wtorek, 8 grudnia 2015

Pajęczynowa, imieninowa nostalgia.

Rozdział 4
8 grudania.

Leżę rozebrana na rozkwieconej tysiącem kwiatów rumianku łące. Skąd się tam wzięłam nie wiem, ale nie mam więcej niż 17 lat – czuję się o wiele piękniejsza niż kiedykolwiek byłam a to z powodu oszalałej woni unoszącej się tuż nad moimi nozdrzami. 
Woni niedawno skoszonej trawy, kraszonej brzęczeniem pszczół i os pracowicie uwijających się między kwiatami margaretek. Ten zapach przypomina mi słodkie chwile z Jerzym.
Na czystym błękicie w odcieniu aqua widzę pyzate brzuszki i oprószone pyłkiem nóżki zwisające bezwolnie w czasie lotu. 
Chyba nie mogę się ruszyć jakbym wrosła czy była tym wonnym fragmentem natury. Tylko to brzęczenie przyczółek bardziej przypomina wątłe chrapanie zmęczonego mężczyzny śpiącego obok. Leżę sobie i zastanawiam się, czemu świat zmienia się w taki sposób, nie sądziłam przecież, że tak to będzie wyglądało. 
Wyobrażenia - moje wyobrażenia były zupełnie inne.
……………………
Początkowo podobało mi się tutaj.
Wszystko było takie nadzwyczajne,
takie bajkowe.
Trawa taka zielona,
i taka nieprzebyta.
Drzewa takie ogromne.
Domy takie prawdziwe.
Ludzie wielcy, wspaniali
i tacy życzliwi.
Dni słońcem pachnące
a noce takie czarne
i takie gorące.
Najpiękniejsze było wszystko pierwsze;
pierwszy kwiat w ogrodzie znaleziony,
pierwszy zrozumiany dotyk dłoni,
pierwsze serca bicie odkryte,
pierwsze odczytanie pragnień z głębi oczu,
pierwszy spacer przez łąki za miasto daleko,
pierwszy pocałunek nad rzeką,
pierwszy chrzest miłości w wartkim nurcie rzeki,
pierwszy odlot ptaków,
pierwszy taniec,
pierwsze krótkie pożegnanie.
``````````````````````````
Potem lata mijały,
drzewa dziwnie zmalały,
domy urok straciły,
ludzie się zmienili.
Druga miłość i trzecia,
kolejne spotkania,
milczące bez uścisków
suche pożegnania,
koncert wróbli na dachu
późny odlot ptaków
smutna jesień bez liści,
mokre lato bez maków.
`````````````````````
Patrzę dzisiaj po latach
na te same zdarzenia,
małej śmiesznej dziewczynki
z kokardami już nie ma,
nie ma też tej dziewczyny,
co bezwstydnie się śmiała,
wszystko gdzieś odpłynęło,
co tak bardzo kochała.
……………….
Kiedyś to napisałam, ale wtedy, jeszcze tak naprawdę nie znałam zawiści.
Sądziłam nawet, że ludzie są z natury bardzo dobrzy tylko życie im daje w kość i próbują sobie to jakoś zrekompensować. 
Wtedy napisałam inny wiersz dziecięco naiwny, wręcz słodki jak te margaretki nad głową.
………….......
Kiedyś w bezgranicznym zachwycie
wierzyłam naiwnie i skrycie,
że z natłoku historycznych zdarzeń
stworzę dla wszystkich fabrykę marzeń.

I w wielkich sennych kadziach,
U-ważę  marzeń tyle,
by nimi móc umilić,
każdemu smutną chwilę.
Cudownie było myśleć jak życie się odmieni,
że  strażak marząc będzie wskakiwał do płomieni,
a nauczyciel w szkole nie bojąc się obciachu
pomarzy o Hawajach i plaży pełnej piachu.
że ekspedientka w sklepie rozmarzy się z ogórkiem
a góral się rozckliwi w kapelusiku z piórkiem
Nocą, gdy wszyscy zasną w małych miasteczkach i wioskach,
porozsyłam marzenia na latających spodkach.
...........................
lecz dziś w natłoku wrażeń
nikt już nie pragnie marzeń.
Wszyscy myślą o sprawach przyziemnych,
O głębokich studniach…, bezdennych.
…………………………
 Czuję jak aż buzują we mnie oszalałe myśli, na co komu terroryzm, czy gorsza jest kulawa plotucha, która nazywa się koronczarką a dzierga tylko wredne intrygi i przez to nabiera pikanterii pojęcie terroryzmu, od turkucia podjadka, który potrafi jednej nocy zjeść wszystkie korzonki wzrastających dopiero wątłych roślinek margaretkowego pola.
Czemu? A no, dlatego, że masz ochotę wysadzić jej margaretkowy świat w powietrze razem z jej pszczółkami, chrząszczykami i nawet z Bogu ducha winną Bożą krówką. 
Miałam wczoraj z okazji imienin dawno niewidzianego gościa. 
Nawet spał u mnie jedną noc – oczywiście to czysto platoniczna wizyta. 
Pozwoliła mi ona uświadomić sobie jak bardzo nie lubię już gości w moim świecie. To mi wszystko rujnuje nic mi się nie chce i wpadam w apatię. 
Pół dnia spałam wstawałam tylko przygotować jedzenie, później jeszcze sprzątnąć po posiłku i znów zasypiałam. Jakbym tym snem chciała sprawić, by czas mijał szybciej. 
Najgorsze było to, że znamy się jak łyse konie i w jakimś tam momencie powiedział mi, że ta jego kumpela, której nawet na oczy nie widziałam plotowała na mnie do naszego wspólnego znajomego, później jeszcze powiedział mi, że cytuję „zabije mnie” jak napiszę o czymś, co mi opowiadał o swojej siostrze w blogu. Po diabła przyjechał i opowiada mi te bzdury.
Wreszcie zakończył moją uwagę, że za dużo zrobił sobie kawy i rozleje nim doniesie do 2 pokoju, że jestem jak jego siostra, która wszystkich poucza, co mają robić. 
Kurka wodna, czemu ja mam takich znajomych, którzy jak do mnie wpadną to zawsze mnie wkurzają. 
Nie potrafią cieszyć się spotkaniem, tylko wszystko psują. 
Już chyba nie potrafię cieszyć się wizytami innych. Nie potrafię chyba już NIE. Na koniec nawet nie podziękował za pyszne jedzenie, które dla niego przygotowałam.
.........................
To był sen z tymi kwiatami na łące i dobrze, bo wizyta mnie dobiła, gdyż mimo, że kolejny raz wyciągam rękę do człowieka, któremu powinno się pomóc on tego zupełnie nie docenia. Wręcz zachowuje się jakby to on zrobił mi łaskę, że zechciał mnie odwiedzić. 
Na szczęście mam to już za sobą a sen był fajny i jakoś zrekompensował mi nieciekawy czas.
’’’’’’’’’’’’’’’’’’’’’’’’’’’’
Pająk tka pułapkę pracowicie.
Wiatr za oknem gałązkami postukuje,
księżyc błyszczy tak niesamowicie,
ciasto pachną aż w głowie wiruje.
A mnie jakoś tak smutno niezmiennie.
Nic nie bawi mnie, nic nie cieszy.
Napisałam kolejny wierszyk,
dla marudnych, złośliwych dzieci.
………………………………………….
Jakiś smutek wiatr nosi po świecie.
Kawa z kubka już nie smakuje.
W sercu zima a tam na świecie
jesień wątła ogrody maluje.
…………………………………………………
Chodź pajączku przycupnij tu obok
Powiedz co Ci w serduchu gra?
posłuchajmy koncertu Ba;)cha?
Muszki chyba już poszły spać.
………………………………
Zostałam z pajączkiem i dobrze, bo on przynajmniej nie sprawia  przykrości. Po imieninach i Mikołajkach - ja przynajmniej starałam się innym dać okruszek dobra od siebie a oni – to już ich problem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga