piątek, 8 kwietnia 2022

Bardzo mroczna historia cz. 5

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi

Ściąganie pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści - jest zabronione – objęte prawem autorskim.

8 kwietnia 2022

 „non omnis moriar”- Horacy

Ojciec kochał dzieci i psy.

 Jego siostry miały już dzieci, spędzał z nimi sporo czasu i bardzo lubił ten czas.

Nim się urodziłam ojciec czekał na kolejnego syna i zapowiedział lekarzowi położnikowi, temu samemu, który odbierał mnie prywatnie w łódzkim domu dziadków na Alejach Kościuszki 37 - /tak jak brata/, że, gdy umrze mu kolejny syn, to tu ma pistolet – pokazał mu go i siedział pod drzwiami „zabiję Cię jak dziecko będzie martwe”.

Lekarz był przywieziony z Pabianic nazywał się Pieszak i był wybitnym specjalistą.

Urodziłam się jak brat z sinicą/cyjanozą/, nie dawałam znaków życia.

Mama mówiła, że lekarz wychodził ze skóry by mnie ocucić i uratować.

W końcu udało mu się, – więc lekarz przeżył ja też.

Sądzę jednak, że ojciec był rozczarowany, czekał przecież na syna.

W niecałe 3 miesiące po moim urodzeniu mama przeprowadziła się do swojej mamy, babci Poli w Pabianicach.

 

Dla mnie jak dzisiaj o tym myślę było to dziwne, bo babcia Pola zakochana w swoim przedszkolu na pewno nie kwapiła się, by mamie pomagać w opiece nade mną.

Mama też była zawsze raczej lekkoduchem, zatem wysyłanie żony do Pabianic do teściowej, gdzie warunki mieszkaniowe były gorsze niż w Łodzi wydaje się dziwne.

Dziwił mnie też fakt, że, mimo iż nie byłam chłopcem, ojciec, który kochał jak twierdziła mama dzieci, tak łatwo zgodził się na rozstanie z oczekiwanym dzieckiem.

Po latach zaczęły do mnie docierać plotki, że ojciec i teść, czyli jego ojciec Józek mieli wtedy wspólną kochankę/kołnierzykarkę, – czyli osobę, która szyła kołnierzyki w firmie/ i która ponoć z jednym z nich była w tym czasie w ciąży.

W domu teściów coraz częściej były awantury z tego powodu.

 Mama tłumaczyła mi, że byłam chorowita i dla mojego dobra przeniosła się z przemysłowej Łodzi do Pabianic, ale ja czuję tu teraz 2 dno, o którym mama nie chciała mówić.

Ojciec podobno w każdą sobotę i niedzielę był u nas w Pabianicach, ale czuło się, że były to kurtuazyjne wizyty.

 Tych wizyt ojca do jego śmierci nie było wiele, pozostał mi po nich pluszowy różowy piesek i prawdziwy srebrny owczarek niemiecki, /Diana/, wytresowany by chronić mnie przed porwaniem cyganek, których w okolicy nie brakowało.

Mój ojciec jednak nie przyjechał do Pabianic na mój chrzest, ponoć, dlatego, że ojcem chrzestnym był jego ojciec, czyli dziadek Józef.

Po tym chrzcie była straszna awantura w domu łódzkich dziadków, to było niecałe 2 miesiące przed tajemniczą śmiercią mego ojca.

O tym dowiedziałam się wiele później.

Pytałam mamę, często o śmierć ojca?

Zawsze odpowiadała mi podobnie;

„Szczegółów nie znam tylko z opowieści jego rodziny wiem, co się stało”.

To był ciężki czas dla ojca, miał za ledwie 27 lat, urodziła mu się po śmierci syna, córka, jego kochanka była w ciąży nie wiadomo czy z nim czy z jego ojcem.

Firma, która dawała mu tyle radości została przejęta przez państwo on, co prawda został prezesem, ale już nie mógł nią kierować tak jakby chciał.

Był w nieustającym sporze z własnym ojcem, którego nie wątpię kochał, sprawiał licznymi awanturami cierpienie matce.

Rozstał się z żoną.

Gdzieś na świecie w dalekim Ostrzeszowie żył jego synek z czasów obozowych

Ojciec kochał dzieci, lubił bawić się z moimi kuzynami, 

Ale po trochu zaczął zapijać smutki.

Wiele lat później usłyszałam jak mężczyzna, z którym miałam dziecko i mieszkałam, opowiadał naszym wspólnym znajomym, że mój ojciec był alkoholikiem.

Mówił to po to, by zdyskredytować chyba mnie - wiadomo/córka alkoholika/.

Nie mówił o tym, że jego własny ojciec miał tzw. tygodniówki, /czyli znikał na tydzień z domu i pił z kumplami w działkowej świetlicy, kompletnie zapominając o rodzinie/.

Był zwykłym pijaczkiem.

Teściowa moja, którą bardzo szanowałam, choć była prostym, ale dobrym człowiekiem, też lubiła sobie „chlapnąć”, nigdy jednak nie była pijana, choć sama widziałam pędziła bimber ze śliwek a plotki krążyły, że przystawiał się do niej parobek „kołtuniarz”. 

Chyba z powodu tego bimbru, bo nie z powodu urody.

No cóż jedni widzą słomkę w cudzym oku a belka we własnym im nie przeszkadza.

Jeśli nie możesz kogoś zdyskredytować, bo mu do pięt nie dorastasz, szukasz sposobu, by ośmieszyć jego rodzinę.

Przecież dziecko kogoś takiego nie może być wartościowe, taki człowiek to śmieć – tak inni powinni myśleć.


Był to okres, gdy wzięłam urlop dziekański z powodu ciąży i robiłam wszystko, by jak najszybciej wrócić na studia.

Potrzebowałam wsparcia, ale okazało się, że moja nowa rodzina miała dla mnie inne plany.

Kombinowano jakby mnie wykorzystać z pożytkiem dla nich.

Siostra męża miała 2 podrośniętych /6 i 7 lat/dzieci, ale w 2 miesiące po mnie urodziła 3 dziecko chłopaka.

Miała nianię ze wsi prostą dziewczynę, jednak oni wymyślili, że byłoby taniej i lepiej, gdybym to ja zajęła się jej dziećmi zamiast kontynuować studia.

Powiedzieli mi to, /na co Ci są potrzebne studia?

Masz skończone Studium Nauczycielskie, do pracy iść nie musisz, my Ci „coś tam” za opiekę nad dziećmi będziemy płacić/.

Byłam sierotą, po co sierocie studia jak może być „nianią u Państwa”?

Taki plan wymyślono na moje dalsze życie.

Na szczęście nie poddałam się.

Wróciłam na studia i skończyłam je z wynikiem bardzo dobrym.

Jego rodzina miała się za coś lepszego, byli tzw. „prywaciarzami”. Teściu miał 3 czy 4 krosna, na których tkał kapy do Rosji i nieźle kombinując miał z tego sporą kasę. Chwalili się, że po wojnie mieli złoto w glinianych garnkach ukryte w piwniczce pod podłogą kuchni.

Jak się „na lewo” kupowało przędzę można było z tego całkiem nieźle żyć.

A moja rodzina no cóż, już praktycznie nie istniała, w każdym razie nikt jej nie znał.

Pabianicka babcia umarła, gdy miałam 18 lat, zostały tylko tzw. pociotki, którymi „Państwo” gardziło – nigdy ich do siebie nie zapraszało, nawet mojej mamy.

Rodzina ojca też nie istniała w każdym razie nie ujawniała się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga