środa, 3 kwietnia 2019

Gdy odlatują motyle

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
3 kwietnia 2019 r
~~~~~~~~~~~~~
Coś dziwnego dzieje się ze mną, zauważyłam, że dotąd ubierałam się bardzo kolorowo i nagle nie wiedzieć, czemu zaczął mi się podobać kolor szary i wszystkie jego odcienie. 
Pamiętam jak miałam taki czas, gdy tylko czerń do mnie przemawiała i żaden inny kolor mnie nie kręcił.
Później pojęłam, że czułam się bardzo nieszczęśliwa i stąd ta czerń, to było takie jakby celebrowanie duchowej żałoby.
Teraz te szarości zupełnie nie są w moim stylu a jakoś podobam się sobie w nich i chyba to sprawa zbliżających się moich kolejnych urodzin, jakbym wyczuwała, że czas najwyższy popaść w te nobliwsze tony. 
Dobre perfumy i piękne szarości, przełamane pastelowymi błękitami czasem może delikatnym różem.
W ubiegłym roku kupiłam taką bluzkę szarą, ze srebrnym kapturem w Dźwirzynie i praktycznie całą zimę w niej chodziłam – tak się sobie w niej podobałam – łaskotała mnie letnim słońcem i słyszałam w niej szum morza, szeptały mi do ucha mewy i czarowały zachody słońca, które tak kocham.
Wracam też do zieleni takiej khaki, ale ten okres już też miałam. 
Ją można przełamać różnymi kolorami i wtedy jest radośniejsza i stwarza takie dystyngowane wrażenie hi, hi lekkiego szaleństwa. Mam taką odjechaną bluzę jakby wojskową, ale wystylizowaną w sposób odlotowy. 
Ciągle rodzą mi się nowe pomysły, jeśli chodzi o stroje. 
Już od dziecka miałam swój styl. Pierwszą sukienkę uszyłam sobie przeszywając na babcinym singerze kciuka na wylot.
Sukienka była fantastyczna z żółtego materiału z takimi wstawkami ze szkockiej czerwono-granatowej kraty. 
Dostałam wtedy opr., bo okazało się, że materiał był przeznaczony na coś innego.
…………………
Mieli mi przywieźć wczoraj nowy ruter do Internetu a nikogo nie ma do tej pory. Najzabawniejsze, że przysyłają kolejne smsy już cztery, że to go pakują, przekazują kurierowi itd.
Kurczę, jacy Ci ludzie są niesłowni.
Siedzę w domu kołkiem pogoda jak marzenie drugi dzień.
Fakt, że mam katar i może dobrze, że siedzę w domu, bo trochę wieje.
Ech - trudno jeszcze jeden dzień wytrzymam.
Jutro mam jeszcze coś do załatwienia w tym wizytę u lekarza może dzisiaj przyjadą a ja się w międzyczasie troszkę podkuruję.
…………………….
 Obiadek sobie zrobiłam wczoraj 2 młode ziemniaczki i resztki kurczaka od piersi.
………………….
 Oglądałam żonę Urbana - opowiadała o tym jak wielu mężczyzn kochanką była i myślałam, że padnę, jak powiedziała, że jeden kochanek przyszedł do niej a ona wtedy miała upieczoną cielęcinę, więc go poczęstowała a ten, zamiast podziękować, to mówi; „a ziemniaczki”?.
Okazało się, że cielęcinę upiekła jej mama i dała jej w prezencie. Pogoniła go - ziemniaczków, mu się jeszcze zachciało.
Ale się uśmiałam.
To, co mi się w niej podoba, powiedziała, że nigdy nie angażowała się w te związki.
Nie ten to będzie inny. Pewnie w tym samym czasie miała kilku, no i dobrze tylko do tego trzeba mieć odpowiedni charakter, ja takiego nie mam.
Problem też polega na tym, że ona wtedy była młoda, więc może i piękna, kto to wie.
Teraz jej z tej urody nic już nie zostało i tak przebierać nie mogłaby raczej.
Jednak taki stosunek „nie ten to inny” – to jest dobra opcja.
W końcu nie rodzimy się w niewoli i powinniśmy dać sobie sami prawo do różnych wyborów.
Jeśli zaś przyjąć, że opinie innych ludzi są nam obojętne, bo sami znamy już własną wartość – to, czemu nie.
Cholerka tylko skąd brać tych atrakcyjnych, bo jakieś pokręcone pomioty przecież nie są w stanie mnie zakręcić.
Taki Urban rany boskie – jak jakaś żona mogłaby z nim…..
No nie - sam powiedział, że jest impotentem.
Wierzę mu w tej kwestii na słowo, dobrze, że ma, choć świadomość i niczego nie próbuje na siłę udowadniać.
……………………….
Można się jednak przejechać na własnych wyobrażeniach. Szczególnie ja mam z tym problem, bo moja wyobraźnia ma tendencje do upiększania świata i jest kompletnie szalona.
Zobaczę piękne oczy i buduję na tym resztę wyobrażeń.
Prawda czy realność może być zaskakująco niemiła.
Cholera mimo upływu lat ciągle jestem estetką i mało, co mnie zadowala.
Jakby człowiek, był, choć trochę jak niektórzy ślepy i nie widział defektów tylko wszystko opierał na wyobrażeniach byłoby super - a tak?
Wzrok akurat mam bardzo dobry i każdy włos wyłażący z nosa dostrzegę, czy z uszu. 
Okropieństwo, czemu ja na takie rzeczy zwracam uwagę. 
Sama od października nie malowałam włosów i pewnie wyglądają nieciekawie. 
Wychodzę z założenia, że należy się im też wypoczynek. 
Nawet ostatnio witaminy kompleks kupiłam dla pań 50+, bo dla starszych już nie ma.
Farmaceuci wychodzą z założenie, ze starszym kobietkom już i tak nic nie pomoże.
……………………
Brak fantazji w konwersacji, kojarzy mi się z prostotą, by nie powiedzieć prostactwem.
Czasami to odkrywam w rozmowie na żywo. 
Widać, że się nie klei, brak wspólnych płaszczyzn.
O czym tu gadać, jak nie ma, o czym? 
Tak miałam ostatnio. Mężczyzna ogólnie wydawałoby się do rzeczy 188 cm, czy jakoś tak wzrostu, w ubraniu zgrabny i nawet zadbany. Włosy mu czasami wyłaziły, ale tu mogłabym przymknąć oko, ale brak płaszczyzny do rozmowy uf… bolesny.
Jasne, że można przez jakiś czas zająć się sobą a co później? 
No właśnie później jest bania totalna. 
Można też o d….Maryni, ale ile tak można o takich paskudztwach gadać. 
......................
Wczoraj np. miałam ochotę wypić z kimś poranną kawę. 
To takie cudne pić kawę po nocy spędzonej obok, jeszcze czuć zapach tych feromonów, które fruwały w pościeli, mieć lekko roztrzepane włosy i troszkę zaspane oczy i wyczuwać między każdym łykiem kawy, ten zapraszający uśmiech. 
Byłoby miło prawda? 
Nawet jak obok nie ma się nikogo, można to wszystko sobie wyobrazić w sposób nieomal namacalny. 
Dzisiaj piję kawę sama, bo wczoraj wysłałam taką wirtualną, komuś, z kim może właśnie miałabym ochotę utopić się w tych oczach i troszkę pomarzyć w wyobraźni, ale właśnie refleks go zawiódł. Podziękował za kawę dopiero o 21 z minutami. 
No cóż w tym największy jak pisał Sztaudynger „jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz” 
Najbardziej mnie bawi ta jego fraszka 
„Stabilizacja motylka

Stabilizacja motylka
To szpilka.”.
To się zaczęło, gdy Ania przysłała mi tę grafikę, która miała mnie przedstawiać.
 ...............
 Jakoś ujął mnie niesamowicie los motyla.
Wiedzą o tym Ci, którzy mnie dużej znają.
Momentami nawet utożsamiałam się z motylami.
Jestem jak one bardzo wrażliwa. Ciągle się boję, że ktoś strzepie ten mój pył ze skrzydeł i tak bardzo mnie skrzywdzi, że nie tylko, nie będę mogła już żyć, ani latać, ale przyjdzie mi wegetować gdzieś pod starą strzechą do smutnego końca. 
Pomyśl motyl tak krótko żyje, jest piękny, delikatny i wzbudza tyle wzruszeń prawie u każdego. 
Chciałoby się go przytulić, ale nie można, by go nie uszkodzić. 
Wśród moich różnych niesamowitych zdarzeń, było też takie, kiedy pojechałam moim Fordem do lasu z Szabajem na spacer. 
Szabaj buszował jak to piesek przy ścieżce. 
Zawsze się bałam, że coś wyczuje i jak ogar pójdzie w las. 
Był sznaucerem takiej pół jak sądzę krwi, choć leśniczy twierdził, że jest bardzo rasowy i piękny. 
Może jednak tylko mnie kokietował. Więc Szabaj buszował w poziomkach a do mnie przyleciał motyl. Najpierw usiadł na tej oprawce od Szabajowej smyczy/była czerwona/, ale za chwilkę przeniósł się na wierzch mojej prawej dłoni i najwyraźniej spijał z niej….?
Jakiś nektar. Miałam jak zwykle na spacerach aparat zawieszony na pasku, ale bałam się go wziąć i robić zdjęcia, żeby go nie spłoszyć.
Okazało się, że tak mu smakowało to, co było na mojej dłoni, że zupełnie się nie bał. 
Czasem podrywał się na moment by znowu przysiąść na dłoni i dalej rozkoszować się tym dziwnym, ale chyba pysznym nektarem.

Zaczęłam robić zdjęcia, nawet Szabaj się zainteresował motylem – przekrzywiał łepek w prawo i lewo, żeby odbadać, kto to mnie napastuje i czy ma mnie bronić czy nie. 
Szabaj był o mnie zazdrosny, nie pozwoliłby mnie nikomu skrzywdzić. 
Motyl tak fruwał wokół mnie z 10 min, co najmniej i co rusz lądował na mojej dłoni. Zrobiłam mnóstwo zdjęć.
Wtedy właśnie po tym zdarzeniu stwierdziłam, że motyle zasługują na wiersz.
Moja wyobraźnia jest nieposkromiona, więc wymyśliłam sobie, że jak ktoś umiera, to tylko, dlatego, że pragnie ganiać za motylami po łąkach - gwiezdnych łąkach. W każdym razie spotkam tam kiedyś wszystkich, których kochałam.
Fajne prawda?
 Powstała też cała seria wierszy o motylach, oto jeden z nich
Gdy odlatują motyle
Czas ukryć w ciepłych dłoniach,
zatrzymać,
choć na chwilę,
gdy w skrzydeł srebrnej poświacie
przez łąki fruną motyle
Przez jeden maleńki moment,
przez bardzo krótką chwilę
oddać się namiętności,
gdy odlatują motyle.

malować łąkę barwami
we włosach mieć zapach traw,
gdy odlatują motyle
pokochać jeszcze raz.
..................
No tak motyle są czarodziejskie jakby pochodziły z innego świata.
………………………
Dzisiejsza kawa troszkę gorzej smakuje niż ta wczorajsza, ale przynajmniej już sobie niczego nie wyobrażam.
Nie lubię rozczarowań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga