BAJSZA
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
* * * *
Pomyśl
często mówimy „zimny jak kamień”, ale i wśród kamieni są wyjątkowe.
Są
takie, których jak dotkniesz czujesz emanującą z nich energię. Przemierzałam
kiedyś dzień po dniu brzegi morza Egejskiego w miejscach, gdzie przed wiekami
spacerował pewnie sam Zeus. Później rok po roku inni wspaniali ludzie i tacy
bardzo zwykli. Może kiedyś na tym brzegu zbierał kamienie Demostenes i dzięki
nim przestał się jąkać. Kamienie milczą, choć znają różne tajemnice. Gdyby tak
potrafiły o nich opowiadać.
Norwid
napisał
cudny wiersz w „W Weronie”, który kończy się słowami
„…Cyprysy
mówią, że to dla Julietty,
Że dla
Romea -- ta łza znad planety
Spada...
i groby przecieka;
IV
A
ludzie mówią, i mówią uczenie,
Że to
nie łzy są, ale że kamienie,
I --
że nikt na nie... nie czeka!”
Kirsten
Helming duńska radiestetka twierdzi, że o kamieniach wie wszystko.
O ich
magii, pochodzeniu, uzdrawiającej mocy.
„Kamieniami
leczy ludzi i zwierzęta. Podkreśla, że stoi mocno na ziemi, żeby ktoś nie wziął
jej za "oszołomkę"
Kirsten
wie, że gojenie ran przyspiesza przede wszystkim hematyt.
Nazywany
także krwawnikiem, już przed wiekami znajdował się w ekwipunku każdego
żołnierza.
Tamuje
krwotoki, przyśpiesza zasklepianie się tkanki.
Po
zacięciu nożem wystarczy przyłożyć go do rany i przymocować plastrem.
Można
go też stosować na żylaki: przybandażowany do chorego miejsca po jakimś czasie
powoduje wklęśnięcie żyły.
Na
obniżoną odporność bardzo skuteczny jest czerwony koral. Darzy siłami
witalnymi, potencją, poprawia krążenie.
Gdy
jest wam zimno albo macie mało energii - mówi Kirsten - połóżcie go na brzuchu
albo owińcie sznur korali wokół pępka.
Do
wody pitnej Kirsten wrzuca chorym zwierzętom ametyst i cytryn.
Ten
pierwszy - o stłumionym, fioletowym odcieniu, symbol władzy, osadzany
zwyczajowo w papieskim pierścieniu - działa uspokajająco.
W
razie depresji warto nosić ametystowy wisior, a gdy męczy nas bezsenność
położyć obok łóżka ametystową "szczotkę".
Cytryny
powstają z wypalania ametystów podczas pożarów w tropikalnych lasach lub
wskutek wybuchu wulkanów.
Wyciszają,
uspokajają, sprawiają, że w najbardziej napiętej sytuacji można zapanować nad
nerwami.
Choć
mam 57 lat - uśmiecha się Kirsten - zawsze, gdy idę do dentysty, przyklejam
cytryn do splotu słonecznego. Tak samo można zrobić, wybierając się na egzamin
czy rozmowę w sprawie pracy.
Cytryn
jest korzystny w przypadku astmy, alergii i zmagań z paleniem papierosów.
Rzucając
nałóg, najlepiej zastosować równocześnie cytryn i sodalit.
Pierwszy
wypiera nikotynę z organizmu, drugi pomaga mówić "nie", gdy organizm
się o nią znów upomni...
Niebieski
sodalit (jak kolor czakry gardła) działa na tę część ciała znakomicie!
Wisiorek
z sodalitu powinni nosić wszyscy, których nękają chrypki, anginy, oraz ci,
którzy mają problemy z wyartykułowaniem tego, co naprawdę myślą lub też boją
się powiedzieć "nie".
Malachit
reguluje pracę żołądka, rodonit - serca, turkus - woreczka żółciowego.
Chorzy
na nowotwór, dla wzmocnienia systemu odpornościowego, powinni nosić przy sobie
unakit, łzę Apacza i kryształ górski lub Herkimer.
A ci, którzy
chcą się pozbyć zmarszczek, niech pocierają je lipidulitem....
Takich
recept Kirsten zna setki, o kamieniach może mówić w nieskończoność.
Ma za
sobą lata nauki, podróże po świecie i setki wyleczonych pacjentów.
Pierwszym
była rodzona córka, która jako nastolatka wyjechała do Kalifornii, gdzie poważnie
zachorowała i przestała chodzić. - Pojechałam tam z moimi kamieniami - opowiada
Kirsten. - Lekarze nie wiedzieli, co się dzieje z moją córką.
Sposobami
radiestezyjnymi sprawdziłam, że jej kręgosłup został zaatakowany przez jakiegoś
pasożyta.
Oczywiście
w szpitalu nikt mi nie uwierzył. W medytacjach poprosiłam o pomoc i po dwóch
dniach kawałek pasożyta został wydalony. Ze względu na ograniczony czas
ubezpieczenia kuracja mogła trwać najwyżej 10 dni. Za pomocą kamieni uporałam
się z tą chorobą w osiem.
Jednak
samo obkładanie kamieniami nie wystarcza.
Kirsten
stosuje jeszcze rei-ki, masaż ma-uri oraz zaleca do picia esencje z kamieni,
które osobiście przyrządza.
Zjawił
się kiedyś w jej gabinecie pacjent z porażeniem nerwu trójdzielnego.
Nie
mógł jeść, mówić, a nawet się ogolić; był tak obolały, że chciał umrzeć.
W
ciągu dwóch tygodni Kirsten zlikwidowała ten ból, kilka miesięcy później
mężczyzna całkiem zapomniał o chorobie. Przyszła kobieta z gnijącymi palcami
nóg. Bardzo rzadka choroba tkanki łącznej sprawiała, że od trzech lat nie mogła
włożyć na nogi butów. – To wyglądało tak, jakby jej palce zjadały same siebie -
wspomina Kirsten.
Po raz
pierwszy pacjentka zjawiła się w maju, w październiku żartowała już, że
"flirtuje z obuwiem", a na Boże Narodzenie wbiła się w pantofle jak
za dobrych lat. Wielu niedosłyszących Kirsten wyleczyła "łzą Apacza".
To bardzo skuteczny kamień przy zapaleniach ucha czy chorobach błędnika.
Uwalnia też od poczucia krzywdy, "rozpuszcza" zastarzały żal i ból,
bo kamienie działają przecież także na psychikę...
* * * *
Skąd
się biorą kamienie na Ziemi?
Większość
z nas myśli, że są tu od zawsze.
Tymczasem
Ziemia odkrywa je przed nami stopniowo, według jakiegoś tajemniczego programu.
Wiemy,
że azurytem poprawiała sobie urodę już Kleopatra, a sugulit, którego energię
utożsamia się z energią Plutona, znaleziono w 1940 roku, zaledwie 10 lat po
jego odkryciu.
Na
dużym stole, na który Kirsten wyłożyła kamienie przywiezione z Danii, rzuca się
w oczy regularna, jasnozielona kostka obsydianu. Pojawił się w latach 60., a
jego barwa jest identyczna z kolorem pasma ludzkiej aury, jakie Kirsten dopiero
od niedawna zauważa u przychodzących na świat noworodków. - Możemy się tylko
domyślać - mówi - że kamienie przychodzą do nas wówczas, gdy ich energia staje
się potrzebna na Ziemi.
W
ciągu trzydniowych warsztatów, które prowadzi Kirsten, kilkakrotnie medytujemy
z kamieniami.
Wchodzimy
do ich wnętrza, rozmawiamy z nimi, prosimy o pomoc.
Któregoś
dnia Kirsten radzi nam, by kamieni posłuchać. Rozglądamy się za, dwoma, które
najintensywniej nas wołają, zamykamy je w dłoniach, słuchamy... Nie do wiary,
jakie są rozgadane!
Zosia,
która wybrała Siwa Lingham i onyks, twierdzi, że pierwszy wydaje odgłos jak
kowalski młot, a drugi - przeciwnie - subtelny i wysoki, jak kryształowy
dzwoneczek.
W
ostatnim dniu warsztatów Kirsten uczy nas wróżenia z kamieni. Trzeba w rządku
ułożyć siedem i zadać w myślach pytanie. Środkowy kamień to teraźniejszość,
trzy po lewej stronie - przeszłość, trzy na prawo - przyszłość.
Gapimy
się w swoje kamienie jak sroka w gnat i niewiele potrafimy powiedzieć. Wreszcie
Kirsten się nad nami lituje... Na serwetce Renaty leży średniej wielkości
granat, pasiasty ametyst, górski kryształ, jaspis, różowy niewielki rodonit, w
końcu regularny, okrągły ametyst i akwamaryna.
Renata
pytała kamieni, czy jej córce uda się zostać weterynarzem.
- Ona
od małego wiedziała, czego chce, ale miała taką przyjaciółkę, prawda?.. To nie
była dobra znajomość...
Oczy
Renaty robią się okrągłe ze zdziwienia. -Twoja córka zapomniała trochę, kim
jest, co naprawdę myśli, bo za wszelką cenę chciała się przyjaciółce
przypodobać.
Na
szczęście to się zmieniło, ta przyjaźń się skończyła, twoja córka wróciła na
swoją ścieżkę życia.
Niech
nosi przy sobie stale rodonit i tygrysie oko.... - Dokładnie tak jest - Renata
nie może wyjść z podziwu.
Na
całym świecie na kursach Kirsten Helming kształcą się lekarki i pielęgniarki,
uzdrowiciele i manicurzystki.
Na
naszych warsztatach są nauczycielki ze szkoły dla upośledzonych dzieci,
rolniczka, malarka, lekarka, kilka zawodowych bioterapeutek, dwie emerytki,
urzędniczka.
Iwonę
mąż przywiózł z nogą w gipsie.
Pytam
Kirsten, czy będziemy kiedyś znać kamienie tak, jak ona? Czy każdy może się
tego nauczyć?
-Już
możecie próbować na rodzinie - mówi - ale jeśli chce się leczyć obcych ludzi,
trzeba mieć pojęcie trochę szersze: o lekach, anatomii... Ale najbardziej
potrzebne jest serce.
Wielkie
serce otwarte na pomoc ludziom...”
Przytulajmy,
więc do siebie, te kamienie, które potrafią ogrzać nasze serce.
* * * *
A’
propos pomyślałam sobie, że mam apetyt na moje ulubione naleśniki.
Do kamieni jeszcze wrócę, ale Ania.... mnie tak rozbawiła, że muszę się przestać śmiać nim zacznę dalej o nich pisać.
Słodkich
snów – dla tych, co na morzu.