Bajsza
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
~~~~~~~~~~~~~~
28 marca 2017
Znowu
Warszawa,
tym razem inny widok z innego okna i całkiem inny układ.
~~~~~~~~~~~~~~
Właściwie
przywiodła mnie tu ponownie bardzo osobista sprawa, tak to określmy, bo nawet
nie wypada w tej sytuacji pisać cokolwiek.
Ktoś,
dla kogo teraz to piszę powiedział mi, że nie powinnam angażować się w pomoc
komuś, kto jest chory, bo ja sama nie jestem do końca zdrowa i powinnam chyba
bardziej przejmować się sobą.
Siedzę
teraz o 3, 30 przy komputerze, bo nie mogę spać.
Z
drugiego pokoju słyszę oddech mojego znajomego, który mnie w tej dziwnej
sytuacji przygarnął.
Życie
jest strasznie ulotne, idzie wiosna, ptaki zakładają gniazda, świat odradza się
a my…..,?
Odszedł
4 dni temu mój dobry kolega, który jeszcze niedawno czytał moje wpisy i jakoś
tak bardzo mi go brak, bo sądziłam, że da radę kolejną wiosnę przeżyć, chorował
od dłuższego czasu na gruźlicę.
Matko
słodka, kto by pomyślał, że ludzie dzisiaj jeszcze chorują i umierają na
gruźlicę.
Poznaliśmy
się właściwie, gdy napisałam w blogu, że zmarzło mi kolejne winogrono w
ogrodzie i już chyba, żadnego nie posadzę, bo jakoś raczej nie mam ręki do
winogrona.
Wtedy
on napisał mi w komentarzu na blogu, bym tego nie publikowała, ale pomoże mi
zdobyć taką odmianę winogrona, które przetrzyma zimę.
Dodaliśmy
się w kontaktach na Facebooku i na Skype i mogliśmy swobodnie wymieniać się doświadczeniami
z naszych ogrodowych prac.
Nie bardzo wiedziałam jak trafić do niego, bo nigdy
w tamtych okolicach Łodzi nie byłam, zaproponował mi, że przyjedzie po mnie i
zabierze mnie do hurtowni, w której dostanę taką odmianę, jaką zechcę.
~~~~~~~~~~~~~~
Pomieszkiwał
wtedy u mnie kolega, któremu pomogłam załatwić pracę.
Wynajmowałam mu
grzecznościowo wolny pokój, by nie musiał jeździć 30 km każdego dnia.
Kiedy
pojechałam z tym drugim kolegą po te winogrona, okazało się, że ten mieszkający
w moim wolnym wówczas pokoju na piętrze „popłynął”.
Kupiliśmy
te winogrona i następnego dnia miałam wracać z nimi do domu, ale zadzwoniłam wcześniej,
by sprawdzić czy mój współlokator, nie ma jakiegoś problemu, bo moja babska
intuicja dawała mi ostrzegawcze sygnały.
Gdy usłyszałam, w jaki sposób mówił do
mnie a został w domu z Szabajem byłam przerażona.
Pamiętam, że wtedy znajomy powiedzmy
od winogrona, zwierzył mi się, że choruje już od jakiegoś czasu na gruźlicę.
Wtedy był w okresie, gdy gruźlica jest chorobą zakaźną, wywoływaną przez
bakterie – prątki gruźlicy
(Mycobacterium
tuberculosis).
Gruźlica najczęściej atakuje płuca, ale może zająć praktycznie
każdy
narząd lub wiele z nich jednocześnie (postać rozsiana).
Każdy z nas kaszląc,
Odkrztuszając,
kichając, lecz także głośno mówiąc, śmiejąc się wydala drobne kropelki wydzieliny
dolnych dróg oddechowych.
Plwocina osób chorych na gruźlicę płuc zawiera prątki
gruźlicy – o takich chorych mówi się, że znajdują się w okresie
prątkowania
lub że mają „prątkującą gruźlicę płuc”.
Ta postać gruźlicy jest zaraźliwa dla
innych
osób.
Matko słodka nie wiedziałam, czego się bardziej bać.
W sumie nic o tej
chorobie nie widziałam.
No może widziałam jakiś film, chyba Zimowa Opowieść z Peter
Lake (w tej roli Colin Farrell) też na gruźlicę chorował i jeszcze polski film
Brzezina, gdzie jeden z braci ciężko chory na gruźlicę postanawia cieszyć się
każdym dniem życia.
Rozmawialiśmy wtedy o jego chorobie z pełnym nadziei
nastawieniem, że wszystko będzie dobrze.
Okazało się, że ta opowieść skończyła
się smutno, a ja siedzę o 4,35 w jedwabnym, pięknym różowo białym szlafroczku i myślę o innym
mężczyźnie, za którym zwyczajnie tęsknię, chyba – tak mi się zdaje, bo dawno za
nikim nie tęskniłam.
Matko słodka, jakie to życie jest pogmatwane, nic
normalnie się nie dzieje.
Zjadłam dzisiaj młodą kapustę przygotowaną przez mojego
warszawskiego kolegę z jakąś ogromną ilością octu i wszystko mnie po prostu
boli jestem pół żywa. Nie mogę spać i smutno mi z powodu odejścia innego kolegi, jak również z
powodu choroby innej bliskiej mi osoby, ale najbardziej mi smutno z powodu
tęsknoty za kimś, z kim wolałabym być właśnie teraz i może wtulać się w jego
ramiona.
Nic, sądzę, że wszystko się pomyślnie wyklaruje wkrótce i będę mogła
spokojnie wrócić do domu.
Pomijam już fakt, że ciężko tu pracuję za dnia, ale o
tym może innym razem.
Buziak dla tego, który też tęskni za mną.
Musiałam wziąć
się też za gotowanie, żeby zwyczajnie przeżyć, bo mój gospodarz talentów
kulinarnych nie posiada żadnych.
~~~~~~~~~~~~~~
A mnie
się marzy zjedzenie jajka na miękko w łóżku i wypicie kakao z listkiem mięty,
może kiedyś ten, za którym tęsknię, poda mi takie, albo jeszcze fajniejsze
śniadanie do łóżka.
Oj
przestań marzyć marzycielko i wracaj do łóżka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam