środa, 27 lipca 2022

Banalne marzenie

Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi

Ściąganie pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści - jest zabronione – objęte prawem autorskim.

27 lipca 2022

Czy kiedyś myślałeś, że przyjdzie czas, gdy będziesz miał tylko takie banalne marzenie.

Siedzisz sobie przy stole w wazonie jakieś aktualnie kwitnące, pachnące kwiaty, najlepiej bez lub jaśmin.

Patrzysz w milczeniu, ale z tą iskrą radości w oczy mężczyzny, którego uwielbiasz, za to, że w ogóle jest i oboje jak na komendę sięgacie, po leżącą na zielonym talerzyku w białe groszki, po taką właśnie

jeszcze ciepłą pachnącą piekarnią bułkę z jajkiem.

Ciągle patrzycie sobie w oczy i upaja Was ten bezmiar szczęścia, bo obok tej pachnącej bułki masz jeszcze, mężczyznę, którego właśnie masz wielką ochotę pocałować, czując ten smak świeżo ugotowanego jajka, pokrojonego na grube plastry i strzępiastej sałaty, która jeszcze buszuje między zębami i wyskakuje z bułki uśmiechając się do Was.

Mam w miarę świeże jajka, ale brakuje mi sałaty, chrupiącej bułki czy choćby chleba z masłem no i tego mężczyzny, którego miałabym ochotę pocałować i zatopić się w bezmiarze jego słodkich szczerych oczu, w których co rusz dostrzegam, szum fal, albo podmuch wiatru siedząc na żaglówce, oczu, które są wpatrzone w moje oczy i upajają się tą chrupiącą bułką z jajkiem masłem i sałatą jak szalone.

Takie to banalne a czuję, że za taką banalną chwilę gotowa bym była dać rok swego życia teraz, gdy każda godzina jest przecież na wagę złota.

Cały czas myślę o tym, o czym mógł marzyć Piotr na kilka godzin przed śmiercią.

Żeby nie bolało, żeby nie czuć upokorzenia z własnej bezsilności, żeby ktoś miły chwycił go za rękę.

Na pewno nie myślał o bezglutenowej bułce kajzerce niskobiałkowej PKU 180g z masłem grubo pokrojonym jajkiem i sałatą jedzonej w towarzystwie serdecznego człowieka.

 

Jego banalne marzenia były na pewno inne, bo już wiedział, że nie ma do zaoferowania w zamian roku własnego życia.

 

Ja też ostatnio mam pewien bolesny problem zdrowotny.

Jak czytacie mojego bloga, wiecie, że nie panikuję i lekarzy omijam wielkim łukiem.

Wyznaję zasadę jak samo przyszło to i samo odejdzie, trzeba tylko cierpliwości i więcej uwagi na siebie zwracać, słuchać swojego organizmu i leczyć naturalnie najlepiej optymizmem.

Z tym mam ostatnio trochę kłopotów, nie ma, kto mnie rozśmieszać.

Staram się sama rozśmieszać, ale nie zawsze jestem dla siebie przekonywująca.

 

Pamiętacie jak ostatnio pojechałam do Dźwirzyna.

Naderwałam przed wyjazdem jakieś więzadła i kręgosłup kompletnie odmówił mi posłuszeństwa.

Do tego było pioruńsko zimno.

Nigdy czegoś takiego nie robię, ale nie radziłam sobie z bólem i zimnem.

Przeszukałam w Ośrodku szafy na korytarzach i znalazłam w jednej bardzo ciepłą myśliwską kurtkę polarową.

Nie było nikogo, kto mógłby mi powiedzieć czyje to jest. Pożyczyłam ją sobie zostawiając w szafie kartkę z dowcipnym podpisem i wyjaśnieniem, czemu to zrobiłam.

Po kilku dniach w cieple ból ustąpił a kurtka wróciła do nieświadomego niczego właściciela.

Jak ma dobry węch pewnie wyczuł damskie eteryczne aromaty.

 Gdy wrócił powiedziałam mu o całej sprawie, że byłam w potrzebie i jego kurtka uratowała mi życie.

Kiedy ostatnio 3 dni po upadku pojechałam do tego z bożej łaski lekarza z Afryki działającego na SORze w naszym szpitalu i ten przez 11 godzin trzymał mnie na korytarzu i robił mi badania odsyłałając mnie od osła do posła, gdy ja nie mogłam się ruszać.

W końcu dyżur mu się skończył i zostawił mnie na tym korytarzu jak gdyby nigdy nic, bez słowa wyjaśnienia - poszedł sobie do domu.

Żeby nie było, że jestem czarownicą, wkurzył mnie wtedy nie powiem.

Pisał bzdury w wywiadzie, bo nie znał polskiego i wszędzie gdzie chodziłam musiałam prostować jego grafomańskie zapiski.

Tak czy siak nic mi nie pomógł, wręcz przeciwnie mało mnie wtedy swoimi pomysłami nie wykończył.

To fakt byłam na tzw. total wpieniona i nie mogłam dać upustu emocjom, bo wiadomo szpital, mogliby zamknąć mnie do wariatkowa.

Musiałam zęby zaciskać i jak potulna owieczka robić, co mi kazali.

Jak się to skończyło?

Czarownicą nie jestem w laleczki wudu nie wbijam szpilek a mój Afrykański lekarz niecały miesiąc po tym badaniu umarł zaatakowany corvidem 19.

Ja żyję i choć czasem jeszcze żebra przypominają mi o tamtym zdarzeniu, to jakoś się sama z tego wykaraskałam.

Zatem jak ktoś mi mówi idź do lekarza, ja odpowiadam, życie mi jeszcze miłe. 

Jak widzicie mam coraz banalniejsze marzenia, ale jeszcze jakieś mam. 

Jak one się skończą mogę oddać się lekarzom na pożarcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga