niedziela, 4 listopada 2018

ZUPA BURACZANO JABŁKOWA

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
4 listopada 2018 r
~~~~~~~~~~~~~
Poszalałam, potańczyłam i straciłam nadmiar energii.
Mam naturę bliźniaka, potrzebuję urozmaicenia – nostalgia mnie zabija.
Dziś od rana boli mnie znów cała płucna strona i paluszki prawej ręki.
Obiecałam przepis na zupkę buraczano jabłkową, zatem podaję; 
"An apple a day keeps the doctor away"
Jedno jabłko dziennie trzyma lekarza z dala ode mnie.
ZUPA BURACZANO JABŁKOWA
1 i ½ jabłka - ja obrałam, bo nie blenduję. 
Jednak zblendowana na drugi dzień - okazuje się o wiele lepsza.
1 średni burak upieczony najpierw w foli w piekarniku.
Piekę go w folii, żeby był miękki.
1 mandarynka obrana ze skóry
½ cytryny obrana ze skóry.
Mała garstka żurawiny najlepiej mrożonej, ale może być też suszona, nawet ta z wiśnią.
Płaska łyżeczka do kawy, czy lodów mielonego cynamonu i tyleż samo kurkumy oraz soli himalajskiej.
Ja dodałam jeszcze trochę ziół tajskich, uwielbiam tę mieszankę we wszystkim.
Troszkę do smaku białego pieprzu.
1 litr wody.
Wszystko gotujemy aż jabłka się rozpadną, wtedy dodajemy upieczonego i pokrojonego w plastry buraka i gotujemy jeszcze ok. 10/15 min, żeby sok z buraków zabarwił zupę.
Rozgotowaną mandarynkę i cytrynę wyjmuję a dodaję
2 duże ząbki czosnku przepuszczone przez praskę.
Zupkę zostawiam na wyłączonej płytce, żeby sobie troszkę z tym czosnkiem odpoczęła.
Gotuję ziemniaki.
Na patelni leciutko podgrzewam masło.
Można dodać ½
 wołowego kotleta mielonego z ciemną pieczarką.
Ziemniaki podaję oddzielnie do zupy.
Palce lizać - pyszny obiad.
Zupkę też można podać tylko z jajkiem. Makaronem, lub oddzielnie ugotowanymi kluseczkami kładzionymi.
Ma taki smak, że powinna oczarować każdego.
Jest to mój autorski przepis wymyślony w chwili podniecenia o’le.
Znowu mnie zatyka. Kurczę blade, co z tymi płucami jest?
Już mi lepiej wypiłam kawę i odzyskałam wigor. Chyba ciągle jestem niskociśnieniowcem.
Od kilku dni znowu jestem na diecie, może i to wpływa na moje osłabienie. Korci mnie żeby kupić sobie lody i poszaleć, ale staram się nie sięgać po słodycze. Dzisiaj mimo późnego popołudnia jeszcze nie jadłam obiadu. Zajęłam się robiłam sobie pedicure.
Po powrocie do domu niczego znaleźć nie mogę, ale jakoś udało mi się znaleźć sprzęt i w końcu pomalowałam paznokcie. Piszę z kolegami, więc powinnam mieć ładne paznokietki no nie M. Tak cudnie na dworze powinnam pojechać na zdjęcia, ale po ostatnim przemoczeniu troszkę się boję.
Ech…., zjem może obiadek, bo robi się późno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga