wtorek, 11 czerwca 2013

Wiedźmowe frustracje.

                   Bajka        
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
Ściąganie, pobieranie udostępnianie zdjęć i treści – możliwe jest tylko za moją/autora/ pisemną zgodą.
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜˜*°°*˜˜
Żeby wszystko było jasne, to znowu pada a truskawki już zaczynają gnić.
Tak jakoś dziwnie jest w tym roku, ciągle pada i te cholerne komarzyska są coraz większe. Nawet zdjęć nie chce mi się robić, – bo gryzą.
Pisać też mi się nie chce wkurza mnie wszystko.
Wstawiałam zdjęcia do Garnka to mnie motywowało do robienia zdjęć, ale ktoś pozazdrościł mi, że za ładne robię i zablokował moim zdjęciom wejście na stronę główną.
Jacyś debile są w tym Garnku puszczają na główną stronę jakieś stare roznegliżowane klępy, którym palma odbija a moje zdjęcia blokują matoły zatracone.
Gdyby, chociaż pogoda była w miarę fajna, to można by pojechać na rowerze w pola a tak kiszę się w tej pleśni, do ogrodu nie mogę iść, bo komary chcą mnie zeżreć.
Mam jakąś alergię na ich ukąszenia, bo robią mi się bąble i tak mnie swędzą, że gdyby nie spirytus, to miałabym rany jak po ataku wściekłych żmij.
Łydki mam w takim stanie, że i tak, że na rowerze w krótkich spodniach nie mogę jeździć, – więc może i dobrze, że nie ma ładnej pogody.
Przed wczoraj było przed południem bezdeszczowo, to prawie skosiłam ogród.
2 metry kwadratowe zostały za folią, ale zaczęło padać i musiałam schować kosiarkę.
Dzisiaj byłam u pani doktor po tabletki, nawet bez komplikacji mnie przyjęła ludzi nie było czekałam zaledwie 15 minut i sama pani doktor dzisiaj była bardzo milutka.
To śmieszne, co piszę, bo milutka w jej wykonaniu wygląda jak masaż tarką do warzyw. Tak czy siak lubię ją, bo jest rzeczowa a milutka jest tylko wtedy, gdy nie ma pacjentów, wtedy humorek ma lepszy Pani doktor dała mi skierowanie na sprawdzenie czy nie mam „dny” i cholesterolu, bo dawno nie badałam.
Ech, co tam każdy ma jakiegoś swojego mola, co go gryzie.
Ja jak piszę o gryzieniu, to zaczynam się drapać mam jakąś już obsesję na tym punkcie.
Boję się, że mogę popaść w alkoholizm, bo zewnętrznie smaruję się spirytusem a teraz jeszcze nalewki robię i ciągle próbuję, co prawda aptekarskie ilości, ale dawniej to było nie do pomyślenia a teraz robię i dzisiaj jeszcze wstawiłam malinowo – różaną na suszu.
Jak maliny dojrzeją dorzucę trochę świeżych nie wiem, co z płatkami róż. Mam różę, ale nie jest dzika a z niedzikiej chyba się nie robi.
Dziką też mam, ale nie ma kwiatów jeszcze.
Po co ja te nalewki robię sama nie wiem, bo w sumie to mam tak niewielu gości, że sama będę chyba po troszku je spijała.
Ta z suszu będzie rewelacyjna, bo zostało troszkę w butelce, to, co nie spłynęło do słoiczka i jak tą kropelkę, biorę na język to jest super.
Będzie fajna do herbaty i do lodów a kolorek ma obłędny.
Najgorsze w tym wszystkim jest filtrowanie, moja nalewka miętowa prawie całkiem straciła kolor.
Ciekawostka z zielnika;
Sposób zbierania roślin, niezależnie czy miały służyć do celów leczniczych czy obrzędowych, był sprawą podstawową, mogącą wzmocnić ich działanie lub całkiem je zlikwidować.
Przed wszystkim istotna była zbierająca osoba – zielarstwem zajmowały się stare kobiety, mające odpowiednie i doświadczenie i wiedzę, nazywane stąd (od słowa wiedzieć) wiedźmami lub czarownicami.
˜*°°*˜
“Instytucja” czarownicy była na wsi odbierana w dwojaki sposób – wiedźma była pomocą w chorobie, w wypadku rzucenia uroku czy wszelkich niewyjaśnionych zdarzeń, a z drugiej strony często uważana była za sprawczynię chorób i uroków, była wyklinana i usuwana poza ramy wiejskiej społeczności.
W Polsce procesy o czary nie były tak częste jak w zachodniej Europie, niemniej zdarzały się, szczególnie w miastach.
Nawet i dzisiaj w niektórych rejonach zdarza się obarczanie “dziwnej” sąsiadki winą za brak mleka u krów.
˜*°°*˜
Osobą zbierającą zioła nie mógł być każdy – aby materiał nie został “zepsuty” rośliny zbierały najczęściej kobiety, i to zwykle po okresie menopauzy lub też bardzo młode, a już zdecydowany zakaz zbierania roślin obowiązywał kobiety w czasie okresu i ciąży.
Przekonanie to pokrywa się z występującym niekiedy opiniami, że kobiety ciężarne i miesiączkujące nie powinny np. urabiać ciasta, gdyż prawdopodobne jest, że się nie uda.
Ścisły zakaz zbierania nie obowiązywał mężczyzn. Niekiedy chrześcijańska tradycja, w której w męskich klasztorach uprawiano i zbierano zioła, miała wpływ na dopuszczenie mężczyzn do tej funkcji (istniała też funkcja czarownika, guślarza, rzadsza niż funkcja wiedźmy), niemniej najbardziej predestynowane do zielarstwa były kobiety. Wynikało to głównie ze wspomnianej w dziale Świat dualistycznej filozofii wyznawanej przez ludzi wsi, według której istoty dzieliły się na przynależące do sfery boskiej – niebieskiej, diabelskiej – ziemnej i pośredniej między tymi dwoma – ludzkiej. W tych kategoriach ludzi dzielono na “swoich” i “obcych”, a w tym porządku kobiety, podobnie jak obcy, przybysze, były bliższe dwóm skrajnościom (niebu i piekłu) i stąd bardziej nadające się do zajmowania się leczącymi lub szkodzącymi roślinami, pochodzącymi wprost od Boga lub diabła.
Przy zbieraniu ważny był czas i miejsce. W obu kategoriach istotne były strefy graniczne rozdzielające pory dnia, roku i ludzkiego życia, czy też przestrzeń bytowania. Wszelkie takie miejsca przejściowe – czasowe i przestrzenne – sprzyjały pojawianiu się pozaziemskich sił, dobrych i złych, które miały bezpośredni wpływ na moc roślin.
Jeśli chodzi o przestrzeń, miejscami wzmacniającymi działanie ziół były granice takie jak miedze, przypłocia, skraje lasu, rozstaje, sąsiedztwo przydrożnych kapliczek i krzyży – strefy, w których potęgowała się niesamowitość. Istniały tu również zakazy – głównie dotyczące cmentarza i drogi do niego prowadzącej, a także okolic drzewa, na którym ktoś się powiesił bądź w które uderzył piorun. Także same zabiegi lecznicze i magiczne z odprawiać powinno się w konkretnych miejscach – często było to miejsce pod drzewem, przy czym często występowały bez czarny, dąb, osika i wierzba.
Zbiór roślin podlegał też regułom czasowym – najczęściej zalecano zbieranie wczesnym rankiem, przed świtem, a w każdym razie do południa. Niekiedy możliwy był tez zbiór o zmierzchu. Jeśli chodzi o porę roku, uprzywilejowana porą była wiosna i miesiąc maj, więc pora kwitnienia lub też czas zaraz przed nią. Bardzo dobrym czasem była wigilia św. Jana Chrzciciela (przesielnie letnie, 24 VI). Z kolei niedobrze jest zbierać rośliny po tym dniu, gdyż tej nocy czarownice zlatujące sie na Łysą Górę plują na ziemię, psując rośliny. Później jeszcze dobrze jest zbierać rośliny w wigilię dnia matki Boskiej Zielnej (15 VIII), św. Piotra i Pawła (29 VI), a także Bożego Ciała.
Ważna jest też faza księżyca – najlepsze zioła zbiera się w czasie pierwszej kwadry przed pełnią, gdy księżyca przybywa, lub w czasie pełni, zaś rośliny zbierane w czasie “ubywania” księżyca mogą zamiast leczyć - szkodzić.
Nów                    8 czerwiec    2013      17:59:01
Pierwsza kwarta  16 czerwiec    2013     19:25:25
Pełnia                23 czerwiec    2013      13:33:38
Ostatnia kwarta   30 czerwiec    2013     06:55:21
Nów                    8 lipiec         2013      09:16:06
Pierwsza kwarta  16 lipiec        2013     05:19:57
Pełnia                 22 lipiec        2013      20:16:32
Ostatnia kwarta   29 lipiec        2013     19:44:43
Nów                     6 sierpień    2013      23:51:32
Pierwsza kwarta  14 sierpień    2013     12:57:33
Pełnia                 21 sierpień    2013      03:45:06
Ostatnia kwarta   28 sierpień    2013     11:35:47
Nów                    5 wrzesień    2013      13:36:12
Pierwsza kwarta  12 wrzesień   2013     19:09:52
Pełnia                 19 wrzesień   2013      13:12:38
Ostatnia kwarta   27 wrzesień   2013     05:56:12
Nów                   5 październik  2013     02:34:10
Pierwsza kwarta  12 październik 2013     01:03:54
Pełnia                19 październik 2013     01:37:36
Ostatnia kwarta   27 październik 2013     01:42:04
Nów                    3 listopad      2013     13:49:32
Pierwsza kwarta  10 listopad      2013    06:58:47
Pełnia                17 listopad      2013     16:16:30
Ostatnia kwarta   25 listopad     2013      20:30:21
Nów                     3 grudzień    2013     01:22:19

Posadziłam kolcowój chiński, czyli krzew, na którym dojrzewają owoce goji.
Roślinę z powodzeniem można uprawiać
w ogrodzie lub na działce.
Goji, czyli jagoda licyjska, znana także, jako kolcowój chiński (Lycium barbarum) jest mało wymagającym krzewem, odpornym na mrozy i susze.
Dobrze sprawdza się w roli luźnego, naturalnego żywopłotu lub jako roślina na trudne stanowiska, np. skarpy. Rośnie szybko, osiągając od 1 do 3 m wysokości. Jej łukowato zwisające gałązki pokryte są kolcami. W październiku dojrzewają na nich delikatne owoce - różowe, czerwone lub purpurowe. Tradycyjna medycyna tybetańska i chińska zna i stosuje je od ponad dwóch tysięcy lat. Według dietetyków Goji to jeden z najwartościowszych owoców. Dodają energii witalnej oraz zwiększają zdolność do większego wysiłku fizycznego. Zawierają niezwykle aktywne aminokwasy, minerały, witaminy (C, B1, B2, B6 oraz rzadko spotykaną w owocach witaminę E). Nienasycone kwasy tłuszczowe wspomagają właściwą pracę mózgu i systemu nerwowego.
Wysoka zawartość karotenoidów pomaga wzmocnić wzrok, a ponadto pomaga w procesach odtruwania wątroby, nawet przy ciężkich zatruciach substancjami chemicznymi.
Jagody Goji stosowane są w tradycyjnej medycynie Wschodu, jako lek przy chorobach serca, nerek, płuc oraz przy dolegliwościach reumatycznych, schorzeniach wątroby, na wzmocnienie oczu, mięśni i kości.
Spożywanie Goji hamuje syntezę cholesterolu, zapobiegając przemianom tłuszczowym wątroby.
Obecnie poleca się tę roślinę, jako środek
o wielokierunkowym oddziaływaniu prozdrowotnym, tj., jako roślinę wzmacniającą i regulującą pracę układu trawiennego, poprawiającą ostrość widzenia, wspomagającą funkcjonowanie układu odpornościowego, poprawiającą potencję, korzystnie oddziałującą na ogólną kondycję fizyczną organizmu oraz opóźniającą procesy starzenia.

Goji berries to produkt, który ma jedną z najwyższych zawartości antyoksydantów na świecie. Mają ich od 2 do 4 razy więcej niż czarna jagoda.
Luteina i zeaksantyna, której ludzki organizm nie potrafi sam wyprodukować dostarczona w jagodach goji pomaga chronić oczy przed atakami wolnych rodników i naprawić uszkodzenia przez nie spowodowane. Prawdopodobnie ten owoc zawiera największą dostępną obecnie naturalną koncentrację zeaksantyny. W medycynie chińskiej od tysięcy lat polecało się jedzenie goji berries, aby poprawić wzrok.
W Azji używano goji do regulacji wysokiego stężenia cukru we krwi oraz do leczenia cukrzycy. Pomagają one także oczyścić wątrobę z toksyn. Herbatka przygotowana z jagód goji pomaga na wszelkie problemy trawienne.
Kwasy tłuszczowe i polisacharydy zawarte w jagodach mogą stymulować produkcję kolagenu i zatrzymywać wilgoć, co w rezultacie daje młodziej wyglądającą skórę.
Chińczycy wierzą, że ten owoc może znacząco przedłużyć życie. Wiąże się z tym legenda związana ze słynnym Li Qing Yen, który spopularyzował jagody goji oraz żeń szeń. Mówi się, że żył on 252 lat (1678-1930) i codziennie spożywał goji. Podobno jego ekstremalna długowieczność jest dobrze udokumentowana. Legenda mówi, że Li Qing Yen w wieku 11 lat spotkał 3 mędrców, którzy mieli ponad 300 lat. Nauczyli oni go sztuki długowieczności, odpowiedniej diety i zielarstwa. Później, gdy miał 50 lat spotkał innego mędrca, który żył 500 lat. Li nauczył się od niego, codziennego spożywania zupy z jagód goji.
Posadziłam kolcowój chiński, czyli krzew, na którym dojrzewają owoce goi, zatem trzeba odnaleźć ten przepis na zupkę z owoców goji, albo wymyśleć własny. W sumie to mam pomysł tylko muszę wypróbować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga