Gdy odlatują motyle
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści
– jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/
mnie mój 2 blog
Rozdział 49
˜˜”*°•◕❤◕•°*”˜˜
Nie wiem czy kiedyś
miałaś takie odczucie, że przeżyłaś „jakoś” kolejny dzień.
Jak by go podsumować,
to wcale nie był taki najgorszy.
Szabajowi chyba się
polepszyło, deszcz przestał lać i koc się suszy przy rozgwieżdżonym niebie.
Zjadłam na kolację
kanapkę z masełkiem i twarożkiem i ….
Cudne są te orliki.
~~~~~~~
Jakiś aparat pisze do
mnie smsy i twierdzi, że jest moim J…. i przytula mnie gorąco.
Kimkolwiek jest to
miłe, że się pochylił nad moim smutnym losem i mnie przytula, choć smsowo.
Chyba nawet dzwonił do
mnie, ale ma pecha, bo wychodzę czasami bez telefonu do kuchni czy do ogródka,
czy z Szabajem na siusiu, by popatrzeć na gwiazdy.
Nikt do mnie normalnie nie
dzwoni, więc zapominam o istnieniu telefonu.
Jest jeden taki ostatnio,
co dzwonił i coś tam mówił, że razem i u niego.
Ma ogromny „+” - własny
dom i mogłabym nie marznąć zimą, ale czy byłabym w stanie poświęcić nie tylko
niezależność, ale jeszcze aż tak obniżyć loty, by latać tuż nad ścierniskiem –
chyba na dłuższą metę wolę jednak wolność i San Francisco.
~~~~~~~
Cholerny BANDZIOR znów
zżarł kolejnego małego ptaszka, żeby, chociaż zjadł z głodu, ale on zagryzł i
wypatroszył mu tylko serduszko. Mama szczygiełka, która tak ciężko pracowała
całe dnie i zbierała liszki dla piskląt, teraz siedzi na moim płotku i chyba
płacze, bo ani nie śpiewa ani liszek nie szuka. Przytuliłabym ją do serca, ale
pewnie by tego gestu nie zrozumiała – rany jak ja nie cierpię kotów.
Już jej przeszło i śpiewa.
~~~~~~~
Już jej przeszło i śpiewa.
Teraz moja eksperymentalna
dieta dla cukrzyka w wieku hi, hi kompletnie dorosłym a nawet chylącym się ku….
Postanowiłam eksperymentować
na tzw. żywym organizmie
Dziś o 15.46 mam cukier
96, tabletkę brałam o 11.00
2 dzień jem posiłki z
sosem ziołowym.
Wczoraj był krupnik z
kaszą gryczaną, dziś głupi Jasiek, czyli fasolka po mojemu, bo chodzi o ten
sos.
W skład sosu wchodzą
następujące zioła i rośliny
2 listki poziomki
2 listki porzeczki
czarnej
2 listki lubczyku
4 drobne listki
czereśni
4 drobne listki
pokrzywy
4 drobne listki rukolii
1 listek jarmużu
2 listki marchewki
4 listki maliny
Mam za mało listków jeżyny,
bo to ona powinna być
2 listki pietruszki
kędzierzawej
2 listki selera
Maleńki kawałeczek
rozmarynu
¼ łyżeczki do lodów
kurkumy
¼ łyżeczki do lodów
cynamonu
¼ łyżeczki do lodów
kminku
¼ łyżeczki do lodów
kolendry
¼ łyżeczki do lodów
majeranku.
½ łyżeczki od herbaty
owocni fasoli
albo morwy białej na
zmianę
Pół liścia laurowego.
Duży ząbek czosnku.
Kilka ziaren pieprzu,
Jedno ziarno jałowca.
Wrzuciłabym więcej ale
nie chcę przesadzić.
To wszystko oprócz
suchych ziół opłukuję nad zlewem i zalewam na sitku wrzątkiem. Wkładam do
pojemnika blendera i dolewam tyle wody, by połowa była przykryta – tu już suche
wsypuję.
Mielę w blenderze. Może
lepiej byłoby nie mielić, bo tu są noże metalowe, ale to lepsze niż długotrwałe
gotowanie.
Powstała papka jest
bazą sosu czy dodatku do zupy.
Filozofia polega na
tym, że wrzucam ją /izolując po zmieleniu od noży blendera/ na koniec gotowania
na 1 minutę. Chodzi o to by zabić jak najmniej wartości.
Mieszanka tych
składników daje niesamowity aromat.
Teraz pomyślałam, że
dla aromatu można dać liść winogrona, ale ja mam ich jeszcze za mało.
Nie ukrywam, że po tej
fasolce padłam. Jest ciężko strawna a sos był wzbogacony jeszcze sokiem
pomidorowym z działki i skwareczkami z szynki.
Początkowo myślałam, że
żołądek mi pęknie, nie zjadłam dużo i łupin fasoli nie jadłam, bo były za
twarde. Nie ma jak młoda fasola. Jednak teraz przed 18 tą czuję się już
doskonale i na jutro ugotuję wieczorem rosołku. Szkoda, że nie mam szczęśliwego
kurczaczka.
Niestety nie można mieć
wszystkiego.
Przytulający mnie
przestał dzwonić i pisać smsy.
Jacy ci mężczyźni są
leniwi zaczną i później już nic im się nie chce. Całkiem jak ten kot bandzior.
Jak to było babciu?
„Jak chcesz liczyć,
licz na siebie i nawet tego nie bądź pewna.”
Zatem dzięki za ten
jednorazowy gest, już miałam apetyt na rybkę w Sereczynie, ale chyba obejdę się
smakiem. Gdybym tak mój sos z ziół zrobiła i jeszcze mięty dodała z masełkiem
mniam, mniam rybeczko.
Dziś podliczyłam rachunki i znów humor mi się popsuł.
Zostało mało do 9 tego – nie ma mowy o żadnej rybce ani innych luksusach.
Wychodzi po 6 zł 50 gr na dzień. Malutko biorąc pod uwagę, że mam urodziny – to
po prostu smutno.
A co tam jem liście a
dla Szabaja mam jego chrupki, jakoś przeżyjemy. Jak co to niech Szabaj zapoluje
na kota.
Cudna pogoda chwasty do
wyrywania pojękują z ogrodu, ale jakoś mi się dzisiaj nie chce. Myślałam kupić
jeszcze ze 4 krzaczki pomidorów, ale już też nie mogę. Szkoda.
~~~~~~~
~~~~~~~
Humorek
mi się poprawił, bo listonosz mi przyniósł, 40 zł nadpłaty z laptopa, zatem
jestem bogata mam 8. 50 zł do końca, czyli jakby po pół rybki w Sereczynie
dziennie. Słonko i odrobina radości, jakie to fajne.
Wysiałam czarnuszkę, bo wczoraj znalazłam nasionka z zeszłego roku.
Wysiałam czarnuszkę, bo wczoraj znalazłam nasionka z zeszłego roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam