sobota, 13 lutego 2021

Jak Sirocco

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie za zgodą autora

„non omnis moriar”- Horacy

~~~~~~~~~~~~~~  

12/13 i 14 lutego 2021 r

Zbliżają się Walentynki. Święto, które przyjęło się u nas, ale mnie kojarzy się bardzo źle może tak jak Sirocco.

Żeby, zatem złagodzić te złe skojarzenia, do których jeszcze wrócę, postanowiłam zrobić bigos, jakiego dotąd nie robiłam i jaki sądziłam, że kompletnie nie istnieje.

Miałam w słoiku hermetycznie zamkniętą sałatkę z papryki, czerwonej kapusty i innych warzyw i grzybów, którą zrobiłam 2019 roku w Dźwirzynie.

W blogu ją opisuję;środa, 31 lipca 2019/KAPUSTA Z DODATKAMI KISZONA NA SZYBKO/czerwoną kapustę dodałam w domu i przełożyłam do hermetycznego słoika

¼ kg kapusty 1 ogórek szklarniowy
3 pomidorki koktajlowe
pół sporej marchewki
1 cebula
pół dorodnej papryki
Kilka ziarenek soli himalajskiej
3 łyżki octu jabłkowego
1 łyżka oliwy z oliwek
płaska łyżeczka ziół tajskich
płaska łyżeczka pieprzu młotkowanego z kolendrą.
Do każdego słoika dokładam jeszcze świeży koperek.

Dodałam też jeszcze po czubatej łyżeczce czarnuszki, bo znalazłam ją wśród moich cennych ziół. 

Całkiem o niej zapomniałam, bo moja spiżarnia kryje wiele tajemnic. Wczoraj ją otworzyłam i okazało się, że ma dobry smak, ale jak dla mnie jest nieco za ostra, by zjeść ją na surowo.

Było jej tak mniej więcej nie cały kilogram.

Dodałam do niej kapustkę zasmażaną z koperkiem dość mdłą, tak z 20 dkg i tyleż samo pysznej kapusty kiszonej białej ekologicznej z marchewką +;

1 kwaskowe jabłko,

1 dużą cebulę białą i jedną czerwoną,

garść rodzynek,

tyle samo suszonej żurawiny,

4 suszone śliwki pokrojone,

1 dużą i mocno dojrzałą klapsę, dla słodkości.

Spory kieliszek czerwonego wina

200 g pysznego wędzonego karczku.

Ćwierć słoika konfitury z żurawin.

Grzybów nie dawałam, bo były w sałatce.

Może dodam później brązowych pieczarek jak mi dowiozą.

Od razu mówię, że nigdy takiego bigosu nie robiłam i bardzo jestem ciekawa jego smaku.

 W moim domu każdy bigos, co dzień się podgrzewa i co dzień smakuje on coraz lepiej.

Czasami też, co kilka dni dorzuca się jeszcze jakichś dodatków, by uszlachetniał z czasem smak.

Bo taka jest uroda bigosu, że dojrzewa z czasem póki się go całkiem nie zje.

Bigosik się gotuje, niestety już na droższym prądzie, ale pierwsze gotowanie jest najważniejsze.

Wracając do Walentynek, to zawsze wierzyłam w to, że w końcu ktoś mnie pokocha i będę mogła cieszyć się szczęściem jak inni.

Zawsze wcześniej czułam się jedynie obiektem pożądania, sądziłam jednak, że wystarczy tylko otworzyć serce i miłość w końcu przyjdzie i do mnie.

Gdy sądziłam, że w końcu znalazłam kogoś, kto mnie pokochał i wysłałam mu na Walentynki życzenia 

odpisał mi, że 

„ani on mój Walenty ani ja jego Walentynka”.

Poczułam się jakby mnie spoliczkował. 

Byliśmy z sobą już blisko i cieszyły mnie nasze spotkania.

Od tych życzeń wszystko jednak znowu zaczęło się psuć.

W sumie powinnam mu od razu powiedzieć „spadaj na drzewo”, ale jakoś było mi go żal myślałam może taki prostaczek cóż, nie rozumie, co kobieta czuje a później cisnęło się kolejne pytanie czy chcę dalej z nim być?

Wiele wybaczałam może zbyt wiele, nic już mnie później nie bawiło nie umiałam się niczym cieszyć. 

Wszystko przypominało mi to prostackie zachowanie.

 

Zasada, że kocha się „nie za coś, ale kocha się mimo wszystko” nie sprawdziła się kolejny raz „mimo wszystko” się nie da kochać wbrew pozorom.

Nie mam, więc swojego Walentego i pewnie nigdy już nie będę miała a Walentynki już zawsze będą mi się kojarzyły z tym otrzymanym wtedy policzkiem.

Bigosik zaliczył pierwsze 4 godziny gotowania i jest pyszny. 

Teraz odpoczywa.

Kolejny dzień po północy gotuję swój bigosik, dodałam pół kapustki pekińskiej ona uszlachetnia każdy bigos. 

Walentynki!!!

Bigosik ma to do siebie, że można go jeść na śniadanie,

obiadek 

i kolację, póki się nie znudzi.

W duże pudło zapakowałam półtora kilograma na później a kilogram jest na teraz, do romantycznego przejedzenia.

Upiekę później tak z chrupką skórką jak mi dowiozą nóżki kurczaka i to, co się teraz mrozi, będzie miało nową artystyczną odsłonę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga