czwartek, 27 maja 2021

Horror urodzinowy

Bajsza

 Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie za zgodą autora

„non omnis moriar”- Horacy

~~~~~~~~~~~~~~  

 27 maja 2021 r

Miałam chyba nie doczekać kolejnych urodzin.

Już wiem jak wygląda zejście cukrzyka, i wcale nie jest takie słodkie.

Ale po kolei. 

Przed wczoraj w nocy wstawiłam pranie, czyli zdjęłam z siebie wszystko i wrzuciłam do pralki. 

Poszłam spać. Obudziłam się po 2 godzinach, jako, że ciągle we mnie siedzi to idiotyczne poczucie obowiązku.

Zatem obudziłam się o 3 w nocy i podreptałam wyjąć pranie.

Okazało się jednak, tak mi się zdawało, że pranie się nie skończyło tylko utknęło przed wirowaniem.

Czekałam i nic, zaczęłam kombinować, żeby nie uszkodzić drzwiczek od pralki. 

Należy tu nadmienić, że jak ktoś mnie zbudzi z pierwszego snu jestem zwykle kompletnie nieprzytomna i wściekła jak przyduszona osa.

Dawniej takie numery robiła mi ciotka, aż się bałam kłaść spać, bo tylko czekałam że zadzwoni.

Dochodzę do siebie po takim przebudzeniu z godzinę. Zatem ukucnęłam przy drzwiczkach pralki i drzemiąc  kombinowałam jak je otworzyć.

Nogi mnie bolały, szczególnie prawa, chyba nad kolanem, coś mi się tam robi, bo kucanie jest bardzo bolesne. 

W końcu drzwiczki otworzyłam okazało się, że pranie jest kompletnie mokre. 

Ustawiałam różne programy, ale jakoś nie chciało ruszyć. 

Byłam w tych kuckach w pół śnie. Zła jak diabli, bo chciało mi się spać. 

W końcu wkurzona na total wyjęłam pranie na suszarkę i poszłam spać. 

Niestety wybudziłam się i nie mogłam już zasnąć. 

Po godzinie weszłam do kuchni stała cała w wodzie, więc oczywiście miałam już do 6 zajęcie. 

Później odpaliłam allegro i zaczęłam szukać jakiejś pralki i znalazłam MINI PRALKA WIRÓWKA 3KG DOMOWO TURYSTYCZNA. 

Na szczęście już oprzytomniałam i nie zamówiłam jej. Może, dlatego że znalazłam w antrakcie 

Trenera UST MIĘŚNI POWIĘKSZAJĄCEGO USTA  

- tak mnie rozśmieszył, że kompletnie się obudziłam. Postanowiłam zastanowić się, co dalej mam robić. Znaczy nie z tymi ustami P. ale z ta pralką. 
Bo trenera ust kupię oczywiście to super prezent urodzinowy dla pruderyjnych.

To jeszcze nie koniec tej szalonej urodzinowo-konającej opowieści. 

Miałam odebrać parownicę do prasowania, więc czuwałam na kuriera, żeby go nie przegapić, oczywiście sen mnie pokonał i przegapiłam, ale mój sąsiad z góry odebrał i położył na pudłach w holu. Problem jego i mój jest taki, że on zawłaszczył sobie mój kabel od domofonu. Jest to człowiek niezwykle oszczędny i jak może gdzieś zachachmęcić to tego nie odpuści.

Zatem była okazja podpiąć się pod mój prąd i to zrobił pozbawiając mnie domofonu.

Mogłabym go odciąć, ale „niech se ma stać mnie na to” 

Ja mam emeryturę 5 x niższą, ale niech mu będzie. Musi otwierać furtkę wszystkim i odbierać przesyłki, chyba, że się zbuntuje – wtedy go odetnę. 

Oczywiście dzień się nie skończył, piękny dzień Dzień Matki. 

O 20 z minutami zauważyłam, że dzwoniła Aga, postanowiłam oddzwonić, nie słyszałam dzwonka, może po tych przejściach w końcu podsypiałam na filmie „Statek widmo”.

Aga smsem pytała czy dostałam kwiaty. 

Jakie kwiaty myślę?

Zadzwoniła, jakie kwiaty pytam? 

Wysłałam mówi i napisali mi, że doręczyli. 

Cholerka sprawdzę może sąsiad z góry odebrał i położył na pudłach w holu.

Oczywiście kochanie, jakie piękne, szkoda, że się tu tak marnują bez wody. 

Chodziłam z tymi kwiatami jak zaczadzona są cudne tylko nie mogłam znaleźć wazonu, w którym dałoby się je zmieścić. Wsadziłam je do plastikowego pudła od miksowania i przyniosłam z pełnym wody do pokoju, ale mi się gibnęły i zalały mi nie tylko cały nowiutki dres, ale i podłogę pod łóżkiem.

Tragedia myślę sobie niech to szlag w kuchni powódź, tu powódź „czy ja ojca matkę zabiłam”, żeby mi tak się wszystko pieprzyło w Dniu matki? 

Łażę z tym mopem z kuchni do pokoju i na odwrót i klnę jak szewc. 

Postawiłam kwiaty na kominku w holu w babci Marysinym krysztale do ponczu, na szczęście go nie wyrzuciłam i w nim są bezpieczne.

Musiałam znów się rozebrać do rosołu i trzeci dres założyć, na szczęście mam ich sporo. 

Ciśnienie mi skoczyło 156/70/ a tętno 65 chyba za niskie. Wzięłam tabletkę. 

Wszystko w domu się suszy o 24.00 Włączyłam pralkę na pusto, bo prąd mam tańszy i wystartowała jakby nigdy nic. 

Pierze normalnie. 

Po przemyśleniu dzisiaj doszłam do tego, że pranie zwyczajnie się jeszcze nie skończyło a ja próbowałam pralkę naprawiać, byłam nieprzytomna i tyle. 

O 1.09 przypomniało mi się, że insulinę wstrzykiwałam o 17 tej. 

Sprawdziłam cukier 257 nic dziwnego tyle godzin. Wstrzyknęłam sobie normalną dawkę szybkodziałającej i poszłam spać. 

O 3.55 przez sen zaczęłam jeść z puszki stojącej przy łóżku Wafer Sticks wafelki orzechowe, byłam nieprzytomna tylko czułam jak pot płynie mi pod włosami, dziwne uczucie.

Nie wiem ile zjadłam tych wafli, ale nie mało. 

Zwykle dziennie jem jednego. 

Obudziłam się, bo w śnie jedząc te wafle uświadomiłam sobie, że coś jest nie halo z cukrem. Półprzytomna zmierzyłam ponownie, miałam, 77 czyli szłam do nieba zajadając się we śnie waflami orzechowymi. Gdybym się nie obudziła, nie miałabym kolejnych urodzin.

To jak na razie koniec urodzinowego horroru.

Wszystkim miłym kolegom dziękuję, za życzenia urodzinowe – jesteście kochani. 

A miało być o bluszczyku kurdybanku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga