Gdy odlatują motyle
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści
– jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/
mnie mój 2 blog
Rozdział 62
˜˜”*°•◕❤◕•°*”˜˜
Pogoda się popsuła,
Krzychu zadzwonił, że przyjedzie po mnie autkiem, chciał mnie po rybce zabrać
do siebie, ale się wyłgałam Szabajem, że głodny, że muszę mu coś zrobić do
jedzenia. „Zabierz go do mnie”- prosił, ale kwękałam, że ręka mnie boli, robił
wtedy taką nieszczęśliwą minę.
Coś mu zostało z tej
młodzieńczej kokieterii.
~~~~~~~
Obiecałam sobie, że nie
będę się już angażować w żadne związki, bo później człowiek jest rozczarowany.
Dostałam w prezencie
niesamowite perfumy, które przywiózł z Japonii.
Miya Shinma „Kaze” w opisie zapach morski
inspirowany wiatrem o takiej jakby grejpfrutowej nucie z bergamotką – w nucie
głowy.
Nuta serca - melon, frezja, konwalia.
Nuta bazowa – płatki białych
kwiatów, cedr, drzewo, hinoki . Jest jak czysta bryza znad oceanu.
Tyle
angielski opis, ale sam zapach zniewalający dopiero po jakimś czasie kontaktu
ze skórą.
Uwielbiam ładnie pachnące perfumy i lubię mężczyzn, którzy potrafią je
kupować.
~~~~~~~
Wiele mi o sobie
opowiadał. Pracował całe lata na kontraktach, jest architektem z wykształcenia.
Jego rodzina została w
Krakowie, on wrócił do domu mamy, gdy się rozchorowała.
Jest sam, ale lubi
swoją samotność.
Jak myśli o tym, że barował się w świecie, by zapewnić byt
rodzinie a w efekcie został wdowcem - później okazało się, że dzieci go praktycznie
nie znają.
Wróciłem tu, bo tu są moje wspomnienia podsumował.
Obieżyświat znam takie
osoby, najlepiej czują się jak pakują walizki jak moja Aga. Gdy już wojaże się
kończą życie doskwiera pewnie.
~~~~~~~
Komary cięły jak głupie
to też za długo nie siedzieliśmy. Obiecałam zadzwonić jak będę miała ochotę na
grilla czy wycieczkę rowerem. No i fajnie w końcu, ktoś na miejscu.
W każdym razie blisko.
~~~~~~~
Hi, hi a poznaliśmy się
banalnie. Moja nieżyjąca już koleżanka Krycha umówiła się z chłopakiem a jemu
przyplątał się starszy kolega z „dwójki”, z którym jeździli na rowerach w
jakimś klubie.
Ja z Krychą robiłam
pracę domową z biologii i razem wyszłyśmy, ona na randkę a ja miałam iść do
domu.
Jak chłopcy nas zobaczyli byli w siódmym niebie, że jesteśmy dwie. Nawet
nie pamiętam, jak ten chłopak Krychy miał na imię, był mały i chyba to była ich
jedyna randka. Urwali się gdzieś pod Strzelnicą a ja z Krzychem zostałam sama.
Migdalił się do mnie ostro, – więc go szybko ustawiłam do pionu.
Później spotykaliśmy
się bardzo rzadko zawsze ładnie się kłaniał, ale skończył „dwójkę” i poszedł na studia.
W Pabianicach bywał czasami i krótko. Tym bardziej, że mieszkał pod Pabianicami.
Kiedyś spotkał mnie pod
„Mazurem” – szłam z Danką na Rio Brawo i pamiętam, że kupił nam obu takie
maleńkie bukieciki stokrotek - powiedział, że zawsze będzie mnie miło
wspominał.
I tak wspominał mnie aż
do mojej poniedziałkowej wizyty u lekarza. Spotkaliśmy się w aptece, a że
kolejka była spora zaproponował po zakupach lody.
Siedzieliśmy w kawiarni
Piemontu jedliśmy lody i zaśmiewaliśmy się do łez z naszej chmurnej i durnej młodości.
Tak to jest - sądziłam,
że jest ktoś, komu troszkę na mnie zależy, ale kolejny raz okazało się, że się
przeliczyłam i spokojnie mogę napisać, że nie ma tego złego, co na dobre nie
wychodzi.
Gdy dzisiaj się
rozstawaliśmy powiedział, że nie wytrzyma i pierwszy zadzwoni.
Skwitowałam to wspomnieniową dwuznacznością –
„Zawsze byłeś
niecierpliwy”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam