wtorek, 5 kwietnia 2022

Bardzo mroczna historia cz. 4

 Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi

Ściąganie pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści - jest zabronione – objęte prawem autorskim.

5 kwietnia 2022

 „non omnis moriar”- Horacy

Obawiam się, że roślinki mi pomarzną i będę musiała kupić gotowe sadzonki.

Wyniosłam je do atelier, bo tam są południowe okna i jest dużo słońca, ale nie ma grzania.

Niestety przy lampie część wykiełkowała, ale słabo rosła.

Wczoraj zrobiłam jeszcze kolejne zakupy, bo skończyły mi się ulubione owoce.

Mój organizm jest dziwny, zimą miałam śpiewkę na jabłuszka, kupiłam tyle, że jeszcze mam.

Teraz mam apetyt na pomarańcze i mandarynki a nawet na banany, których dawniej nie jadałam wcale.

Kupiłam też ziemniaki 12 kg na zapas.

Mam już wszystko, ale zmęczyłam się bardzo, paczki były ciężkie, duże i trzeba było przenieść je do przedpokoju, bo tam jest chłodno a ja na wiosnę kompletnie straciłam siły.

Kupiłam sobie też rybki, bo mnie na nie wziął apatyt.

Troszkę lepiej się czuję, nie chciałam Ci pisać, ale bolało mnie też w okolicach serca i to mnie martwiło.

Byłam do tzw. kitu.

Podejrzewałam, że to może być koniec albo zawał, albo wylew. 

Jestem cykor czasami wpadam w panikę, nie to żebym się bała, ale nic nie mam jeszcze przygotowanego na taką podróż. Dzisiaj jest dużo lepiej.

Mam nawet lepszy apetyt.

Skoro dzisiaj jest prima aprilis to może spróbuję skończyć tę moją mroczną historię.

Nie miałam nastroju i zrobił się 4 kwietnia.

To prawda jestem bardzo chimeryczna i to nie tylko jest sprawa psychiki.

Mój organizm staje się chimeryczny.

Dziwnie ostatnio żyję budzę się na dobre tak koło 17 tej. Jeszcze bujam się jak sierota z domu dziecka przez godzinę a później po godzinie znowu bierze mnie senność. Jako dziecko tak się bujałam

Zmuszam się by sprawdzić w Onecie, czy Putin nas nie zaatakował i walczę z sennością.

Szczerze to nawet nie chce mi się cukru sprawdzać. 

Zaoszczędzam insulinę dzięki temu.

Zdroworozsądkowo coś zjadam. 

Cokolwiek, by mieć siłę spać. 

Dlatego, mimo, że mam już wszystko napisane - to nie wstawiam, bo Chimera mną włada.

Putin jeszcze się za nas nie zabiera. 

Wyczytałam jednak, że Alain Delon zdecydował się na eutanazję.

Jaki to proste. 

5-tego czyli dzisiaj wyszłam na trochę do ogrodu.

Niestety do teraz mam niesmak, bo spotkałam się z moim ex em, który „ni z gruchy ni z pietruchy” mnie zwyzywał, twierdząc, że ja sama odcięłam sobie domofon i nie wiedzieć, czemu teraz na tym moim kablu jego domofon działa, znaczy działał, ale kasując kolejne drzewo orzecha włoskiego, zerwał go spadającą gałęzią.

Tak mi się znowu przykro zrobiło, bo to totalne kłamstwo, ale nie to mnie boli tylko to, że dalej nie potrafię się z nim kłócić i może mnie zbesztać na ulicy jak chce a ja słowa z gęby nie mogę wydobyć tylko łzy mi się do gardła cisną i w końcu uciekam do siebie.

Mam swojego Putina w obejściu, agresora, który mnie dręczy i upokarza.

Zastanawiałam się, dlaczego to robi, początkowo myślałam, że jest na mnie wściekły, że napisałam o jego ojcu, że by pijaczkiem, ale to jeszcze nie opublikowałam, więc nie o to chodzi. 

Teraz przypomniały mi się sytuacje, o których już dawno zapomniałam.

Jego matka mnie akceptowała, nie lubiła to byłoby nadużycie, akceptowała to odpowiednie słowo, czasami coś drobnego mi dawała w tajemnicy przed wszystkimi – twierdziła, że są zazdrośni, jednak jego ojciec mnie nie lubił i nie akceptował. Starałam się jak mogłam, żeby mnie polubili.

Robiłam im np. galaretki z bitą śmietaną i bakaliami na podwieczorek.

Chętnie je jedli u teściowej takich rarytasów się nie jadło. 

Czasem na sobotę robiła pyszne ciasto, ale galaretki były rarytasem.

Kupiłam nawet syfon do bitej śmietany.

Teściu widział jak wyciskam ją na galaretki.

Gdy wyszłam z kuchni chciał podebrać sobie trochą śmietany i odkręcił nasadkę z nabojem, śmietana eksplodowała i zapryskała teściowej cały sufit i ściany w kuchni.

Była wpadka, ale nie to, że wszyscy się śmiali z niego spowodowało, że mnie nie lubił.

Byłam sierotą a oni byli zamożni. Teściu pomagał nam finansowo jak zaczęliśmy budować dom.

Wkurzało go to, że ja sierota kupowałam do domu włoskie płytki do łazienek, jak nie całkiem słusznie sądził za jego pieniądze.

 Jego nie jego, nie o to chodziło, tylko o to, że ja chciałam mieć wszystko na tip-top.

Kiedyś sobie popił na imieninach i mi wykrzyczał, że jak pójdziemy na swoje to będziemy „tynk ze ścian jedli”.

Miał raka krtani, korzystaliśmy ze wspólnej łazienki i on używał mojej szczoteczki do zębów, kiedyś go na tym przyłapałam. 

Robił to chyba złośliwie, żeby mnie tym rakiem zarazić?

Jeszcze jedno zdarzenie najobrzydliwsze, – gdy umarł, jego syn a mój mąż wrócił z pogrzebu i zaraz po stypie wlazł na mnie jak na kanapę i zgwałcił mnie bez słowa, bez jednego czułego gestu. 

Wtedy znienawidziłam go, od tamtej pory czułam do niego obrzydzenie. Sama myśl o jakiejkolwiek bliskości przyprawiała mnie o mdłości.

Pora kończyć, bo zaczynam, rymować.

No, ale to nie jest jeszcze koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga