Gdy odlatują motyle
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści
– jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/
mnie mój 2 blog
Rozdział 95
˜˜”*°•◕❤◕•°*”˜˜
Madzia przy okazji
pożegnania z moim autkiem uświadomiła mi coś, co zawsze wiedziałam, ale to
„coś” jest w życiu tak ulotne, eteryczne, że zwracamy uwagę na to, tylko, gdy
już nam go zabraknie.
To „coś”, to samo sedno
przyjaźni – NIEZAWODNOŚĆ.
Kiedy jest nam smutno,
gdy zwyczajnie mielibyśmy ochotę się upić a przecież nie chcemy, gdy ktoś nas
skrzywdzi – zawiedzie – oszuka, gdy coś nas boli tak zwyczajnie zewnętrznie
fizjologicznie, czy tak niezwykle psychicznie.
Zawsze, gdy pragniemy
czuć się bezpiecznie, gdy otoczenie nas nie koniecznie kocha, gdy czyha na nas
zła mamona, gdy brakuje nam pieniędzy, gdy wszystko się pitoli a mamy to „coś”,
na co możemy liczyć w chwilach naszego faktycznego czy pozornego zagrożenia
jesteśmy spokojni, bo wiemy, że mamy przyjaciela.
~~~~~~~
Wielu ludzi chciałam
uważać za przyjaciela, tego, kogo pokochałam pierwszy, drugi i trzeci raz,
później już ciężko było pokochać, bo nawet ta przyjaźń wyzłocona miłością się w
końcu zbytnio kisiła i przestawała zupełnie smakować. Sądziłam, że to miłość
psuje PRZYJACIELSKI UKŁAD, więc uważałam, żeby się nie zakochać, bo kochliwa
jestem to wie każdy, kto mnie trochę poznał.
Uważałam, żeby te maślane
oczy, ulotne feromony nie psuły relacji, choć nie ukrywam, że zawsze sądziłam,
że pewien rodzaj miłości nawet miedzy kobietami jest szlachetnością większą niż
dawne szlachectwo czy nawet rycerskość.
Ta szlachetność
powoduje, że w ludziach rozkwita jak cudowny kwiat empatia, owiewa nas i
czujemy się dzięki tym jej eterycznym mackom bezpiecznie i dobrze - może nawet
tak jak kiedyś w łonie matki.
Przyjaźń nabiera
rumieńców staje się przewidywalna, wiemy, że możemy choćby zadzwonić i wyżalić
się, ale później zaczyna coś zgrzytać nie wiedzieć, czemu i szlag wszystko
trafia.
Kiedyś byłam taka dumna
z tych moich przyjaźni, dziś coraz mniej czuję empatii wokół siebie.
Czasami nawet myślę, że
to moja wina, że ja znów musiałam coś spierniczyć, ale wiem, że tak nie jest,
bo przecież przyjaźń i ta NIEZAWODNOSĆ nie są zależne od czegoś tam, one są lub
się wypalają jak miłość dziś są a jutro już ich nie będzie. Przyjaciele znikają
jak małe gwiazdy. Pamiętam, że przez kilkanaście dni jak było mi kiedyś bardzo
smutno usiłowałam napisać wiersz i takiej gwiazdce, którą można było sięgnąć dłonią
a jednak to była tylko ułuda. Nie pamiętam czy napisałam go czy poddałam się.
~~~~~~~
Pamiętam, jak byłam
bardzo nieszczęśliwa, tak bardzo, że wszystko straciło sens.
Wsiadłam do mojego
autka, bo nie czułam obok nikogo, kto mógłby mi pomóc, ukoić mój ból wsiadłam
do autka z butelką szampana, miałam zamiar otworzyć ją wypić do dna i dać w gaz
na maksa i ….,odpłynąć w gwiazdy.
Wcisnęłam gaz, żeby
trochę odjechać od domu a autko zaczęło tak jakoś dziwnie śpiewać do mnie
silnikiem, zahipnotyzowało mnie i uspokoiło, zawiozło do lasu, bo byłam
spłakana i po zaparkowaniu na leśnym parkingu zasnęłam.
Szampana nawet nie otworzyłam. Obudził mnie
grzybiarz, pukając w okno „wszystko ok?” - Dopytywał.
Jasne już było wszystko
ok, innym razem wracałam ze zdjęć w polu na wsi dostrzegłam przed zmierzchem
sarnią rodzinkę na wypasie, wjechałam w polną drogę i poszłam robić zdjęcia.
Autko zgasło a noc była coraz bliżej.
Nie chciało odpalić,
głaskałam je po masce i tłumaczyłam, że nie chcę spać na polnej drodze –
odpoczęło sobie chwilę i odpaliło.
Wiele było takich
sytuacji, że Ci, na których jak się okazywało bezpodstawnie liczyłam byli
zajęci lub nie mieli nastroju a autko zawsze wiozło mnie gdzie chciałam lub
gdzie nie chciałam – dzięki niemu powstały tysiące przepięknych zdjęć zachodów,
było mi przyjacielem najczęściej w smutku.
~~~~~~~
Zawsze świadome
rozstanie z przyjacielem jest bolesne, tym bardziej, że z biegiem lat, tych
przyjaciół wokół nas jest coraz mniej.
Życie toczy się dalej a
my sami musimy znaleźć sobie substytuty, które pozwolą nam zapomnieć i żyć
jakby nic się nie stało. Co zatem robię, proza dnia codziennego obiad pichcę.
Pyszne kotlety mielone wołowe,
ale to najpyszniejsze to buraczki, takich jeszcze nie jadłeś. Upiekłam sporego
buraka w sreberku, ale tak średnio, starłam na tarce z dużymi okami do tego
dodałam pół sporego jabłka gruszkowego takiego kwaskowego i twardego i całego
banana bardzo dojrzałego, płaską łyżeczkę pieprzu cytrynowego i kopiastą
łyżeczkę masła. Wszystko udusiłam przez 15 min pycha
~~~~~~~
Planuję na wiosnę
wycieczkę rowerową długą z koleżanką, może uda nam się przeczekać zimę
najlepiej niemroźną i doczekać cudnej ciepłej wiosny.
Pojedziemy a co tam daleko damy radę.
W tym roku jeżdżę po
kilkadziesiąt kilometrów. Chcę kupić lżejszy rower. Jak zima nie będzie ostra,
to pieniądze przeznaczone na opał byłyby na rower i wózek dla Szabaja. Resztę
na podróż też trzeba zaoszczędzić.
Cóż nie wiem może się
uda trzeba mieć marzenia.
Nie napiszę gdzie się
wybieramy, ale podróż w jedną stronę trwałaby minimum 14 dni. Spore wyzwanie, –
ale muszę je mieć, żeby mieć ochotę budzić się każdego następnego dnia – żeby
życie ciągle miało sens.
Od kilku dni boli mnie
bark czasami bardzo, smaruję spirytusem, miałam go kiedyś wyrwanego, ale to
było bardzo dawno. Teraz są momenty, że boli mnie bardzo mam nadzieję, że to
jakaś chwilowa niedyspozycja. Buraczki są dobre na wszystko, może mi przejdzie.
Jak robię je a robię bardzo rzadko, choć je uwielbiam. Nie lubię szykować ze
względu na to, że trzeba w rękawiczkach, ale zawsze jak jem przypomina mi się
moja mama. Ona zawsze jak wiedziała, że mam ją odwiedzić robiła dla mnie buraczki.
Kochała mnie wiem o tym i ja ją kochałam, czasami żałuję, że tak mało czasu
miałyśmy dla siebie, żeby się lepiej poznać. Człowiek miał na wszystko za mało
czasu a teraz ma go za dużo – to nie jest w porządku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam