piątek, 24 stycznia 2014

Moja wina? - Rozdział 24

Gdy odlatują motyle
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści – jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.

Patrzę na te transmisje z „Majdanu” i serce mi pęka, bo znam Kijów i ludzi tam mieszkających.
Za czasów Gorbaczowa spędziłam w Kijowie trzy tygodnie, poznałam wielu młodych ludzi, ludzi opozycyjnej wówczas sztuki.
Chodziłam na „тайные ночные встречи” – gdzie młodzi ludzie czytali swoją poezję.
Byłam w domu Polki, która wyszła za mąż za Ukraińca i ponad 30 lat nie rozmawiała po Polsku.
Patrzyłam na strusieńkie babuszki, które wyjeżdżały ogromnymi metalowymi koszami na ulice i sprzedawały z nich pomarańcze. Były tak biedne i tak kochane, zakutane w te swoje przepastne chusty, że człowiek miał ochotę cały ten ogromny kosz od nich kupić, by je uszczęśliwić. Myślę o tych biednych starych ludziach, którzy zostali sami w maleńkiej wiosce Futowka pod Kijowem. Którzy częstowali nas tym, co mieli najcenniejszego – samogonem i chlebem ze smalcem i przytulali się do nas jak opuszczone kocięta nie zważając na cichociemnych w czarnych skórzanych płaszczach i ukrywających pod nimi ogromne pistolety. Byli tak szczęśliwi, że jeszcze ktoś o nich pamięta i zechciał przyjechać do nich ludzi skażonych Czarnobylem. Patrzę jak policjanci tłuką pałkami chłopca, który upadł i już się nawet nie broni i myślę sobie, może to wnuk tej babci od pomarańczy albo tej z Futowki – może ona płacze ocierając łzy w swoją przepastną chustę, bo wie, że już go więcej nie zobaczy. Przypominają mi się czasy stanu wojennego u nas i te wszystkie chwile, gdy drżałam o własne dziecko i gdy martwiłam się co będzie dalej. Patrzymy w telewizor, gdzie pokazują nam tylko cząstkę, maleńką cząstkę tych nieszczęść, które tam się dzieją i jemy spokojnie kolację nawet skromną ale mamy ciepłą kawę czy herbatę i spokój i poczucie bezpieczeństwa we własnym domu przed własnym telewizorem.
Confiteor
Bosi na ulicach świata
Nadzy na ulicach świata
Głodni na ulicach świata
Moja wina
Moja wina
Moja bardzo
wielka wina!

Zgroza i nie widać końca zgrozy
Zbrodnia i nie widać końca zbrodni
Wojna i nie widać końca wojny
Moja wina
Moja wina
Moja bardzo
wielka wina!

Zagubieni w dżungli miasta - moja wina
Obojętność objęć straszna - moja wina
Bez miłości bez czułości - moja wina
Bez sumienia i bez drżenia - moja wina
Bez pardonu wśród betonu - moja wina
Na kamieniu rośnie kamień - moja wina
Manna manna narkomanna - moja wina
Dokąd idziesz po omacku - moja wina
I nie słychać końca płaczu - moja wina
Jedni cicho upadają - moja wina
Drudzy ręce umywają - moja wina
Coraz więcej wkoło ludzi - moja wina
O człowieka coraz trudniej - moja wina
- moja wina
- moja bardzo wielka wina!
                                                         Edward Stachura.

Pomyśl człowieku, jeśli pamiętasz jeszcze tamten czas strachu u nas – czy tak być powinno gdziekolwiek?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga