czwartek, 30 stycznia 2014

Przeżyć - rozdział 25


Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
Rozdział 25

 Siedzę nad rachunkami i zastanawiam się jak ja mam to zrobić.
21 stycznia dostałam rachunek za prąd – obiecywali, że prąd stanieje – akurat!!!
Do tej pory płaciłam 1/5 moich miesięcznych dochodów za prąd.
Niestety okazało się, że łagodnie mnie obliczyli i będę płacić jeszcze więcej póki, co mam wyrównać prawie1/2 moich miesięcznych dochodów. Podliczyłam wszystko i wyszło mi, że zostało mi od 21 stycznia do 9 lutego - 32 zł, czyli ok 1zł i 77 gr na dzień.
Na szczęście mam zapasy jedzenia dla mnie i Szabaja, więc jak mi nic nie wypadnie niespodziewanego jakoś przeżyjemy.
Wentylator, mimo, że już się nadpalił cały czas się kręci i ogrzewa mi pokój.
Na szczęście, bo nowy najtańszy kosztuje 39 zł, więc jakby mi ten padł – to dupa blada.
Może da radę do 9 tego.
Śmiać mi się chce, bo dzisiaj zrobiłam na obiad z wczorajszego jednego ziemniaka, którego już nie mogłam zjeść i jednego dzisiejszego świeżego + olej, jajo i łyżka mąki placki ziemniaczane. Były przepyszne, bo ziemniak wczorajszy był z sosikiem z karkówki lekko grzybowym.
Zatem placki miały dość specyficzny smak jeszcze je sporo popieprzyłam – teraz je jakoś czuję na żołądku - wolno się chyba trawią – ej tam - popiję je resztkami Muszynianki, która się niestety kończy.
Jak robi się bieda człowiek wymyśla różne eksperymenty.
Nie wiem czy koniecznie zdrowe, ale mam nadzieję, że uzasadnione ekonomicznie.
Postanowiłam sobie dzisiaj, gdy okazało się, że cały czas mam te 32 zł + 20 gr znalezionych, 
iż średnia na każdy dzień podniosła mi się do 3 zł 22 gr, że przyszedł czas by dokładniej kontrolować wydatki, bo niestety okazuje się - będzie coraz gorzej.
Znaczy to 20 gr mi się znalazło w pudełku z biżuterią, jakbym jeszcze poszukała pewnie znalazłabym więcej.
Od razu przypomniały mi się czasy jak Silezje, które namiętnie paliła ciocia kosztowały gdzieś około 5 zł 25 wtedy, gdy Sporty bez filtra kosztowały chyba 3, 50 ale ich za Chiny ludowe ciocia do ust, by nie wzięła – jak szukałam dla niej drobniaków.
„Basia masz jakieś pieniądze?” Zapytała mnie kiedyś. Chodziłam do „ogólniaka” i były to czasy, gdy się nam też nie przelewało, choć na wczasy jeździłyśmy, co roku – nie tak jak teraz. „Pieniądze? Nie, nie mam – chyba”. „Sprawdź brakuje mi 60 gr na Silezje”.
Czym jest brak pieniędzy na papierosy wiem dobrze, bo paliłam kupę lat i nieraz przekopywałam dom za jakimś „petem”.
Na szczęście to już mam za sobą. „Mam 40 gr” Ciocia wiedziała jak mnie podkręcić. „Jak znajdziesz jeszcze 20 gr usmażę Ci frytki”. 
Tych „nagrodowych frytek” nie zapomnę do końca życia. Ciocia wtedy jeszcze nie miała garnków i frytki piekła w takim kocherku, - czyli naczynku na zupę z zestawu, w którym przenosiło się obiady. Kiedyś taki kocherek z rozgrzanym tłuszczem wypadł mi z ręki na rozgrzany blaszany piec i w jednej sekundzie olej rozbryzgnął się po całym mieszkaniu dotkliwie mnie parząc.
Na szczęście w większości poparzone były nogi.
Jakoś dzięki lekarzowi z „ Łódzkiej Palmy” nie zostały po tym wypadku żadne ślady.
Jak pamiętam bieda towarzyszyła mi nie raz i zawsze sobie jakoś radziłam. Czasami wspiera mnie dziecko, czasami coś zhandluję, lub przyjmę jakieś zamówienie na usługi nietypowe hi, hi trzeba kombinować.
Najbardziej w takich razach doskwiera mi brak owoców, latem są w ogrodzie, ale zimą trzeba kupić. Uzależniłam się od owoców tak jak kiedyś byłam uzależniona od papierosów.
Myśl jednak, że mogłabym już kupić 2 kg pomarańczy poprawia mi humor. Dzwoniła Anulka z Belgii troszkę porozmawiałyśmy, ale Szabajowi się za chciało i musiałam go wypuścić a później zadzwonił telefon i jakaś przemiła osóbka oświadczyła mi, że wygrałam kulę do prania, która zmiękcza pranie i…, coś tam jeszcze. Miałam tylko podać jej mój adres, by wiedziała, gdzie ma mi przysłać zaproszenie na spotkanie w jakimś hotelu. Nawet nie wiedziałam, że jest ich u nas kilka. Spotkanie z poczęstunkiem. Oj ty głupolu myślę sobie daj jej adres a ona już zadba o to by jej się zwróciły koszty kuli czarodziejskiej i spotkania i nawet poczęstunku. Nie podałam nie wierzę w wygrane no chyba, że wygram w totolotka jak zagram, ale nie gram niestety, bo za drogi. Kiedyś stać mnie było tydzień w tydzień wysyłać po 10 kuponów x 6 a dziś mnie nie stać na jeden od święta. Tak mam ta Solidarność poprawiła życie.
Priorytety się zmieniły - cenne jest, co innego.
Każdy ma swój skarb, moim skarbem jest „niezależność” - nikt mi nie zrzędzi, co mam robić i za to gotowa jestem poświęcić inne luksusy.
Całkowita niezależność to skarb wart każdego wyrzeczenia.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga