wtorek, 21 stycznia 2014

Babskie sztuczki Rozdział 23

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.

Minął prawie miesiąc 2014 roku.
Na szczęście zima obeszła się jak dotąd ze mną łagodnie.
Mało pisałam a właściwie wcale, bo wiele godzin rozmawiałam z jednym powiedzmy chłopcem, który jakoś tak przylgnął do mnie nie wiedzieć, czemu.
Początkowo to zainteresowanie moją osobą jakoś mnie podkręcało i było to fascynujące z czasem stało się cokolwiek uciążliwe jak sądzę, również dla niego.
Zwykle tak bywa, że początkowa fascynacja przechodzi taki okres motylkowych zawirowań, po czym kończy się na kotlecie mielonym.
Hi, hi zrobiłam a właściwie podszykowałam dziś rano kotlety mielone.
Sądzę, że będą pyszne, ale się okaże, bo motylki szczególnie te tak zwane brzuszne bywają zwodniczo podniecające, ale najeść się nimi trudno.
Wczoraj do mnie nie zadzwonił, ale już wcześniej jakieś takie tłumaczenia były, że telefon się rozładował, że cosik innego, ot zwykle z czasem migamy się z uciążliwych znajomości tym bardziej, że perspektyw na nic więcej jakoś nie widać.
Zresztą i ja nie ukrywam zniechęcam do siebie delikwentów, bo uważam, że jak przełkną „żabę”, jaką im, na co dzień szykuję, to zniosą wszystko.
Ja nie mam łatwego charakteru, zdziwaczałam sama z sobą na samą myśl, że ktoś miałby zakłócać mój „Eden” przeraża mnie. Nie twierdzę, że nie pragnę kawałka muskularnego mężczyzny obok, ale……musiałby zaakceptować mnie taką, jaką jestem a sądzę, że to wcale nie jest takie proste, tym bardziej, że sama z sobą wytrzymuję czasami z trudem. Wszystko przez tę słodycz, czasami i od słodyczy mdli, ha, ha.
Po jutrze idę do mojego diabetologa i wiem, że mnie opieprzy koncertowo, bo nie zrobiłam od listopada, żadnych badań, które mi zlecił. Będę chyba musiała coś nałgać, że mnie nie było. Powiem, że wyjechałam za granicę a co niech mi zazdrości.
Tak naprawdę mam już dosyć tych wszystkich badań a on na gwałt chce u mnie coś jeszcze oprócz tej odziedziczonej po babci słodyczy znaleźć.
Może mam jeszcze jedną chorobę „paniczną awersję przed lekami” no i oczywiście ogromne „nygustwo”, ale na to na szczęście jeszcze leków, nikt nie znalazł. Co do babci, to troszkę chyba u niej nałapałam plusów, bo wstawiłam się za jej przedszkolem. Sądzę jednak, że ta moja akcja niczego nie zmieni, choć chciałabym szczerze zachować cały ten teren ze względów sentymentalnych dla historii.
Wracając do pana doktora, to będę musiała go oczarować, co nie powinno sprawić mi zbyt dużych trudności, bo widać, że jest „pies na baby” a ja czarować na szczęście jeszcze całkiem całkiem potrafię. Wczoraj w Biedronce jeden starszy pan tak się na mnie zagapił, że walnął reklamówką w podest kasy i wszystkie zakupy rozsypały mu się po Biedronce a ja ze swoimi zakupami w plecaczku na plecach oddaliłam się zwiewnie puszczając mu długie powłóczyste spojrzenie rzęsami wytuszowanymi moim nowym brązowym tuszem MaXfactora 2000 Calorie. 
Hi, hi babskie sztuczki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga