czwartek, 27 marca 2014

Tai chi w fiołkach tańczącej z grabiami - rozdział 31

 Gdy odlatują motyle
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest niemożliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 31
Przerwa na kawę, ale chyba na dzisiaj zakończę ćwiczenia w ogrodzie,
bo się zachmurzyło i zanosi się na deszcz.
Najpierw obejrzałam instrukcję dla początkujących, bo kiedyś ćwiczyłam,
ale wyparowało mi i potrzebowałam się wspomóc teorią.
Później obejrzałam ten film, 

bo pokazuje technikę, na niej już później można improwizować w
zależności od możliwości fizycznych. Oczywiście przeplatam to grabieniem
trawnika, bo ogród po zimie jeszcze nie całkiem uporządkowany.
Praca w ogrodzie stanowi aktywną medytację tak jak tai chi, ja
staram się ukierunkowywać myślenie.

Wczoraj znalazłam na Facebooku zdjęcie, które mnie kompletnie
rozwaliło. Nie, dlatego, że takie piękne, a może właśnie, dlatego, że takie
cudowne. 

Kiedyś dawno temu zrezygnowałam z uczucia, które było dla mnie ważne,
ale wtedy miałam świadomość, że jak pozwolę mu „nas” omotać spowoduję to, że
nasze uczucie zrujnuje inny rodzinny układ, który na pewno nie był idealny, ale
były w nim już dzieci i wnuki. Odcięcie się od tej więzi spowodowałoby zapewne
wieczną tęsknotę z dziećmi wnukami – zrozumiałam, że pewnie podświadomie winą
obarczano, by mnie. Zresztą ja sama pewnie miałabym nieustanne wyrzuty
sumienia. Jestem mimozą, motylem za delikatna do robienia podłości a tamta
nasza miłość miała pod podszewką podłość, która wtedy nas mało obchodziła, ale
wcześniej czy później oboje byśmy sobie 
ją uświadomili. 
Wczoraj zobaczyłam to zdjęcie, jak człowiek, którego po swojemu kocham do dziś, dźwiga pod pachą swoją najmłodszą wnusię i żadne poloty serca nie są warte tego, by stracić w życiu taką chwilę.
Ćwiczyłam to tai chi i myślałam o tym, że mimo rozdartego serca podarowałam komuś to, z czego chciał zrezygnować pod wpływem spóźnionego uczucia.
Takie sytuacje nie są łatwe, czasami rezygnujemy z własnego szczęścia, ale mam świadomość, że szczęście, jeśli budowane jest na cudzym nieszczęściu wcześniej czy później będzie nas bolało.

Gdyby wszyscy tak myśleli, mój związek nie musiałby się rozpaść, no cóż „każdy jest kowalem……”
Kawka wypita, jeszcze łyknę Siofor, deszcz nie pada, więc skoczę troszkę jeszcze potańczyć z grabiami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga