piątek, 22 lutego 2019

Znowu mi smutno

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
22 lutego 2019 r
~~~~~~~~~~~~~
Kolejny paznokieć złamany przy skórze.
Pamiętam jak po pożarze robiłam sama remont mieszkań.
Od wczesnej wiosny do jesieni i po remoncie zaprosiłam moich kolegów z tzw. „skypowych pokoi”.
Wtedy w coś takiego bawiliśmy się jeszcze.
Miały przyjechać do mnie 3 osoby + Sławek B z Łodzi. Postanowił ze mną stanąć do konkursu w gotowaniu barszczu białego a właściwie łódzkiej zalewajki.
Wtedy uwielbiałam tę zupę i robiłam ją naprawdę bardzo dobrą.
………………….
Sławek twierdził, że on robi najlepszą i miał przywieźć do mnie dla gości do degustacji swoją produkcję.
Ta wizyta była dla mnie ważna, bo od dawna kolegowaliśmy się wirtualnie a oni mieszkali w różnych częściach świata i nadarzyła się okazja realnego spotkania.
Jak to się Aniu plecie do dzisiaj tylko my wciąż się lubimy i mamy kontakt z sobą.
Wróćmy jednak do paznokci.
Sławek był dosłownie bawidamkiem.
W każdy weekend, chodził na tańce do różnych łódzkich knajp.
Kiedyś nawet proponował mi wirtualnie te „balety”, ale ja wtedy byłam zarobiona jak „dziki osioł” z tym remontem i nawet nie mogłam myśleć o tańcach, mimo, że zawsze je uwielbiałam. Wiedziałam, że mieliśmy się wszyscy spotkać pierwszy raz w realu a ja miałam paznokcie w opłakanym stanie i za damę uchodzić w żaden sposób nie mogłam.
Teraz to może, czy ja wiem „może” przykleiłabym sobie tipsy, ale wtedy 11 lat temu nie były one aż tak popularne i pamiętam jak wsiadłam do samochodu Sławka a ten spojrzał z takim wyrzutem na moje dłonie, najwyraźniej porównał mnie do tych swoich primabalerin dyskotekowych i wypadłam przy nich jak sierotka Marysia skrzyżowana z brzydkim kaczątkiem, czyli do bani. Oczywiście po jego minie zorientowałam się, że był bardzo rozczarowany moją „nie” dbałością o własny apparence.
Poczułam się bardzo wtedy zawstydzona, bo pierwszy raz od lat miałam tak zdezelowane paznokcie i odniosłam wrażenie, że kolega zaliczył mnie do kategorii tzw. zapuszczonych kucht domowych.
Niestety ów kolega już nie żyje, mimo, że był wtedy bardziej zadbany ode mnie i o rok młodszy, trafił go po kolejnych baletach zawał i od 10 co najmniej lat wącha kwiatki na gwiezdnych łąkach.
Paznokcie dla mnie są ważne, niemniej jak były dla mojej mamy, ale mają ten plus, że dość szybko odrastają i do tego na szczęście kompletnie nie świadczą o intelekcie.
………………………….
Jednak pierwsze wrażenie czasami może zwalić człowieka z nóg.
Najgorzej według mnie jest jak drugie wrażenie zwala nas z nóg.
Tak czy siak jestem w ostatnim czasie bardzo zarobiona. 
Wszystko mnie boli. Wczoraj nawet myślałam, że i mnie bierze zawał, bo jak 2 razy przenosiłam i podnosiłam sporą szafkę, na wysokość ok. 60 cm coś mi w mostku musiało strzelić i w efekcie skończyłam, prace na ten dzień, bo czułam się przełamana na pół.
Nie chodzi przecież o to, by się zarobić na śmierć.
………………….
Wcześniej byłam bardziej optymistycznie nastawiona do tego kolejnego remontu, ale widzę, że mój optymizm połkną pieniądze.
Wiele rzeczy wymaga odświeżenia, oczywiście mam świadomość, że nie stać mnie na to, zaś kupowanie byle, czego, co za rok lub 2 znowu będzie do wymiany według mnie jest bez sensu.
Dlatego należy się zastanowić czy to naprawę ma sens. 
Finansowo uzależnić się można – tylko te uzależnienia zawsze mają „haczyk”, taki lub inny.
Hmm…tak to jest.
Moje wnioski są takie, że nikogo z nas nie stać na tandetę. 
Lepiej poczekać dłużej, odłożyć pieniądze, na porządną rzecz, niż wydawać je dwa razy...
I tak jestem w polu i czuję, że wraz z przygaśnięciem optymizmu znów stracę zapał do jakichkolwiek zmian.
Właśnie ktoś wykupił jedyną tanią zmywarkę, ja zaś mam opuchnięte palce i trudno mi cokolwiek robić.
Segreguję rzeczy zimowe i zbędne do wyniesienia na górę, do pokoju schowka.
Wyrzuciłam 50 słoików po kawie, które cichutko czaiły się pod moim łóżkiem, tyle samo butelek plastikowych po napojach z kosza pod kominkiem. 
Naszykowałam papiery do wyrzucenia i inne śmieci, ale puszki nie miał, kto wystawić do wywozu na ulicę i czeka teraz na kolejny wywóz, więc worki ze śmieciami stoją pod drzwiami wyjściowymi.
.....................
Zimą zwykle mam depresję, ja to nazywam hibernacją, czyli z łóżka wykopuję się tylko do łazienki na chwilką i jak bardzo zgłodnieją do kuchni coś szybko upichcić.
Dzisiaj przygrzałam nóżkę kaczki kupioną w supermarkecie.
Nie zrobiłam żadnej surówki, za to jedyny ziemniaczek zjadłam połowę, był rewelacyjnie pyszny z typu tych kruchych, rozpadających się po ugotowaniu.
Nie wiem, co jest z tymi ziemniakami, wiem, że mają wysoki indeks glikemiczny, jednak jak mam jakieś dolegliwości trawienne myślę o gorącym ziemniaku jak o leku, który łagodzi mi ból żołądka.
Mój organizm podpowiada mi zwykle, co powinnam jeść i ziemniaki mogłabym jeść na śniadanie obiad i kolację, bo wiem, że one mi nie szkodzą.
……………………..
Patrzyłam dzisiaj przez chwilę w niebo, jak wracałam z pustym koszykiem po PETach, gwiazdy są po prostu obłędne – dawno nie widziałam, żeby tak ostro świeciły i mrugały, chyba jak nocą oglądaliśmy z Maćkiem w Puszczy Białej jak spadały.
To był chyba sierpień.
Nie wiem, co u Maćka? Jakoś ciężko wychodzi z tego udaru. Jest sam to też nie sprzyja rekonwalescencji.
Ano ta znajomość też się sknociła. Jakoś to wszystko się knoci i nie bardzo wiem, czemu tak się dzieje.
Ja chyba jestem zbyt naiwna. 
Nieraz sobie myślę, że powód tkwi w braku prawdziwego dzieciństwa, że tak wszystkim ufam. 
Coś na początku obiecują a później okazuje się, że ciążą im te zobowiązania i wycofują się z nich tak delikatnie to ujmując nieelegancko.
………………………..
Rany strasznie bolą mnie dłonie, wyrzuciłam resztki rozgrzewającej maści, ale chyba ją odkopię ze śmieci i posmaruję te dłonie, bo trudno będzie mi cokolwiek robić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga