Gdy odlatują motyle
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści
– jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/
mnie mój 2 blog
Rozdział 93
˜˜”*°•◕❤◕•°*”˜˜
Miałam sen nad ranem.
Śniło mi się, że gdzieś
w pracy czekałam na koleżankę, która jak sądziłam była na zebraniu partyjnym.
To tak chyba przed
wyborami wszystkie partie w jednym budynku miały swoje zebrania wyborcze.
O jednej godzinie
prawie wszyscy kończyli.
Byłam zdziwiona ilością
tych partii i zaangażowaniem ludzi, na każdym piętrze kłębiły się tłumy.
To tak wyglądało jak w
jakimś kraju komunistycznym, któremu dano pewne swobody, ale tylko po to by
naród miał złudzenia, że „coś może”.
Obraz był dość
koszmarny a ja czułam się kompletnie wyalienowana, bo każdy gdzieś należał a ja
nigdzie.
Jakaś grupa ustawiała
się do zdjęcia w korytarzu i ja jakby zostałam przez nią wchłonięta, już po chwili,
gdy usłyszałam, o czym mówią pożałowałam, że mogę być na tym zdjęciu i ktoś
pomyśli, że należę do nich.
Wolałabym, aby nikt nie
kojarzył mnie z ich sposobem komunikacji między ludzkiej.
Wyróżniali się
nadużywaniem prymitywnych wulgaryzmów, zarówno kobiety jak i mężczyźni. Matko
słodka pomyślałam, co się z tymi ludźmi dzieje, o co oni walczą, czego pragną i
czemu są tacy wulgarni, gdzie w tym wszystkim są moje potrzeby i pragnienia
miejsce na subtelność.
Wszystko w tym śnie
było tak bardzo nierealne jak świt na progu mojego domu, gdy wypuszczam Szabaja
na poranne siusiu. Czarny kot na balkonie sąsiada czający się wśród błogiej ciszy
pomarańczowego świtu tuż przed wschodem, przerywany jedynie ćwierkaniem różnych
ptaszków, gdzieś w czeluściach ogołoconych z liści drzew i ten dziwny powiew
wiatru, który układa na ziemi źdźbła traw usłanych suchymi szeleszczącymi liśćmi
orzecha.
Nierealność, tamtego
snu, który przecież minął, lecz zostawił tak trwały ślad, że zrozumiałam -
powinnam go zapisać, bo przecież śniło mi się o jednej z moich najfajniejszych koleżanek,
z którą dawno straciłam kontakt.
Poszłam do
sekretariatu, żeby wydębić od sekretarki jej numer telefonu, bo albo już wyszła
wcześniej albo wcale nie była na tych zebraniach.
Sadziłam, że chyba
musiała, bo była dyrektorką już w innym niż dawniej miejscu, ale dyrektorzy
musieli opowiadać się za „czymś” a może jak ja była już na emeryturze i nic nie
musiała.
~~~~~~~
Emeryt to zakała
każdego społeczeństwa.
Nie dosyć, że trzeba mu
płacić emeryturę tylko za to, że żyje, to jeszcze trzeba mu refundować
przynajmniej część leków na multum jego często wyimaginowanych chorób.
Emeryt - obciąża
przychodnie lekarskie, przez co młodzi często ciężko chorzy ludzie muszą czekać
w kolejkach.
Zachciewa mu się
rozrywek a skąd niby samorządy mają brać pieniądze na ulgowe bilety tramwajowe
czy autobusowe dla tych najstarszych, bo potrzebują jeździć czort wie gdzie.
Mają ciągle pretensje,
że macierzyste zakłady o nich nie dbają, nie zapraszają, nie pokazują jak małp
w klatce tym wszystkim młodym, którzy wciąż na posterunku wkurzeni na total, bo
dla ich dzieci nie ma wyprawek, czy godnych rodzinnych zwrotów za wczasy pod
gruszą a emeryt wybrzydza; Za mało Uniwersytetów Trzeciego Wieku, Domów
Kultury, czy Salonów Fitness i że mu się nudzi na emeryturze.
Wziąłby się jeden z
drugim za robotę, bo roboty niezrobionej jest w bród w każdym nawet małym
miasteczku. Oczywiście w czynie społecznym, bo nikt emerytowi nie chce płacić.
Przyjaciel mojego
znajomego, który przyjechał do niego z Hiszpanii a nie znał polskiego
codziennie chodził, gdy jego kumpel szedł do pracy z kubłem pełnym wody i mył
windy w bloku, w którym mieszkali i nawet w sąsiednich. Bo się nudził - później
jak już wszystkie windy były w miarę czyste zaczął uczyć Flamenco. Nie wiem czy
na ulicy czy w jakimś domu kultury, ale się realizował a EMERYT jak nie choruje
to się nudzi a jak jeszcze taki oporny, że do żadnej partii się nie zapisze, no
to nudzi się na total i do tego tyje a przez to choruje i kółko się zamyka.
Biedny Rząd ma same
kłopoty z emerytami.
Budżet pęka w szwach a
tu jeszcze takie masakryczne obciążenie - emerytury. Już nawet podniesiono wiek
emertytalny, ale przecież ilu jest takich, co mogli odejść w wieku 45 czy 50
lat i teraz po kilku latach marudzą?
Bo to emerytura im nie
starcza na kino, czy na opał, czy na pieluchy dla tych, co im się mocz fe… nie
trzyma.
Utarło się za Tuska zmodyfikowane
komunistyczne powiedzenie;
„Emerycie, poprzyj
partię czynem i umieraj przed terminem”. Jednak emeryci nic sobie z tego nie
robią i do tego coraz dłużej żyją – te wszystkie partie z mojego snu powinny
coś z tym zrobić.
Są jeszcze dzieci tych
emerytów jak dziadek z babcią nie zajmują się ich wnukami, bo albo wnuków nie
mają ze względów oszczędnościowych czy innych albo za daleko od siebie mieszkają
to dzieci też cierpią, zdarza się, że czasami mają wyrzuty sumienia, że nie
pamiętają, nie spotykają się nie pomagają i przez to, kiszą się w takim
gigantycznym psychicznym kacu póki nie pozbędą się tych resztek empatii dla
starych i marudnych dziadków i babek.
Oczywiście wpływa to na
ich wydolność zawodową, bo taki kac moralny, nie może być bez skutków
ubocznych.
Och coś z tym trzeba zrobić
pomyślałam. Gdyby wziąć emerytów pod ambicje związaną z patriotyzmem można by
zafundować im DARMO ładne pomniki na miejskim cmentarzu i zaproponować,
bezpłatną komfortową eutanazję.
Część na bank
zgodziłaby się i tu mogłyby być spore oszczędności dla budżetu kraju.
Ja akurat NIE, ale
jakby mi zafundowano KAMPER i opłacono na 10 lat Internet satelitarny, to
zgodziłabym się wyjechać w świat i nigdy już nie wracać, – co prawda emeryturę
bym pobierała, ale chociaż odciążyłabym Polską Służbę Zdrowia no i w takich
podróżach może bym się szybciej wypaliła.
Tak zgodziłabym się
wtedy i nie marudziłabym. Zostawiłabym nawet za darmo swoje mieszkania dla
młodych, którzy chcieliby w nich zamieszkać i jakoś doprowadzić je do
używalności.
Powinien powstać jakiś
program dla taniego uszczęśliwiania emerytów to nie jest głupia myśl.
Przecież niektórzy żyją
teraz do 100 ki. Jest jeszcze jeden aspekt frustracji wywołanej przez emerytki
– jak powiedział Michaś Witkowski znany…..z tego głównie, że doprowadzają go do
rozpaczy stare moherowe berety z jego spotkań autorskich. „Sorry on jeszcze,
żyje” i tyje jak jego prosiaczek a na spotkaniach tylko ten moher. Mnie
zabrakło u Michasia Witkowskiego kreatywności, bo przecież mógłby na jakimś
spotkaniu znaleźć koniec włóczki i spruć jakiejś babince ten berecik a może i
ją samą i nastąpiłby twórczy recycling.
Kto wie, może z włóczki
wyczarowałby plażowe stringi dla młodego ponętnego geja nie, nie geja on gejów
nie uznaje dla ponętnego homoseksualisty. Można jeszcze i tak – „Szwajcarska
firma oferuje niezwykłą usługę: zamienia... skremowane ciała zmarłych w
brylanty. Na całym świecie rośnie zainteresowanie kamieniami szlachetnymi
pozyskiwanymi z ludzkich prochów. Niektórych ludzi przechodzą ciarki na samą
myśl, że ich szczątki zostaną złożone w ziemi. Inni z kolei nawet po śmierci
pragną być oryginalni i każą rozsypać swoje prochy do morza. Nic dziwnego, że
tradycyjny pogrzeb staje się coraz mniej popularny. Istniejąca od niedawna
szwajcarska firma Algordanza (w języku retoromańskim znaczy to
"wspomnienie" - przyp. Onet) rozpoznała nowy trend i proponuje
przerabianie prochów zmarłych na diamenty.”
Gdyby połączyć pomysł z eutanazją i
takim recyclingiem Polska mogłaby podnieść swój dochód narodowy, bez żadnych innowacji
technicznych w przemyśle. Nie wiem czy nie można by nawet zamknąć wszystkich
instytutów naukowych, które i tak ostatnio są wyprzedzane w myśli technicznej
przez licealistów i studentów.
Jeszcze jedno gdyby z
jednej „pudernicy” dało się zrobić 2 brylanty to może jeden mniejszy mogłaby
zapisać wnukowi, czy komuś, kto ją lubił.
~~~~~~~
Zadzwoniłam do
koleżanki, odebrał jej mąż. Powiedziałam, że chcę ich odwiedzić – bardzo się
ucieszył.
Coś mi jakby świta, że
on już od dawna nie żyje, ale może się mylę.
Próbowałam sobie przypomnieć,
czemu my przestałyśmy się spotykać?
Jeździłyśmy razem na
wczasy, było super i nagle….
Wiem, że ona awansowała
na dyrektora i zmieniła pracę może, dlatego – nie mam pojęcia.
Było mi głupio w tym
śnie, że tak dawno u niej nie byłam.
~~~~~~~
Szliśmy ulicą Św. Jana
od Partyzanckiej cała grupa partii Wolnych Producentów Czerwonych Warzyw - wśród
ludzi znałam tylko Gabrysię, nigdy się nie kolegowałyśmy, ale znałyśmy się z
pracy – zadeklarowała się kiedyś zrobić mi pewną przysługę, ale później się
wycofała.
Szłam, obok, bo tak
wyszło ona rozmawiała z jakimś panem nie żałując prostackich określeń i nagle
zwróciła się do mnie; „Może Pani przejść na drugą stronę, czuję się skrępowana,
że słucha pani tego, co mówię”
Hm… i słusznie
pomyślałam, miałam jej coś odpalić, mówiła to z intonacją nakazującą i nieznoszącą
sprzeciwu. Skrzywienie zawodowe.
Chyba zrobiłam grymas
pod tytułem „spadaj” i szłam dalej obok aż ona z owym panem przeszli na drugą
stronę.
Miałam wejść do
delikatesów na rogu i kupić jakieś dobre cukierki do kawy, rafaello lub kasztanki
później taksówką pojechać z wizytą.
~~~~~~~
Obudziłam się o 6.00
trzeba wziąć tabletkę, przegryzłam ją bananem i zastanawiałam się jak to
możliwe, że nie wiem, czemu takie fajne koleżeństwo szlag trafił.
Ja mam coś takiego, że
jak jest mi źle uciekam od ludzi, zrywam z nimi kontakt na jakiś czas, sama bujam
się z sobą, żeby pozbierać
się do kupy, czasami coś napiszę w blogu, albo w pamiętniku, ale i tak nigdy
wszystkiego, to, co mnie gryzie to tylko mój problem i nikt nie ma do niego
dostępu.
Potrzebuję czasu, żeby się
uporać z własnymi kłopotami a ludzie często obrażają się.
Ja wiem, że prawdziwy
przyjaciel nigdy się nie obraża, więc macham ręką i mówię sobie - widać nie był
to prawdziwy przyjaciel. Tak zwykle kończą się moje znajomości.
Prawda jest też taka,
że nie każdy jest w stanie tolerować emerytkę, której zdaje się, że ma panaceum
na własne zwariowane życie i nie bardzo lubi być pouczana a do tego wszelkie
uwagi zwykle puszcza mimo uszu.
Jestem typem
niereformowalnym i jeśli jestem skłonna do przemian to tylko wówczas, gdy sama
dochodzę do wniosku, że może warto spróbować inaczej.
~~~~~~~
23 znów czas na
tabletkę, znowu pod banana, wcześniej jednak na kolację zjadłam chlebek z
zeszkloną cebulką.
Kocham takie jedzenie.
Miałam się odchudzać, może we śnie trochę poćwiczę a może nie warto, bo w
recyclingu mogę wyjść na półtora brylantu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam