Bajsza
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
~~~~~~~~~~~~~~
5 marca 2017
Widzisz
jak komputer oświetla pokój psychodeliczną poświatą?
Znam
to oświetlenie z wieczornych spacerów po pobliskim osiedlu.
Od
dziecka intrygowały mnie okna rozbłyskujące fioletową poświatą.
Dziś
wiem, że ta poświata świadczy jedynie o tym, że ktoś na 3 piętrze wieżowca,
parterze małego drewniaka lub piętrze ekskluzywnej willi, postanowił sobie z
kimś porozmawiać.
A że
rzadko zdarza się, aby ludzie mieszkający razem mieli na to ochotę, o zmierzchu
włączamy komputer lub telewizor i jest nam lepiej.
W ten
sposób budujemy sobie iluzje, które pozwalają przeżyć nam kolejny dzień,
kolejny tydzień, kolejny miesiąc
*
Uciekamy
przed sobą w pół słowa,
zastygamy
nieskończonym gestem.
Pozostaje
nam twarzy połowa,
zimna
skała na deszczu i wietrze.
A gdy
noc przychodzi milcząca,
po
omacku dłonią szukamy,
Odrobiny
czegoś ciepłego……,
Żyłam
w małym prowincjonalnym mieście.
Jedna
główna ulica kilka knajpek, kilkanaście szkół jedno kino no i może 10
wieżowców.
Już
fakt, że o blokach 10 piętrowych mówi się wieżowce najlepiej świadczy o jego
prowincjonalność, ale i w odległości bliższej niż km od mojego domu jest też
las i mała rzeczka
Żyjąc
tu trzeba wpasować się w tutejsze standardy oparte o mądrości ludowe i
doświadczenia prowincjonalnego półświatka.
Na
czym one polegają? Dla jednych są bardzo proste, dla innych niewyobrażalnie
skomplikowane. Opierają się o takie powiedzonka jak te, które powtarzała mi
moja babcia„ nie mów nikomu, co się dzieje w domu”.
Gdybym
chciała mogłabym tu przytoczyć około setki takich obyczajowych powiedzonek, którymi
szpikuje się dzieci a później dorosłych ludzi.
Małe
dziecko nim wyrżnie się mu pierwszy ząbek słyszy je od swoich najbliższych nie
mając jeszcze pojęcia, co naprawdę znaczą.
Po
jakimś czasie, ni stąd, ni zowąd wyskakują one jak figlarne chochliki z
zakamarków naszej pamięci.
Śmieją
się nam prosto w nos, jakby cały czas czekały gdzieś w ukryciu na ten moment,
gdy życie wymierzy nam kolejnego kopniaka.
Mają
wtedy swoje pięć minut złośliwości.
Pewnie
dobrze, że o nich zapominamy. Jeśli utkwią nam zbyt głęboko w pamięci,
nierzadko rujnują nam życie i nie bardzo jest, kogo o to obwiniać, bo Ci,
którzy je głosili albo już nie żyją albo są zbyt starzy, by obarczać ich
odpowiedzialnością za nieprzewidywalne skutki, jakie wywarły na naszą duszę.
Ech…
pora już zacząć się pakować, znikam w realnym świecie, jutro rano ruszę w głuszę
i pozwolę się wieść dziurawymi, realnymi drogami, wolniutko żeby nie przeoczyć
niczego, co warto zapisać na cyfrowej matrycy aparatu.
Dawnej
byli wędrowni kuglarze ja jestem wędrownym fotografem.
Jeśli
spotkasz, gdzieś daleko od Łodzi z wycelowanym w Ciebie, lub cokolwiek innego
długim obiektywem uśmiechnij się, bo to będę realna ja oddająca się swoim
nierealnym marzeniom.
Kilka
słów o tym zdjęciu – zrobiłam je na obrzeżach Ogrodu Dendrologicznego w
Szczecinie w miejscu, gdzie kiedyś był cmentarz żydowski.
Spotkałam
tam staruszkę, która gdy fotografowałam powiedziała mi żebym zwróciła uwagę na
drzewa /tzw. bliźniacze i ich twarze/. Zjawiła się tak niespodziewanie i
zniknęła też nie wiedzieć, kiedy.
Według
niej – powiedziała - /słyszała tę historię od swojej babci/, w niektórych
grobach jakby w tajemnicy chowano zakochane bardzo w sobie pary, oczywiście nie
razem tylko jak już oboje umarli. Przy tych grobach drzewa wypuszczały z
korzeni nowe drzewko i powstawał bliźniak, czyli 2 właściwie rosnące razem. W
tym miejscu jest ich kilka, około 6.
Wszystkie
mają charakterystyczne „twarze”,
Według
mnie to jest najpiękniejsze – wygląda jakby połączone były pocałunkiem w górnej
części kadru :)
* * *
(Kochałem
panią...)
„Kochałem panią - i miłości mojej
Może
się jeszcze resztki w duszy tlą,
Lecz
niech to pani już nie niepokoi,
Nie
chcę cię smucić nawet myślą tą.
Kochałem
bez nadziei i w pokorze,
W męce
zazdrości, nieśmiałości, trwóg,
Tak
czule, tak prawdziwie - że daj Boże,
Aby
cię inny tak pokochać mógł.”
Aleksander
Puszkin przełożył Julian Tuwim
[Na
wzgórzach Gruzji]
……………………,
Ciebie
jedynej! Smutkiem moich snów
Już
cię nie dręczę dłużej i nie trwożę,
I
serce płonie, serce kocha znów,
Nie kochać,
bowiem - już nie może.
Aleksander Puszkin przełożył
Julian Tuwim
***
Gdzieś tak daleko stąd jest mej miłości wątły dawny płomień,
zamykam oczy i wracam do tych tchnień najsłodszych, gdy w nierealnym świecie
unosiła się jak zapach platanów - słodki i powabny pod sufitem z gwiazd nasza
miłość.
Tak kochać można tylko raz i nie jest ważne gdzie świecą te
gwiazdy.
Z czyjego okna widać ich odloty.
Za moim oknem teraz tylko samoloty,
wznoszą się ospale a ja wciąż marzę i to jest po prostu
niebywałe,
o tamtych nocach, gdy wtuleni we własne poświaty ekranów
pisaliśmy do siebie listy takie czułe, że dreszcz brzęczał na szybach strapiony
tęsknotą
a serca tę melodię śpiewały z ochotą.
Czekały na te rosy, co drżały o świcie, bo w ich kropelkach
rodziło się życie.
Czytałam obrazy, które dla mnie malowałeś i przed snem z nadzieją
nocą wysyłałeś.
Byłeś nadzieją i słodkim tęsknot pożądaniem w kwiatach ukrytym
wierszem i sennym rozstaniem.
Jedynie do świtu, jedynie na chwilę. Na zawsze, na zawsze niestety
jak gromem trafiony, pogubiłeś wszystkie najsłodsze i tajemne tony i już nie wiem czy
grają jeszcze w duszy Twojej – te nasze obrazy w wiersze zamienione.
Partyturę wiatr porwał w przestrzenie a serca mego łzy wiatr
wyrywa jak jesienne liście i mgliście w sercu jest coraz bardziej mgliście.
I
kochać już nie umiem, choć bym bardzo chciała, znów jestem jak muszelka taka
bardzo mała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam