niedziela, 13 września 2015

Z tej kiełbasy barszczu nie będzie.

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Rozdział 146
˜˜*°°*˜˜
14 września.
Budzę się we własnym łóżku – jak słodko, rowerek zerka na mnie i zaprasza na przejażdżkę po kawce. 
Spokojnie robię łagodny mejkap, zerkam na wpisy facebooka – Jolcia odpisała jak miło. Jak wrócę napiszę więcej.
13 września.
Niestety piorun strzelił i szlag wszystko trafił.
Zapowiadało się jak nigdy dotąd - intelekt przynajmniej przez telefon był na najwyższym poziomie, choć teraz widzę, że nieweryfikowany, gdyż w dziedzinie, w której ja jestem jak „tabaka w rogu” – znaczy ogromna wiedza historyczna mam nadzieję, że prawdziwa, choć czasami wyglądało  to również jak konfabulacje.
~~~~~~~
Jestem osobą ogromnie tolerancyjną w wielu dziedzinach, ale są takie, gdy tolerancji nie „staje”, nawet w najbardziej wyluzowanym podejściu do tematu.
~~~~~~~
Zaczęło się już na początku.
Czekam pod dworcem na pana, który miał tam na mnie czekać. 
Dzwonię, bo zastanawiam się czy nie jestem wystawiona do wiatru. 
W końcu ktoś sapiąc jak wieloryb na mieliźnie, mówi, że za chwilę będzie.
Pierwsze wrażenie mnie powala.
Osobnik przy wzroście ok 171 waży nie mniej niż 140 kg.
Mówił, że jest dużym mężczyzną, ale….,nie mówił, że jest tak spasiony, że ma z tego jak sądzę powodu 1 grupę inwalidzką.
~~~~~~~
Nie jesteśmy idealni ja też mam wady. Przymykam oczy, ale od razu wyobrażam sobie, co by było, gdyby choroba go dopadła, sam się nie podniesie z łóżka w niemocy a ja przy nim jestem jak muszka przy słoniu. Wsiadamy w taksówkę, bo nie jest w stanie przejść już jednego kroku dalej. Wchodzimy do domu i…,matko jedyna takiego „syfu” jak żyję nie widziałam, no nie - pokazywali taką zbieraczkę kiedyś w TV.
 ~~~~~~~
Mówił do mnie, że przychodzi do niego kobieta i sprząta.
Nie wierzę - kurz na meblach ma około roku, zbiera różne dewocjonalia rycerskie, wszystko brudne porozkładane w różnych miejscach. 
Na wezgłowiu kanapy, na której mam spać, leżą 2 ogromne miecze, jeden muszę inaczej położyć, bo boję się, że nadzieję się na niego i wykluję sobie oko, na nich 2 łuki a pod nimi jeszcze jakaś tomahawk czy coś w tym stylu, dwa żelazne zardzewiałe - boże nawet nie wiem jak to się nazywa, chyba przyłbice, nad nimi wiszą jeszcze jakieś sztylety. 
Kanapa przypomina typowy barłóg, używana już przez kogoś - pościel jeszcze nie brudna, ale już nie świeża.
~~~~~~~
Pokój gościnny wygląda i tak najlepiej - bo, mimo, że walają się po nim jakieś strzały łuki kaszkiety, na rozstawionej suszarce do bielizny leżą rzeczy wyprane w zeszłym chyba roku, kurz, brud, taki totalny bajzel, że nie da się go opisać.
Miałam to sfotografować, ale wiedziałam, że i tak nigdzie tego pokazać nie mogę, bo pan jest prawnikiem i mogłabym się spodziewać pozwu przeciw naruszaniu dóbr osobistych.
~~~~~~~
Pokój gościnny to i tak prawdziwa mekka w porównaniu z resztą mieszkań.
Łazienka w takim stanie, że nawet wejście do niej może grozić zakażeniem cholerą, tyfusem, hifem czy syfilisem.
Musiałam wyczyścić kurek od kranu, bo brzydziłam się go dotknąć, nie mówię o muszli wannie i tak dalej – MASAKRA – zaś, kto mnie zna i był u mnie wie, że ja nie jestem jakaś porządnicka, to, co tam zastałam przekroczyło moje wszelkie wyobrażenie totalnego bajzlu.
~~~~~~~
Podobnie w kuchni, podłoga o wiele brudniejsza od trotuaru przed blokiem nawet tego na ryneczku.
Na stole miejsce na mały talerz, dalej znów różności na suficie kilka tysięcy małych muszek, których nie widziałam w żadnym odwiedzanym mieszkaniu. W zmywarce pokrywki zarośnięte pleśnią na grubość pół centymetra.
~~~~~~~
Pan twierdził, że doskonale gotuje. 
Robi na pierwszy obiad kotlety mielone z taką ilością ziaren słonecznika, że mięsa się w nich nie wyczuwa, wrzuca je lekko spalone, do zupy, którą nazywa krupnikiem a która przypomina kiepską gulaszową. 
Sądzę, że to kilka zup połączonych w jedną – zjeść się da jak człowiek bardzo głodny i zamknie oczy, ale smaku to nie ma żadnego no może ta ogromna ilość słonecznika z kotletów, które się rozleciały uprawniałaby ją do nazwy „słonecznikowa”.
Myślę od razu, że tusza pana wynika nie tylko z obżarstwa ale i zjadania ogromnej ilości ziaren, które są bardzo wysoko kaloryczne. 
Przed moim przyjazdem przyszła paczka bakalii w kilogramowych opakowaniach - poprzednie pudełka walają się jeszcze po mieszkaniu.
Matko słodka zrobię sobie kawy, bo na myśl o tych pysznościach mdli mnie okropnie.
~~~~~~~
Powiesz, że jestem wredna, bo kogoś, kto mnie zaprosił do siebie tak obsmarowałam – ja powiem, że to bardzo łagodne potraktowanie przeze mnie, gdybym tylko sfotografowała ten bajzel, byłoby o wiele gorzej. Uważam też, że warto ostrzec inne osoby poszukujące swojej drugiej połówki pomarańczy.
~~~~~~
Później odkryłam, że pan jest kompletnie ślepy, do czego się nie przyznawał na początku – może coś widzi, ale bardzo słabo.
Wkrótce zaś okazuje się jeszcze, że ma syndrom - ja to nazywam „erotłumana”.
To przeszło już moje poczucie wisielczego humoru.
~~~~~~~
Podejrzewam, że zaczął uważać, iż za tak wspaniałą gościnę mam wobec niego „pewne zobowiązania”. Okazało się, że wszystko, go drażni, bo ja nie jestem kobieca i nie wywiązuję się z jego oczekiwań.
Nie było, na co czekać, gdyż agresja rosła, spakowałam się korzystając z jego poobiedniej drzemki i wyjechałam bez pożegnania.
Zatem proszę „erotumanie” potraktuj ten mój wpis, jako moje definitywne pożegnanie.
~~~~~~~
Należy powiedzieć, że gdyby nie te erotumańskie oczekiwania i agresywne zrzędzenie, – mimo, że ja finansowo przecież dokładałam się do utrzymania  - może jeszcze bym została, miałam wszak dres zapinany po uszy do spania, kąpałam się na stojąco przy umywalce, siusiałam na stojąco,  znalazłam czystą toaletę w rynkowej restauracji, więc jakoś można było jeszcze tydzień „pobyć”, – ale agresywna erotłumańska napastliwość minimum 140 kilowego gnoma przekraczała moje poczucie humoru.
~~~~~~~
Żeby wszystko było jasne, można polubić takiego wielkiego faceta, gdy on jest czuły miły i subtelnie zabiega o to, by go pokochano.
Niestety pan prawnik nie wierzy w miłość i o nią nie zabiega, ma roszczeniowy stosunek do erotyki.
~~~~~~~
Wszyscy nawet najbliżsi odsunęli się od niego, sąsiedzi go nie lubią i on siebie chyba też nie lubi a ja wiem, czemu - niech jednak zostanie to moją słodką tajemnicą.
~~~~~~
Jasieńku w kontekście przypomniał mi się pobyt u Ciebie, Twój wychuchany dom, Twoja troskliwość o wszystko i myślę, że to niesprawiedliwe, że tak poważnie chorujesz a mimo wszystko jesteś miły i dzielny. 
Jest w Tobie więcej codziennej kultury niż w owym prawniku z dyplomem w rękawie.
Na co komu intelekt i nawet największa wiedza, jeśli w życiu codziennym jest cyniczny obleśny i grubiański.
~~~~~~~
Skończyłam w tym roku szukać szczęścia i ze smutkiem stwierdzam, że niestety ludzi, którzy potrafią łączyć intelekt z troskliwością o kobietę o to by czuła się przy nich piękna, czarująca i tkliwa – jest niewielu i zaleźć takiego to jak wygrać, co najmniej 5 w totka.
Z tej kiełbasy barszczu nie będzie – to zdjęcie festynu jaki odbył się wczoraj w mieście, które odwiedziłam.

1 komentarz:

  1. Dzień dobry
    Ja też zaczynam powoli tracić nadzieję. Mój ostatni znajomy mówił że lubi się całować - ale nie powiedział że przy tym obślinia partnerkę - buziaki z chusteczką w pogotowiu???

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga