czwartek, 10 marca 2016

wiosenne refleksje

Bajsza
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści - jest zabronione – objęte prawem autorskim.
                                             9 marca 2016
       Sentymenty, myślałam o tych wszystkich roślinach, które mimo wszystko przebijają się przez sterty gałęzi.
Od 2 dni oglądam Anię z Zielonego Wzgórza – Tak mnie sentymentalnie wzięło.
Oglądam i dociera do mnie jak bardzo nasze losy różniły się.
Posiadanie miejsca, które można nazwać własnym domem jest czymś, co ma wpływ na całe nasze życie.
Moje dziecko, jako swoje skypowe motto wstawiło taki tekst.
Nie sądzę, że bez powodu „Home is any four walls enclosing the right person”  
Zastanawiałam się, czy to może być pocieszeniem, na ból, jaki rodzi się w sercu, gdy człowiek uświadamia sobie, że nie ma miejsca, do którego pragnie wracać.
Z drugiej strony sensacja, cudze nieszczęścia one wabią nas jak psujące się mięso muchy. Najwięcej ludzi wchodzi na posty, w których piszę, że przytrafiło mi się nieszczęście, jestem przybita popadam w depresję – wtedy każdy jest szczęśliwy moim nieszczęściem, bo to on okazuje się nie jest tą najgorszą niedorajdą – są gorsi.

Człowiek, każdy człowiek, który poczuł, że nie ma, dokąd wracać zaczyna tworzyć sobie własne miejsce.
Tak było ze mną.
Jako młodziutka 19 letnia dziewczyna poszłam na swoje – do człowieka, który w moim odczuciu miał być dobrym ojcem dla moich dzieci.
Kiedy sobie uświadomiłam, że to jest totalna pomyłka było już za późno – dziecko w drodze i brak nadziei na piękną przyszłość.
Mogłam tylko próbować na tych wątpliwych fundamentach zbudować dom dla naszej przyszłej rodziny, brak doświadczenia uskrzydlał mnie, bo, jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to nie ma prawa się udać.
Sądziłam, że nawet najgorszy drań powinien docenić mój wkład pracy zapał, poświęcenie i dobrą wolę. 
Zapał młodych ludzi często ratuje ich przed kompletnym załamaniem i zgorzknieniem.

Patrzę na te rośliny, które przebijają się do nowego życia kompletnie nieświadome tego, że przyjdzie im kwitnąć wśród totalnego bałaganu i chwastów.
Są w ogrodzie takie tulipany, które posadziłam 40 lat temu, gdy jeszcze nawet domu nie było. Stanowią wesołą żółtą kępkę i kwitną na prawie 80 cm nóżkach bujając się zabawnie na wietrze.
Przetrzymały wszystko, – więc może i jakaś roślina z tych, co sadziłam ostatnio też przetrwa tyle lat.

Dzień Kobiet, kilku przemiłych panów pamiętało złożyć życzenia.
W sumie nie bardzo mi na tym zależy tak naprawdę.
Bardziej cieszy mnie kos, który śpiewa w miejscu, które dzięki moim wieloletnim trudom nazywałam moim ogrodem, choć wiedziałam, że nim nie jest.
Nie ma tu nic mojego, nie ma i nigdy nie było, choć łudziłam się, że będzie inaczej.
Inwestowałam w miejsce, które jest tak naprawdę grobem wszystkich moich nadziei.
Inwestowałam ciężkie pieniądze i ogrom pracy, bo ciągle sądziłam, że ma to sens.
Smutne to bardzo, ale tak faktycznie jest.
Wcześniej też żyłam w domu, który był jakby rodzinną schedą dawnych pokoleń.
Rodzina twierdziła, że kocha mnie, że część tamtego domu też była moja.
Jak przyszło, co, do czego inni położyli łapę na wszystkim i mojego tam też nic nie było.
Nawet własnych zdjęć nie zabrałam. Własnych zeszytów z ogólniaka, pamiętników. Wszystko wzięli inni.
Dziś już nawet tamtego zapachu stęchlizny już nie pamiętam. 
Wykreśliłam i tamten rozdział z mojego życia.
Wykreśliłam, by nie czuć bólu, że i Ci, którzy twierdzili, że mnie kochają też wykorzystali moją naiwność i oszukali mnie zwyczajnie.
Dziś nawet boli, gdy przechodzę obok ich grobów.

 Tracę chęć do życia. Wyrywam się czasami z tego amoku, na jakieś tańce, ale są to ostatnie porywy nadziei, tej nadziei, której już dla mnie tak naprawdę nie ma. 
„Jak się ma miękkie serce trzeba mieć twardy…..”.
 Cóż wbrew pozorom nie mam.
Znów dziś ktoś poczuje się lepiej, bo przecież to nie on jest tym ostatnim naiwnym. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga