poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Błędne koło!!!

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
9 kwietnia 2018 r
~~~~~~~~~~~~~
 Wiosna, po tej krótkiej, co prawda zimie widzę kolejne degradacje w moim organizmie.

Każda zima pozostawia jakieś zmiany. Chociaż kto wie może to naturalny starczy proces degradacji organizmu i tak mają wszyscy – nawet Ci żyjący w luksusowych warunkach.
Nie mam siły ostatnio nawet pisać.
Wczoraj nie wiedzieć, czemu po kolacji cukier skoczył mi do ponad 465. Czekam na nowy lek sama boję się jechać do Łodzi, bo boli mnie kość w tej nodze, którą miałam skręconą.
Mam go wkrótce dostać, czy będzie lepszy okaże się.
Czuję się kiepsko, nie chcę nikogo martwić, więc nie piszę, ale wesoło mi nie jest. Bardzo chciałam schudnąć na wiosnę, ale jakoś nic mi z tego nie wychodzi. Teraz jeszcze ten nowy lek Galvus (wildagliptyna), który już dostałam/lek nowej generacji – nierefundowany/ drogi ma tyle ubocznych działań, że boję się go brać „Ze względu na niewystarczające doświadczenie kliniczne nie zaleca się stosowania preparatu u chorych z ciężką niewydolnością serca (III – IV stopień wg NYHA).
W okresie leczenia mogą niekiedy wystąpić pęcherzowe i złuszczające zmiany skórne; w przypadku wystąpienia zmian skórnych należy skonsultować się z lekarzem.
Wśród działań niepożądanych preparatu może wystąpić ostre zapalenie trzustki, wymagające zaprzestania stosowania preparatu. Jeżeli wystąpi uporczywy, silny ból brzucha należy niezwłocznie skonsultować się z lekarzem, ponieważ objawy te mogą świadczyć o wystąpieniu ostrego zapalenia trzustki. Objawy ustępują po zaprzestaniu stosowania preparatu.
Jeżeli preparat stosowany jest w skojarzeniu z pochodnymi sulfonylomocznika może wystąpić hipoglikemia. Informacje dodatkowe o pozostałych składnikach preparatu: „ Mój lekarz nie powiedział mi czy to, co teraz biorę mam odstawić czy brać razem z nowym lekiem. Następną wizytę mam wyznaczoną na 19 czerwca. „Nie należy stosować preparatu u chorych z zaburzeniami czynności wątroby, w tym u osób, u których aktywność enzymów wątrobowych AST lub ALT przed rozpoczęciem leczenia przekraczała 3 razy górną granicę normy.
Rzadko stosowanie preparatu może być związane z wystąpieniem zaburzeń czynności wątroby, zwykle bezobjawowych i bez następstw klinicznych, ustępujących po zaprzestaniu stosowania preparatu. Przed rozpoczęciem stosowania preparatu należy przeprowadzić badania czynnościowe wątroby (aktywność enzymów wątrobowych). W trakcie leczenia należy regularnie kontrolować czynność wątroby, co 3 miesiące w pierwszym roku leczenia, a następnie okresowo, zgodnie z zaleceniami lekarza. Jeżeli w trakcie leczenie wystąpi zwiększenie aktywności enzymów wątrobowych należy skonsultować się z lekarzem. Przekroczenie 3 krotne górnej granicy normy wymaga zwykle przerwania stosowania preparatu. Jeżeli wystąpi żółtaczka lub inne objawy zaburzeń czynności wątroby należy niezwłocznie skonsultować się z lekarzem, ponieważ konieczne może być zaprzestanie stosowania preparatu” Ja ostatnie badania wątroby miałam w 2011 roku w szpitalu. Od tamtej pory, mimo, że cały czas sygnalizuję lekarzom bóle po jedzeniu, mam mocno opuchniętą wątrobę, tak, że brzuch po jej stronie jest bardziej wysadzony i twardy. Teraz dostaję bez żadnych badań nowy lek, na zasadzie albo się uda, albo pacjenta trafi szlag i będzie z głowy.
„Preparat zawiera laktozę; osoby z nietolerancją galaktozy, niedoborem laktazy lub zespołem złego wchłaniania glukozy–galaktozy, nie powinny stosować tego preparatu.”
Jestem uczuleniowcem na niektóre leki i kosmetyki - tu też nie wiem jak może zareagować mój organizm. „W monoterapii często: zawroty głowy; niezbyt często: hipoglikemia, ból głowy, obrzęk obwodowy, zaparcia, ból stawów; bardzo rzadko: zakażenie górnych dróg oddechowych, zapalenie błony śluzowej nosogardzieli.” Strach się bać „często: hipoglikemia, drżenie, ból głowy, zawroty głowy, nudności; niezbyt często: zmęczenie;
· z pochodną sulfonylomocznika - często: hipoglikemia, drżenie, ból głowy, zawroty głowy, osłabienie; niezbyt często: zaparcia; bardzo rzadko: zapalenie błony śluzowej nosogardzieli;
· z pochodną tiazolidynodionu - często: zwiększenie masy ciała, obrzęk obwodowy; niezbyt często: hipoglikemia, ból głowy, astenia;  „Czyli niby ma leczyć, ale przytyję jeszcze bardziej i cukrzyca oczywiście będzie się pogłębiać. Nie jestem lekarzem i nie znam się na tym. Lek kupiłam mimo wysokich kosztów, teraz do połowy czerwca nie mam, z kim skonsultować tego, co przeczytałam w ulotce. Nie mówcie mi, że mam pecha do lekarzy, że jestem nierozgarnięta. Póki nie przeczytałam ulotki nic o leku nie wiedziałam a lekarz poza tym, że mi powiedział, że mam brać jedną tabletkę raz dziennie, nie powiedział nawet czy mam odstawić obecne leki czy nie. Z ulotki wynika, że chyba powinnam odstawić, problem jest jednak taki, że po pewnym czasie stosowania go organizm uzależnia się od leku i opisane niepożądane objawy zaczynają występować.
Błędne koło. Dziwicie się, że nic nie piszę. Co mam pisać i zawracać wam głowę moimi zdrowotnymi problemami? Widać jak człowiek zaczyna chorować jest zapisany na straty i nikt się tym nie przejmuje.
Zatem życzę wszystkim dobrego zdrowia i idę się dalej umartwiać.

Pragnę nadmienić, że od roku mam cukier przekraczający 200/250 na czczo po posiłkach w 3 godziny bywa ostatnio ponad 400. 
Dotąd brałam 3 razy dziennie Siofor 1000 i raz dziennie Symglic 6 mg.
Jeśli ktoś ma jakieś doświadczenie z braniem tego leku/Galvus/ proszę o podzielenie się doświadczeniem, bo póki, co boję się go brać. 
Dobija mnie już to leczenie i boję się, że popadnę w depresję - już i tak nie wiele mi brakuje.



poniedziałek, 19 marca 2018

Psia przygoda w pieską pogodę

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
18 marca 2018 r
~~~~~~~~~~~~~
Ostatnio kiepsko się czuję. Mam jakieś problemy z żołądkiem czy wątrobą a może trzustką nie wiem.
Jem tylko świeże i delikatne rzeczy a mimo to cokolwiek zjem zaczyna mnie boleć. 
Miałam tak jak wiele lat temu, gdy chorowałam na żołądek. Właściwie jedynym jedzeniem, po którym nie mam sensacji jest sucha bułka z masłem.
Tragedia polega na tym, że jak długo nic nie jem mam bóle głodowe i żeby je osłabić, muszę coś zjeść.
Samych bułek nie mogę, bo bardzo podnoszą mi cukier.
Po prostu obłęd.
~~~~~~~~~~~~~
W piątek pojechałam do sklepu po paluszki rybne i mineralną. Wracałam rowerkiem, zrobiło się bardzo zimno, tak, że musiałam szalik zawiązać sobie wokół ust a i tak jazda pod wiatr była prawie niemożliwa. 
Pod górkę prowadziłam rower ul. Myśliwską po chodniku, bo jest tam zawsze ogromny ruch, więc jezdnią przy takim wietrze i śniegu, który właśnie zaczynał padać strach jechać. 
Byłam zła, bo najwidoczniej znowu robi się zima. 
Na szczęście byłam ciepło ubrana, więc jakoś wyrabiałam przy silnych podmuchach wiatru. 
Tak czy inaczej 2 duże butelki wody zarzucały rowerem, bo wsadziłam je do koszyka na kierownicy. 
Przy krawężniku zauważyłam ślicznego pieska. 
Szedł sam i zastanawiał się czy przejść na drugą stronę jezdni. Przypominał trochę Shih Tzu, ale ja za bardzo się na psach nie znam.  Przypominał trochę tego znalezionego w Internecie, szkoda, że nie zrobiłam mu zdjęcia, ale jakoś nie przyszło mi to do głowy, martwiłam się o niego.
Był wypielęgnowany, miał ładną obrożę, świeżo był ostrzyżony, więc trząsł się jak osika na wietrze. 
Zawołałam go podszedł, ale z taką małą rezerwą na odległość dwóch dłoni. Nie chciałam go spłoszyć, bo bałam się, że w popłochu może wpaść pod samochód. Odstawiłam rower i ukucnęłam, oprócz tych paluszków rybnych nie miałam nic, czym mogłabym go zwabić. Zawołałam go jeszcze raz podszedł bliżej pogłaskałam go. 
Nie ukrywam, że trochę miałam pietra, bo takie rasowe pieski bywają czasem wredne. 
Przypomniała mi się moja spanielka. Jej czasami odbijało. Mnie nigdy nie ugryzła, ale w domu pogryzła prawie wszystkich. 
Pogłaskałam go, trząsł się z zimna niesamowicie. 
Wzięłam go na ręce. Gdyby był troszkę mniejszy wsadziłabym go pod kurtkę i zabrała do domu. Był jednak za duży sięgał mi powyżej połowy łydki. Zadzwoniłam do najbliższego domu. Pomyślałam, że może jego mieszkańcy, będą wiedzieli czyj to piesek. 
Niestety nikt nie otworzył drzwi, wyglądało na to, że nikogo nie było w domu. 
Po drugiej stronie ulicy była taka niewielka wytwórnia wiskozy. 
Z przeciwka szła jakaś kobieta. Poprosiłam ją, by wzięła pieska i przeszła z nim do wytwórni, bo ja bałam się zostawić tak samopas roweru. 
Kobitka, obruszyła się. Powiedziała coś, żebym sobie głowy nie zawracała cudzymi psami i zadeklarowała się, że może mi rower podprowadzić do do rogu Wschodniej. Co było robić doszłam z pieskiem na rękach do najbliższego domu. 
Furtka posesji była uchylona, Puściłam pieska do ogrodu i przymknęłam furtkę. On jednak wyraźnie chciał do mnie na rękach było mu chyba cieplej. 
Zadzwoniłam wszystkimi 4 dzwonkami. Po chwili wyszła starsza pani. Tłumaczę jej żeby zeszła, bo wpuściłam do nich pieska i chciałabym, by się nim zaopiekowała, boję się, że wpadnie pod samochód na Myśliwskiej, jest zmarznięty. Ja zaś do domu mam jeszcze spory kawałek i jestem rowerem. Na to ona, że to ich piesek. 
Jak to wasz i puściliście go tak samopas, żeby biegał po ulicy. 
Niech go pani zawoła. Piesek najwyraźniej chciał do mnie na ręce i zupełnie nie reagował, na „choć tu” 
Pani o dziwo nie wołała go po imieniu i to mnie zaniepokoiło. 
Piesek nie miał zamiaru wbiec po schodach do domu, mimo, że znów się trząsł. Weszłam na posesję i wbiegłam po schodach do wejścia, pobiegł za mną i wszedł za mną do holu. 
Pani złapała go za łepek i czochrała go powtarzając, "gdzie ty łobuzie się włóczysz". Piesek odskoczył od niej i szybciutko za mną uciekł z domu. O rany, co jest on tam nie chce zostać pomyślałam. 
Gdybym miała sznurek zabrałabym go do domu. 
Wróciłam raz jeszcze do holu i wychodząc szybko zamknęłam za sobą drzwi, jednak nie byłam pewna, czy to był ich pies. 
Pogoda zrobiła się wredniejsza, śnieg zacinał ostro a wiatr wiał niemiłosiernie.
Było paskudnie i tak czy inaczej piesek miał schronienie w domu, ja zaś musiałam przejechać jeszcze ok kilometra, żeby zagrzać się gorącą wodą z cytryną. 
Wróciłam szczęśliwie do domu. Zmarznięta na sopel. Ugotowałam wodę i usmażyłam mintaja. Zjadłam obiadek 2 filety mintaja, nawet pomidorka nie chciało mi się dodać. 
Może i dobrze, bo gdy znów zaczęło mnie boleć po jedzeniu – wiedziałam, od czego. Mimo bólu uświadomiłam sobie, że na bagażniku miałam przypiętą gumę i mogłam pieska zabrać do domu.
Z drugiej jednak strony w taką pogodę nie byłoby fajnie prowadzić go na smyczy przez kilometr. 
Jak się pogoda poprawi pójdę go odwiedzić, żeby mieć pewność, że wszystko jest ok.


poniedziałek, 12 marca 2018

Szalona decyzja

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
12 marca 2018 r
~~~~~~~~~~~~~
Pełnia była 5 dni temu. To była ta noc, gdy zamustrowałam się na transatlantyku Magnifica. Mój serdeczny przyjaciel wybierał się w ten kilku miesięczny rejs ponoć w określonym celu. Miałam robić mu zdjęcia do książki, którą prawie ukończył, lecz ciągle brakowało mu pomysłu na jej zakończenie.
Rejs miał zacząć się w Civitavecchia we Włoszech.
Ja zaś miałam dołączyć 3 dnia w Marsylii. Bilet przysłał mi Internatem. Wszystko, czego się dowiedziałam to tyle ile można było wyczytać na stronie rejsu. Tłumaczył mi, że to może potrwać dłużej, kazał mi zaopatrzyć się w leki na minimum pół roku. Początkowo nie chciałam się zgodzić. Widziałam tysiące problemów, które w takiej podróży mogą mi się wydarzyć. Zapytał mnie czy nie marzyłam przypadkiem o takiej podróży. Oczywiście każdy marzy.
Więc, o co chodzi może to twoja jedyna szansa, by zrealizować to marzenie.
Byłam przerażona, ale….,zgodziłam się licząc na to, że jak zwykle w takich razach, gdy coś cudownego przytrafia mi się szlag wszystko trafia a ja ląduję ze skręconą nogą w łóżku, lub rozbitym nosem na betonie.
Było jeszcze sporo czasu. Zadzwonił i powiedział mi, że bilet jest zarezerwowany. Mam zobaczyć cenę i nawet nie myśleć o ewentualnym wycofaniu się, bo kurczę normalnie mnie obciąży kosztami. A i mam załatwić sobie paszport. Jak zaś się zgodzę dostaję pełne ubezpieczenie. Mam zagwarantowane wszystko, co finansowo trzeba dodatkowo opłacić. Żebym czuła się pewnie. Wpłaci na moje konto 2 tyś $, jako zaliczkę za pracę, jaką miałam dla niego wykonać i ew. prawa do wykorzystania zdjęć w jego książce. Ostatnio, gdy trafiła mi się podobna gratka, to było w 2007 roku i też w grę wchodziło ok. pół roku pracy, ale zaplata była równa tej zaliczce. Kurczę myślałam sobie byłabym wariatką, gdybym nie skorzystała z takiej niesamowitej okazji. Wtedy w 2007 roku też zaryzykowałam. Skończyło się to pożarem w moich mieszkaniach, ale czy pożar miał z tym coś wspólnego?.
Może raczej jego powód był zupełnie inny.
……………….
Wtedy od samego początku sądziłam, że to była zemsta czarnych mocy, za to, że kiedyś komuś bliskiemu, pokazałam, że nie do końca jego intencje są szczere.
Tak wtedy sądziłam a i dzisiaj jestem pewna, że faktyczny powód był właśnie taki. Do dzisiaj, gdy przechodzę nocą obok schowka, w którym pożar się zaczął, czuję obecność złej mocy.
Coraz słabszą, ale wyczuwalną.
Nie boję się jej, bo nie boję się już niczego, ale wiem, że muszę mieć się na baczności. Nie trzeba pakować się w niepotrzebne kłopoty. Myślę teraz sobie, że czasem warto swoje odczucia zachować dla siebie, bo ujawnienie ich może okazać się dla nas bardzo niefortunne, delikatnie to ujmując.
Rzadko, kiedy ludzie nawet pozornie bliscy rozumieją nasze nawet najszczersze intencje. Każdy z nas jest w określony sposób ukształtowaną osobowością, każdy ma swoje wartości, choć nie każdego wartości są równo gatunkowe. Zastanawiałam się też nad innym moim koleżeństwem. W sumie nie łączyło nas nic, czego nie dałoby się zastąpić. Nie mam zwyczaju tak po cichu wycofywać się z towarzyskich układów, ale, po co robić problem z czegoś, co praktycznie nie istnieje. Tak, więc przemyślałam wszystko i podjęłam decyzję na tak. Zbliżały się kolejne Święta Wielkanocne i wyglądało na to, że jeśli nie zdecyduję znów zostanę sama w łóżku z cukierkami wypełnionymi rumem. Sama zdegustowana, gdy wszyscy moi znajomi będą ze swoimi rodzinami dzielili się Wielkanocnym jajkiem, gdy obok mnie nie będzie nawet psa z kulawą nogą, bo i relację z psem z jego powodów zdrowotnych szlag trafił. Przewróciłam się na drugi bok z trudem dźwigając wilgotne wełniane kołdry. Perspektywa oderwania się od tego była niezwykle kusząca
Termoregulator ogrzewacza cyknął, przypominając o „tu i teraz”. W sumie sporo w życiu już przeżyłam i jeśli to ma być ostatnia moja życiowa przygoda – to, czemu nie. 
Zawsze fajnie jest pozwolić ponieść się fali wyobraźni i 
pokołysać się w ciepłym klimacie na pokładowym leżaku w księżycową noc. 
Zostały jeszcze 2 tygodnie i trzy dni – zobaczymy co z tego wyniknie.

sobota, 3 marca 2018

O kuźwa!!!

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
3 marca 2018 r
~~~~~~~~~~~~~
Spałeś kiedyś w wełnianych rękawiczkach, ja nawet teraz w nich tu piszę o innych ciuchach nie piszę, bo mnie dreszcze biorą.
Nie wiem nawet, jaką mam temperaturę w mieszkaniu, bo mój termometr popełnił samobójstwo.
Urwał się z zaczepu i roztrzaskał na płytkach. Całkiem jak w tym dowcipie, ktoś puka w okno. Kto to? To ja termometr wpuść mnie kuźwa do mieszkania, bo już nie wyrabiam.
Pani była premier apeluje do bezdomnych, żeby w czasie tych mrozów nie wychodzili z mieszkania.
Ja zaś chyba zacznę modlić się w tych rękawiczkach do zarządzającego pogodą, żeby podniósł temperaturę, prosiłam Jarka Kreta, ale on ma swoje kłopoty, żona go rzuciła i popada w lodowatą depresję. 
Muszę, zatem zdać się na czary, albo inne sztuczki. 
Dzisiaj w nocy paliłam liść laurowy, żeby się zrelaksować. 
Przy tym wszystkim cukier skacze mi momentami prawie do 400 obłęd.

piątek, 23 lutego 2018

Nie do końca wybudzona

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
23 lutego 2018 r
~~~~~~~~~~~~~
Od jakiegoś czasu popadłam jak co roku w zimowy sen, więc nie wiele piszę w blogu. Budzę się czasami, by coś zjeść i sprawdzić czy wiosna nadchodzi. Sięgam czasami po lampkę grzanego wina, by mieć ładniejsze sny. 
Zalety przypraw korzennych, to nie przypadek, że w środku zimy we wszystkich najwilgotniejszych, najbardziej zimnych i najciemniejszych rejonach Europy pije się grzane wino.

Wynika to stąd, że w tym okresie organizm jest rzeczywiście zagrożony wirusami, zaś układ immunologiczny dostaje niezłego kopa od wszystkich korzennych przypraw i składników znajdujących się naturalnie w czerwonym grzanym winie korzennym.
Chcę dzisiaj jednak opowiedzieć o roślinie, którą wielu działkowiczów tępi z wielką zaciekłością, mój zaś sąsiad skaził mi całą działkę od lat uprawiamą ekologicznie, jakąś paskudną chemią, bo nie mógł znieść czarnego bzu w granicy.
Bez mojej zgody wylał jakieś paskudztwo z drabiny, wzdłuż całej ponad 20 m granicy, przez co zniszczył mi nie tylko uprawę wielu ziół ale także drzewa rosnące w pobliżu i kwiaty. Dzisiaj między innymi z tego powodu przestałam uprawiać ogród. Boją się jeść tego co w nim rośnie.
CZARNY BEZ: właściwości i działanie.
PRZEPIS
na sok z czarnego bzu
Czarny bez nie tylko zwalczy gorączkę i złagodzi kaszel, ale dodatkowo dzięki dużej ilości witamin i soli mineralnych wzmocni organizm, który szybciej upora się z infekcją. Najsilniejsze właściwości lecznicze mają kwiaty i owoce bzu czarnego. Jak działa czarny bez? Kiedy go zbierać i jak przetwarzać?
Przepisy na sok i odwar z czarnego bzu.
Czarny bez, ze względu na swoje właściwości lecznicze, jest w medycynie ludowej wykorzystywany od wieków.
Krzaki czarnego bzu często tak silnie się rozrastają, że przypominają drzewa.
Ich drobne, białe kwiaty zebrane w baldachy są bardzo ozdobne, ale mają raczej nieprzyjemny zapach.
Także owoce czarnofioletowe, soczyste jagody nie zachwycają smakiem.
 A mimo to zarówno kwiaty, jak i owoce czarnego bzu należą do najcenniejszych surowców zielarskich.

Czarny bez: właściwości lecznicze kwiatów i owoców
Kwiaty czarnego bzu zawierają dużo flawonoidów i kwasów fenolowych, a ponadto kwasy organiczne, sterole, olejek, garbniki, triterpeny, sole mineralne.
Taka kompozycja składników decyduje o właściwościach napotnych i przeciwgorączkowych kwiatów.
Ponadto działają też moczopędnie, uszczelniają ściany naczyń włosowatych i poprawiają ich elastyczność.
Ze względu na właściwości przeciwzapalne stosuje się je także do płukania chorego gardła i okładów przy zapaleniu spojówek.

Jeszcze większą różnorodność cennych substancji kryją w sobie owoce czarnego bzu: m.in. glikozydy antocyjanowe, pektyny, garbniki, kwasy owocowe, witaminy (szczególnie dużo witaminy C i prowitaminy A), sole mineralne (wapnia, potasu, sodu, glinu i żelaza).
Poza właściwościami napotnymi i moczopędnymi mają też lekko przeczyszczające i przeciwbólowe działanie.
Należą do tzw. środków czyszczących krew, poleca się je jako lek odtruwający i pomagający usuwać z organizmu szkodliwe produkty przemiany materii i toksyny w chorobach reumatycznych oraz skórnych.
Owoce czarnego bzu są też stosowane w stanach zapalnych żołądka i jelit, a także jako pomocniczy lek przeciwbólowy w nerwobólach i rwie kulszowej.
Owoce bzu czarnego zawierają m.in. glikozydy antocyjanowe, pektyny, garbniki, kwasy owocowe, witaminy (szczególnie dużo C i prowitaminy A), sole mineralne
 Przepis na nalewkę z czarnego bzu:
1. Owoce przepłucz na sicie, dobrze osącz, wsyp do słoja, zalej alkoholem.

2. Postaw w ciepłym, ciemnym miejscu. Po miesiącu przefiltruj.

3. Z wody i cukru/ja stevi/ ugotuj syrop, przestudź i połącz z alkoholem.

4. Po tygodniu przefiltruj, zlej do butelek, szczelnie zakręć i odstaw w ciemne, średnio chłodne miejsce.

5. Nalewka jest gotowa po ok. 6 miesiącach.
Czarny bez ma szerokie zastosowanie w kuchni i w kosmetyce. Rośnie w parkach i przy drogach, ale nie każdy ma odwagę skorzystać z jego właściwości. Dziki i naturalny, czarny bez jest ekologicznym lekarstwem i środkiem na odporność, z którego korzystano już w XVII wieku. Czarny bez wykazuje również właściwości kosmetyczne. Naturalne kosmetyki uzyskane domowym sposobem pomagają w walce z podrażnieniami skóry, trądzikiem, zaczerwienieniem.

Czarny bez wspomaga ukrwienie skóry, co korzystnie wpływa na kondycję cery dojrzałej. Bez, jako kosmetyk, nadaje się do codziennej pielęgnacji, a uzyskane z jego kwiatów preparaty są świeże i organiczne - całkowicie w zgodzie z naturą. Substancje zawarte w czarnym bzie - witaminy i substancje mineralne - przyspieszają gojenie się ran, działają przeciwutleniająco i regenerująco.
Czy czarny bez jest trujący?

Szkodliwe dla zdrowia są surowe owoce bzu czarnego, ponieważ zawierają sambunigrynę oraz prunazynę.
 To substancje, które mogą wywołać zatrucie objawiające się nudnościami, a w cięższych przypadkach także wymiotami. Owoce poddane obróbce termicznej (gotowanie) lub ususzone pozbawione są tych związków, dlatego można je bezpiecznie spożywać.
Te toksyczne substancje może znaleźć także w korze i liściach czarnego bzu. Nie ma ich za to w kwiatach czarnego bzu - są one jadalne i można je wykorzystywać w kuchni, np. do przyrządzania sałatek.

Kiedy i jak zbierać czarny bez?
Niegdyś w zielarskiej aptece wykorzystywano także liście i korzenie czarnego bzu, ale obecnie podstawowym surowcem są kwiaty i owoce ze względu na ich znacznie silniejsze właściwości lecznicze.
Kwitnące baldachy zbiera się w maju i czerwcu, gdy część kwiatów jest jeszcze nierozwinięta.
Nie wolno ich suszyć na słońcu, bo ciemnieją i tracą właściwości lecznicze.
Natomiast zbierając owoce (w sierpniu i wrześniu), ścina się całe baldachy dopiero wtedy, gdy wszystkie jagody są dojrzałe, czarne i lśniące. Szypułki należy usunąć po wysuszeniu.

Czarny bez: preparaty apteczne
Czarny bez jest składnikiem wielu preparatów zielarskich. Kwiaty wchodzą w skład m.in. mieszanki Tussiflos o działaniu przeciwkaszlowym i wykrztuśnym, pomocnej w zwalczaniu suchego, męczącego kaszlu. Owoce są jednym ze składników preparatów stosowanych m.in. w zaparciach (np. Normosan) i w chorobach skóry, głównie łuszczycy (np. Betagran), oraz podstawą mieszanek o działaniu przeciwzapalnym i napotnym (np. Agryflos), pomocnych zwłaszcza przy przeziębieniu i kaszlu.

Zrób to koniecznie!!!
PRZEPIS na odwar z kwiatów czarnego bzu
Łyżkę kwiatów czarnego bzu zalej szklanką zimnej wody, doprowadź do wrzenia i gotuj na małym ogniu przez 5 minut. Odstaw na 15 minut, przecedź. Pij 2-3 razy dziennie po 1/3 szklanki jako środek napotny, przeciwgorączkowy i moczopędny.

PRZEPIS na sok z owoców czarnego bzu
Owoce czarnego bzu ogrzewaj w garnku, aż puszczą sok, rozetrzyj je na miazgę i przeciśnij przez gazę. Zagotuj sok z miodem (1 część miodu na 10 części soku), rozlej do ciemnych butelek. Pij 2-3 razy dziennie po szklance rozcieńczonego soku (50 g soku uzupełnij gorącą wodą) przy przeziębieniu, zaburzeniach trawienia, nerwobólach.
Przepis na olejek do masażu z owoców czarnego bzu
Cellulit, pojawiający się najczęściej na brzuchu, udach, pośladkach, jest prawdziwą zmorą współczesnych kobiet. Skórka pomarańczowa atakuje kobiety (znacznie częściej niż mężczyzn), ponieważ ich tkanka łączna nie jest wystarczająco mocna. Zawarte w czarnym bzie duże ilości witaminy C wzmacniają tkankę łączną.

Sposób przygotowania: owoce czarnego bzu oddziel od baldachów (potrzebujesz 500 g owoców), dokładnie umyj i osusz. Następnie wsyp owoce do garnka i gotuj przez ok. 10 minut. Nie zapominaj o ciągłym mieszaniu, inaczej owoce się przypalą. Na koniec przelej sok z owoców przez czystą gazę do miski. Po kilku godzinach zauważysz jak olej wypływa na wierzch, wtedy można go ostrożnie zbierać łyżeczką.
 Olej należy przelać do butelki z ciemnego szkła i odstawić w chłodne, ciemne miejsce.

Masuj miejsca dotknięte cellulitem olejkiem do masażu z czarnego bzu. Masaż wykonuj energicznie, kolistymi ruchami. Nie zmywaj od razu olejku i pozwól, by nasączył skórę. Masaże powtarzaj regularnie, nawet kilka razy w tygodniu.
Przepis na kąpiel antycellulitową z kwiatami czarnego bzu
Dwie garstki kwiatów czarnego bzu włóż do bawełnianego woreczka, który następnie włóż do wanny z ciepłą wodą. Relaksuj się w kąpieli przez 15-20 minut, a następnie połóż się do łóżka lub owiń ciepłym szlafrokiem. Kąpiel wspomaga krążenie, rozgrzewa. Regularne kąpiele w połączeniu z masażami skutecznie pomagają zwalczyć cellulit.
Świeże kwiaty możesz zastąpić naparem. Wystarczy kilka garści kwiatów czarnego bzu zalać litrem wrzątku i parzyć przez 10 minut. Gotową miksturę można od razu wlać do wanny z wodą.
Przepis na maść do rąk i ust z kwiatów czarnego bzu
Składniki:

garść kwiatów czarnego bzu,
200 ml oleju z ostu,
40 g wosku pszczelego,
1/2 łyżeczki tynktury z propolisu.
Sposób przygotowania: kwiaty czarnego bzu zalej olejem z ostu i podgrzewaj, aż w oleju pojawią się bąbelki (nie podgrzewać na otwartym ogniu). Miksturę pozostaw do ostudzenia na całą noc. Następnego dnia znowu podgrzej i przecedź przez sito. Dodaj wosk pszczeli i podgrzewaj ciągle mieszając, aż wosk się roztopi. Zdejmij miksturę z kuchenki i dodaj tynkturę z propolisu. Ciepłą (dobrze wymieszaną) maść przełóż do słoika i odstaw w chłodne, ciemne miejsce. Tak przechowywana maść jest przydatna do użytku przez cały rok.

Maść z kwiatów czarnego bzu doskonale nadaje się do pielęgnacji spierzchniętej, szorstkiej skóry rąk i stóp oraz do nawilżania warg.
Przepis na wodę z kwiatów czarnego bzu rozjaśniającą piegi
Popularne piegi, czyli nagromadzenie pigmentu w skórze, powstają najczęściej pod wpływem światła słonecznego. Nie każdy lubi te brązowe kropeczki na swojej skórze i tu może przyjść z pomocą czarny bez. Woda przyrządzona z kwiatów czarnego bzu pomoże na długo rozjaśnić znienawidzone piegi.

Składniki:

garść kwiatów czarnego bzu,
dwa litry wody,
50 g alkoholu (90%).
Sposób przygotowania: żaroodporne naczynie napełnij odszypułkowanymi kwiatami czarnego bzu i dokładnie je zgnieć. Dolej gotującą się wodę. Gdy mikstura lekko ostygnie, wlej do niej alkohol. Naczynie przykryj bawełnianą ściereczką i odstaw na kilka godzin w ciepłe miejsce. Na koniec mieszkankę ostudź całkowicie, odcedź z kwiatów i przeleć do butelki z ciemnego szkła.
Od ponad 600 lat, raz na cztery lata (rytm jak na olimpiadach), celebrowany jest - ze średniowiecznym ceremoniałem - wybór Króla Bzu.
Jeszcze 300 lat temu to nobliwe stowarzyszenie miało pokaźną plantację czarnego bzu, zlokalizowaną pod Londynem.

Zazwyczaj można się spotkać z nalewkami, zrobionymi z kwiatów bzu czarnego (sam piłem, dobre) – o jasno-słomkowym kolorze. Ale w książce pt. "Nalewki lecznicze – tradycyjne i sprawdzone przepisy”, znalazłem przepis na nalewkę z czarnego bzu. 1 kg owoców, zalany 1 litrem spirytusu, odstawiamy w ciepłe miejsce. Po tygodniu dodać syrop z cukru (25 dag na 0,5 l wody) i odstawić na kolejny tydzień. Potem przefiltrować. Z przepisu wynika, że ekstrakt zawierać może substancje z pestek (nasion). Zatem nie powinien surowiec być poddawany dłuższej maceracji (podobnie jak w przypadku nalewek na wiśniach z pestkami). Ale w przypadku nalewki z czarnego bzu kluczowe jest dawkowanie: 1 łyżka stołowa dwa razy dziennie między posiłkami. Bo to lecznicza nalewka a nie wódka weselna.

Na co pomaga taka nalewka?
Wedle wspomnianej książki działa napotnie (a więc działa oczyszczająco), moczopędnie, łagodzi gorączkę, pomaga w przewlekłych zaparciach.
Ale nie samą nalewką można się kurować (chyba, że akurat nalewk z kwiatów a nie owoców). Napar z kwiatów działa napotnie, moczopędnie, ściągająco i słabo dezynfekująco. Stosuje się przy przeziębieniach, chorobach wątroby (żółciopędnie). W stosowaniu zewnętrznym stosuje się do płukania jamy ustnej, kompresów i ciepłych okładów. Ten sam czarny bez ale różne części (owoce, kwiaty). Tu znajdziesz różne przepisy na wykorzystanie czarnego bzu.







Archiwum bloga