki. Święto, które przyjęło
się u nas, ale mnie kojarzy się bardzo źle może tak jak Sirocco.
Żeby, zatem złagodzić te złe skojarzenia, do
których jeszcze wrócę, postanowiłam zrobić bigos, jakiego dotąd nie robiłam i
jaki sądziłam, że kompletnie nie istnieje.
Miałam w słoiku hermetycznie zamkniętą sałatkę z
papryki, czerwonej kapusty i innych warzyw i grzybów, którą zrobiłam 2019 roku
w Dźwirzynie.
W blogu ją opisuję;środa, 31 lipca 2019/
Było jej tak mniej więcej nie cały kilogram.
Dodałam do niej kapustkę zasmażaną z koperkiem
dość mdłą, tak z 20 dkg i tyleż samo pysznej kapusty kiszonej białej
ekologicznej z marchewką +;
1 kwaskowe jabłko,
1 dużą cebulę białą i jedną czerwoną,
garść rodzynek,
tyle samo suszonej żurawiny,
4 suszone śliwki pokrojone,
1 dużą i mocno dojrzałą klapsę, dla słodkości.
Spory kieliszek czerwonego wina
200 g pysznego wędzonego karczku.
Ćwierć słoika konfitury z żurawin.
Grzybów nie dawałam, bo były w sałatce.
Może dodam później brązowych pieczarek jak mi
dowiozą.
Od razu mówię, że nigdy takiego bigosu nie
robiłam i bardzo jestem ciekawa jego smaku.
W moim domu
każdy bigos, co dzień się podgrzewa i co dzień smakuje on coraz lepiej.
Czasami też, co kilka dni dorzuca się jeszcze
jakichś dodatków, by uszlachetniał z czasem smak.
Bo taka jest uroda bigosu, że dojrzewa z czasem
póki się go całkiem nie zje.
Bigosik się gotuje, niestety już na droższym
prądzie, ale pierwsze gotowanie jest najważniejsze.
❤❤❤
Wracając do Walentynek, to zawsze wierzyłam w to,
że w końcu ktoś mnie pokocha i będę mogła cieszyć się szczęściem jak inni.
Zawsze wcześniej czułam się jedynie obiektem pożądania,
sądziłam jednak, że wystarczy tylko
otworzyć serce i miłość w końcu przyjdzie i do mnie.
Gdy sądziłam, że w końcu znalazłam kogoś, kto mnie pokochał i wysłałam mu na Walentynki życzenia
odpisał mi, że
„ani on mój Walenty ani ja jego Walentynka”.
Poczułam się jakby mnie spoliczkował.
Byliśmy z
sobą już blisko i cieszyły mnie nasze spotkania.
Od tych życzeń wszystko jednak znowu zaczęło się
psuć.
W sumie powinnam mu od razu powiedzieć „spadaj na
drzewo”, ale jakoś było mi go żal myślałam może taki prostaczek cóż, nie rozumie,
co kobieta czuje a później cisnęło się kolejne pytanie czy chcę dalej z nim być?
Wiele wybaczałam może zbyt wiele, nic już mnie później nie bawiło nie umiałam się niczym cieszyć.
Wszystko przypominało mi to
prostackie zachowanie.
Zasada, że kocha się „nie za coś, ale kocha się
mimo wszystko” nie sprawdziła się kolejny raz „mimo wszystko” się nie da kochać
wbrew pozorom.
Nie mam, więc swojego Walentego i pewnie nigdy już
nie będę miała a Walentynki już zawsze będą mi się kojarzyły z tym otrzymanym
wtedy policzkiem.
Bigosik zaliczył pierwsze 4 godziny gotowania i jest pyszny.
Teraz odpoczywa.
❤❤❤
Walentynki!!!
Bigosik ma to do siebie, że można go jeść na śniadanie,
obiadek
i kolację, póki się nie znudzi.W duże pudło zapakowałam półtora kilograma na później a kilogram jest na teraz, do romantycznego przejedzenia.Upiekę później tak z chrupką skórką jak mi
dowiozą nóżki kurczaka i to, co się teraz mrozi, będzie miało nową artystyczną
odsłonę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam