piątek, 26 lipca 2013

Krzyś od Aniołów

Bajka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*”˜
Byłam dzisiaj najpierw w punkcie Pley. No i teraz rozumiem Dankę, czemu się piekliła, mówiąc o kupnie telefonu w Pley.
Zastałam młodą dziewczynę, która nie umiała otworzyć telefonu, poszła do T mobile, ale tam też nie umieli w końcu zaczęłam się martwić, że mi popsują telefon.
Powiedziałam im jak się otwiera, po czym okazało się, że panienka nie umie wyjąć baterii.
Masakra najpierw - czekałam godzinę, a później sama musiałam wszystko zrobić, bo panienka jakaś nie kontabilna była, paznokcie jej przeszkadzały i w sumie nic nie wiedziała.
Na szczęście wiedziała, że pan będzie w poniedziałek, więc wiadomo muszę iść w poniedziałek 2 raz.
Spotkałam Ulę moją kumpelkę i strasznie psioczyła na Pley – nie wiem czy nie zrobiłam błędu, ale mam w Orange ten stary telefon, któremu kupiłam w końcu baterię i jak mnie wkurzą – to będę tego używała jak kamerę a dzwoniła z Orange.
Oczywiście spóźniłam się do Danusi na krupnik.
Może jednak i dobrze, bo obiad Danusia zrobiła całą gębą, ziemniaczki, fasolkę, sadzone i super sałatkę z pomidorków, którą oczywiście przypisywał sobie Wiciu, – choć jemu najlepiej wychodziło bujanie na bujaku.
Obiadek taki pyszny dla wnusia Krzysia.
Tu dziewczyny uwaga, Krzysiu jest jeszcze do wzięcia – prawdziwy skarb z nadzianym jak twierdzi Wiciu dziadkiem. 
Trzeba przyznać, że chłopak ładny i zgrabny i z talentami rozlicznymi - znam się na tym.
Obiadek był tak sycący a porcja moja ogromna, że myślałam „rozpuknę się”  po nim jak mówi mój braciszek z Zabrza. 
Zjadłam prawie wszystko i normalnie straciłam wenę.
Trzeba było wracać do domu do Szabajka. Miałam podlać ogród, ale szpaczek mały najpierw siedział pod oknem a później wszedł do talerza i zasnął. Nie wiem, czy nie jest chory, nie chciałam go płoszyć, więc podleję ogród jutro rano.
Dobrze, że nie podlewałam, bo pada a my z Szabajkiem siedzimy przed telewizorkiem i wcinamy czereśnie i arbuza. Szabaj je aż mu się uszy trzęsą z tego wszystkiego przez omyłkę dałam mu pestkę, ale się połapał i nie zjadł – mądra psina.
Byłam wyrzucić 2 worki ciuchów a mam jeszcze ze 4 do wyrzucenia, ale muszę spakować a oni tam chyba nie odbierają, bo na półce jeszcze coś leżało. 
Kabanoski Szabajek woli od czereśni aż mu uszy stanęły na sztorc. Ech miałam 2 takie miniaturowe, więc sobie czereśnie nimi poprawiliśmy, miałam niski cukier i byłam głodna.
˜”*°°*”˜
Mam w nosie cholesterol, zrobiłam sobie dzisiaj schabowego z białą kapustą. Kapustka jest rewelacyjna a schabowy mniej/z Biedronki - wiadomo/.
Szczygiełek niestety zszedł, więc dzisiaj spokojnie najpierw skosiłam trawnik a później podlałam grządki.
Oczywiście trawy do mieszkania naniosłam i jestem kompletnie padnięta. Myślałam, żeby wybrać się na zdjęcia w kierunku żwirowni, ale nie miałam już siły.
Znów wyskoczyło mi na łokciu uczulenie od podkładki do kompa. Nie wiem, co to jest swędzi mnie i mam takie jakby krosty.

Spać mi się chce.

Raz jeszcze Aniołowo

Bajka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*”˜
Odchodzicie…
 w okno patrzę a tam tylko ślady stóp bosych,
Wśród kropelek rosy.
Odchodzicie…
A w sercu kolejny kamień jak żar piecze,
Nic nie zostaje tylko te kamienie - ślady obojętności i goryczy.
Odchodzicie i to jak rozpacz krzyczy.
Myśli błądzą po starej zatęchłej ulicy.
Odchodzicie a ja sama zostaję w tym barze i o ludziach życzliwych marzę.
Odchodzicie cicho, bezszelestnie
Co nie znaczy wcale bezboleśnie.
Samotność boli bardziej niż w kościach łamanie, na samotność nie ma rady – jest tylko czekanie na kurtuazyjne gesty i czcze bardzo słowa.
Odchodzicie w milczeniu i cisza grobowa przytłacza.
Zapominasz znów nie dzwonisz, nie musisz.
Tęsknota upałem udręczona kona jak gałązka wierzby płaczącej porzucona na deptaku w Spale – niedbale.
Ty też odejdziesz po…..zawale.
˜”*°°*”˜
Dzisiaj byłam u Danusi i Witka. Niestety wizyta była krótka, bo Witek przyjechał i oświadczył, że muszą jechać, bo „coś tam”.
Danusia mnie zaopatrzyła, ogóreczki, grzybeczki, soczek malinowy i maliny pychotka wtrząsnęłam cały kubek nie patrząc na cukier.
Zaprosiła mnie na jutro, na krupniczek.
Pojadę, choć najpierw muszę jechać z tym telefonem sprawę załatwić. Ma być upał, ale może jakoś da się dojechać.
Lepsze to niż siedzenie w tej stęchliźnie.

wtorek, 23 lipca 2013

Pyszności z resztek.

Bajka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*”˜
Placki z resztek - pyszne!!! Przepis mój autorski.
Porcja dla jednej głodnej osoby i średniego pieska.
¼ ugotowanej piersi kurczaka
2 kopiaste łyżki mąki/ryżowa u mnie/
1 jajko
pół szklanki wody mineralnej,
odrobina świeżej papryki
1 pieczarka
bardzo mała cebulka,
kilka listków kopru włoskiego,
pieprz do smaku
olej do smażenia
To na wierzch;
8 wiśni,
kilkanaście ziaren granatu,
3 pomidorki koktajlowe.
sałata zmierzwiona do dekoracji.
Sposób przyrządzenia;
Mieszamy składniki jak na naleśniki, ja to robię widelcem.
Pierś pokrojona drobno, pieczarka, papryka i cebulka też.
Smażę placki i odkładam na 2 patelnię na mały ogień, by nie wystygły.
Gdy wszystko jest gotowe układam na liściach sałaty i posypuję wiśniami, granatem i pomidorkami.
Można na to dać troszkę śmietany, ale ja dbam o linię, więc zrezygnowałam. Dla tych co solą można posolić  ciasto - ja nie solę.
Szabaj zjadł więcej niż połowę. Tak naprawdę to ostatnio moje oczy jedzą.
Dzwoniła Danusia Aniołowa i zaprosiła mnie do siebie na działkę, bardzo się ucieszyłam – jutro pojadę rowerkiem.

Niesamowicie się ucieszyłam, bo przyszedł rachunek za prąd i pierwszą wpłatę mam w sierpniu, – co mi ratuje życie. Wszystkie zaś na poziomie zeszłorocznych, co może oznaczać, że jakoś z trudem, ale wydolę hi, hi. Okropnie się bałam tego prądu, czy mnie nie pochłonie całkowicie.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Apetyt na rybkę

Bajka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*
Dwa dni wojowałam z zamkiem od drzwi, który się popsuł. Zadzwoniłam do braciszka, bo sama nie jestem w stanie założyć nowy bez totalnego wścieknięcia się. Braciszek nie tylko przyjechał, ale i kupił nowy zamek, niestety cały czas musiałam podawać narzędzia, które bóg wie gdzie są. Znaczy u mnie wszystko jest i nim tu się szarogęsił M wiedziałam gdzie, co mam. Niestety on mi zasiał jak się okazuje dużo większy zamęt niż sądziłam. Suma, summarum wszystko znalazłam i zamek w drzwiach jest a z resztek gotówki zostało 28 zł, więc uznałam, że należy mi się rybka, która chodziła mi po głowie od jakiegoś czasu. Pogoda była piękna, więc o 17.30 na kolację postanowiłam pojechać rowerkiem do Sereczyna. 
˜
Wybrałam pstrąga z rusztu, był najtańszy, za to naprawdę pyszny. Smutno mi było, bo podany w sumie byle jak. Frytek było za dużo i gdyby zamiast połowy frytek wrzucili jednego pomidorka koktajlowego i listek sałaty, ładniej by to wyglądało. Frytek było za dużo i zostawiłam, bo mimo najszczerszych chęci nie byłam w stanie ich zjeść.

Wróciłam inną drogą i oczywiście Szabajek domagał się spacerku, więc i jemu zrobiłam mini przyjemność. 

piątek, 19 lipca 2013

A wieczorem.

Bajka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*”˜
Bardzo chciałabym na rower, ale pogoda jest znowu kiepska i nie wiem czy nie pojadę autkiem.
On już też ma swoje lata, ale póki, co wozi mnie grzecznie.
Mam okropny apetyt na rybkę, nie wiem jednak czy mogę sobie jeszcze na nią pozwolić. 
W tym miesiącu może przyjść wyrównanie za prąd a ja nie mam żadnych oszczędności.
Pojechałam do miasta, bo popsuł mi się telefon na amen i musiałam kupić nowy.
Na szczęście niby za 1zł, ale umowa opiewa na 24 miesiące i mam abonament 64zł.
Miałam podobny od Aśki, ale jej oddałam, – bo jestem honorową dziewczyną – nie chcę nic za darmo.
Trochę wody upłynie nim ten mój nowy poznam dogłębnie no i zmieniłam sieć na Pley – nie wiem czy to dobrze czy nie, ale Orange mnie wkurzało ostatnio.
Kupiłam w nim Internet do 10000 kbps a miałam 1300 a film do You Tube 4 minutowy przechodził 4 h – myślałam, że szlag mnie trafi.
Nie mam pojęcia, czym się wczoraj strułam, ale może lodami w każdym razie dawno nie biegałam tak szybko.
Dziś już czuję się lepiej, ale i tak bałam się z domu wychodzić gdziekolwiek.
W sumie jestem ostatnio zdegustowana, nic mnie nie cieszy – nawet to, że mam nowy asfalt na ulicy i mogłabym na rolkach sobie pojeździć, póki go nie rozjeżdżą.
Dzwonił braciszek, że ma jakieś masakryczne wyniki badania krwi. Umówiłam się z nim, że pójdziemy do Danusi dowiedzieć się, co w takim razie dalej ma robić. Kiepsko z nim jakoś ostatnio. Z Danką przypomniałyśmy sobie Wolbórz. Przypomniała mi się historia jak jechałyśmy z Puziem albo Lalkiem już nie pamiętam taką Warszawą do Wolborza. Ciocia z kierowcą na przednim siedzeniu a my z Danką z tyłu. Ona wtedy miała z 7 lat ja 10. Ciocia namiętnie paliła papierosy Silesia i nie wiem skąd była w niej taki szyk, ale robiła to jak rasowa aktorka ze smętnego romansidła. Prowadziła, przy tym takie intelektualne wywody, że wszyscy o bożym świecie zapominali. Danka i ja w siódmym niebie byłyśmy, bo Wolbórz to była dla nas totalna laba. Ciocia była gigantycznie zajęta. W antraktach między pociągnięciami Silesiowych dymków musiała organizować narady z kadrą, żeby ta pilnowała dobrze uczestników obozu, bo tym w głowie były tylko seksualne ekscesy a ciocia, jako zatwardziała stara panna bardzo była pod tym względem purytańska i w głowie jej się nie mieściło, żeby 19 latkowie seksili się na obozie sportowym. Filozofia antyseksowna polegała na tym, że uczestnicy tak mieli dostawać w kość, na różnych zajęciach sportowych by na nic więcej chęci nie mieli. Kto był 19 latkiem wie świetnie, że to teoria utopijna no, ale skąd o tym mogła wiedzieć zatwardziała stara panna.
My zaś z Danką byłyśmy jak te wolne ptaki, między kłosami wolborskich zbóż, nikt nam się do niczego nie wtrącał ani niczego nie zabraniał. Ja, jako starsza miałam pilnować Danki a ona kablować na mnie. Miałyśmy zdrowy jednak stosunek do starszych, więc nikt o niczym nie wiedział.
Jechałyśmy bardzo szczęśliwe, bo wiedziałyśmy, że laba lada chwila się zacznie. Coś śmierdzi czujecie – ja, jako jedyna w tym towarzystwie stąpałam teraz twardo po podłodze starej Warszawy. Początkowo nikt na mnie nie zwracał uwagi, ale jak Danka zaczęła kwękać, że czuć spaleniznę kierowca postanowił zrobić krótki postój, by sprawdzić, o czym my marudzimy. Obie z Danką wyskoczyłyśmy na pobliską łąkę jak z katapulty a ubrane byłyśmy w śliczne jednakowe sukieneczki, jak siostry bliźniaczki, bo mama Danki była domową krawcową i ciocia zawsze kupowała tyle materiału, żeby dla nas obu starczało na sukienki. W pewnym momencie Danka stanęła w płomieniach. Jej kolorowa sukienka paliła się z tyłu. Wszyscy rzucili się ją gasić a ona sama była tak spanikowana, że nawet nie płakała. Okazało się, że ciocia gestem Marlene Dietrich wyrzuciła peta swojej Silesi przez otwarte okno, on zaś wpadł przez drugie tylne z powrotem Danka go przydusiła pupą i dopiero jak wysiadłyśmy ogień się rozniecił. Oczywiście płacz zaczął się wtedy, gdy sobie zdała sprawę, że ma wielką dziurę na pupie i w takim stroju nie może pokazać się kawalerom obozowym.
Wspominając te fajne dawne czasy, Danusia doszła do wniosku, że chciałaby pojechać, do Wolborza, bo nigdy od ostatniego obozu tam nie była. Ja byłam wiele razy i obiecałam jej, że 
kiedyś pojedziemy jak tylko będzie miała czas, bo ja zawsze mogę
Moje dni jeden do drugiego są podobne, więc trochę rozrywki przyda mi się.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Siąpiło :P

Bajka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*”˜
Dzisiaj musiałam jechać na ten „posiew”, kolejka jak zwykle gigantyczna, no cóż w ciąży, krwiodawcy, minęła godzina i 30 min, gdy jakiś gość wszedł z ulicy z buteleczką i mówi, że on bez kolejki, bo tylko „ przyniósł” myślałam, że mnie szlag trafi, to ja półtorej godziny czekam a on bez kolejki weszłam razem z nim i co się okazało, że kultura tu dotyczy tylko frajerów takich jak ja. No cóż człowiek całe życie się uczy. Musiałam przełożyć wizytę u lekarza, bo wynik może być nawet za 10 dni.

Pejzaż z malwami

Bajka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*”˜
Po wczorajszym deszczu chłodno i kałuże na drogach ale w polach pszczółki pracują jak oszalałe. Miałam jechać na spotkanie z rybką a pojechałam w pola, bo widać tak miało być. 

sobota, 13 lipca 2013

Łzawa pogoda

Bajka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*”˜
U mnie siąpi, dokarmiam chorego gołębia w antraktach.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Chmurka

Bajka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*”˜
Jedni wybierają Grecję inni Karaiby a ja na wakacje wybieram z konieczności zmieszczenia się w budżecie rowerowe wypady za miasto albo do miasta w miejsca, które lubię i gdzie czuję się dobrze. 
Ktoś mnie kiedyś zaprosił na 2 tygodnie w góry a później wszystko mu się pokomplikowało i z 2 tygodni - zaproszenie opiewało na 3 dni.
Dla mnie to cudne, że ktoś chce osobie, której na to nie stać zafundować wycieczkę i swoje niewątpliwie urocze towarzystwo.
Tylko jak nie wie na ile może wyjechać to niech nie obiecuje gruszek na wierzbie przed czasem. Bo ja od razu się cieszę i jak się później okazuje, że to była podpucha cholernie mi smutno i cały urok pryska i zwyczajnie nie chce mi się nigdzie jechać. Dwa dni podróży i dzień w górach – NIE wściekłabym się zwyczajnie. Zatem wolę to, co mam niż takie prezenty. Fajnie, że mogę jeździć i nie jest to np. wózek inwalidzki. Sorry kochani nic do Was nie mam użytkownicy wózków, ale póki, co wolę rower.
A jak nie jeżdżę rowerem to leniuchuję a co nie można? 

sobota, 6 lipca 2013

U Aniołów

Bajka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*”˜
Byłam u Aniołów. Oboje zdrowi, zawiozłam im naleweczkę z mięty – dostałam lobelię przylądkową, pobawiłam się z Tuto. Było fajnie.

Archiwum bloga