czwartek, 6 czerwca 2013

Gdzie te stare czasy.

                   Bajka        
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń i miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe!!! Hi, hi
Ściąganie, pobieranie udostępnianie zdjęć i treści – możliwe jest tylko za moją/autora/ pisemną zgodą.
„Balansować na linie wysoko ponad spojrzeniem Twych oczu”
˜”*°°*”˜
Trzeba na prawdę mieć cierpliwość. 
Najpierw zima, zimna i przygnębiająca kotary na oknach żeby było cieplej. Teraz latem zimno i mokro ciągle pada jest ponuro i smutno.
Ja chyba już się nie nadaję do tego świata. Zmienia się wszystko – nie ma lata, zima jest nieznośna, wieczna jesień bez złotych liści przygnębiająca. Nie można się opalać, słońce zgasło i świat jest strasznie ponury. 
Wczoraj na Facebooku jeden z moich znajomych wstawił zdjęcie sprzed lat i napisał „stare czasy”. Byliśmy razem w Moonie – w sumie było tam fajnie towarzystwo kreatywne, choć mocno się ścierające. Te przepychanki byłyby dobre, gdyby jedna grupa nie próbowała zniszczyć drugiej. Ja wtedy uczyłam się fotografii cyfrowej, analogową miałam w jednym palcu, ale cyfrowa to był inny świat inne możliwości, Dziś ta galeria fotograficzna praktycznie padła. Mało, kto ze starej wiary został szkoda, przyszli młodzi pstrykacze i na nich bazuje galeria a tacy ludzie, którzy potrafili coś robić odeszli w zapomnienie.
Pogoda jest taka wredna, że nawet nie chce mi się jechać do lekarza po tabletki. Już jestem na kompletnym „0” za 3 dni skończą mi się całkowicie. Wczoraj skoczył mi cukier na 230 przed obiadem a przedwczoraj na 280 musiałam wziąć całą. 
Dzisiaj coś pikawka mnie boli. 
Zrobiłam obiadek, ale nawet jeść mi się za bardzo nie chciało.
Moja naleweczka ma cudny kolorek – jeszcze 4 dni do odcedzenia liści.
˜”*°°*”˜
Dzisiaj zrobiłam nalewkę z ruty15 listków, macierzanki, odrobiny ok 10 kwiatków z listkami - 3 listki majeranku, tyleż rozmarynu i niedojrzałych jeszcze kwiatów bzu czarnego/jedna kiść/, kilku listków mięty i cytryny limonki i żółtej gwiazdki anyżu, 4 listków winogrona. Zalewam ćwiartką spirytusu. później dodaję wywar z cytryn cukru łyżeczki na pół litra. Płyny łączę tak aby moc była ok 40% alkoholu. Później można jeszcze rozcieńczyć. Należy pamiętać, by zawinąć słoiczki w coś ciepłego i chować w ciemnym miejscu, by nie traciły koloru.
Liczę na swoją wyobraźnię smakową i na to, że składniki zintegrują się.
Wszystkie składniki są bardzo wartościowe, pod względem zdrowotnym. 
Ruta ma dość silny aromat, więc jeśli okaże się, że bardzo zdominuje smak i zapach dodam odrobinę nalewki pomarańczowo grejpfrutowej. 
To jest nalewka cytrusowa zlana pierwszy raz czyli wysuszone skórki z hiszpańskich czerwonych pomarańczy i owoce goi, żurawina, borówka amerykańska, trawa żubrówki jedna mała - poszły do słoiczka zasypane cukrem. Oprócz tego był sok z czerwonego grejpfruta i  sok z hiszpańskich czerwonych pomarańczy. Wszystko było w samym spirytusie. Teraz pod spodem jest sok z 2 cytryn - żółtej i limonki, łyżeczka cukru trzcinowego i 1/2 l wody i skórek, które trafią do mojej nalewki z ruty. Spirytus jest na wierzchu jak widać będzie sam się łączył z sokiem cytrynowym po wolutku w szafie i sweterku przez kolejne 10 dni. Po tym czasie znów przefiltruję i zalakuję.
Ja praktycznie nie piję alkoholi ale jak się ma w domu kilka takich nalewek, można je rozcieńczyć dodać owoce i mamy super napój z maleńką zawartością alkoholu a do tego wartościowy zdrowotnie a jak fajnie będzie wyglądał w karafce jak dodamy te zielska.
 Ja je najpierw zalewam samym spirytusem a później gdy rozcieńczam po 10 dniach - zielska przysypuję cukrem i chowam w lodówce jako dodatek do karafki, lodów czy ciast w lodówce się nie popsuje
Czasem marzę o czymś zwyczajnym, bo są takie zwyczajne rzeczy, które zawsze kochaliśmy – właściwie od dziecka i które nigdy nam się nie znudziły i które przypominają nam to, za czym wtedy tęskniliśmy, czego nam brakowało i za co dalibyśmy dzisiaj wszystko, by, choć na chwilę wrócić do tamtych miejsc do tamtych czasów. Przytulić tamtych ludzi, których nigdy, nie przytuliliśmy, bo jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy jak bardzo ich kochamy, jak wiele dla nas znaczyli. Człowiek jest takim wielkim dzieckiem, nie rozumie wielu rzeczy, bo patrzy na nie przez pryzmat okoliczności a nie sercem. Gdy budzi się w nim serce ten piękny zielony brylant, zaczyna rozumieć, niezrozumiałe rzeczy. Zaczyna rozumieć siebie, ale „czas minął i to, co się stało już/jak to babcia mówiła/, się nie odstanie.
Już tylko tęsknota nam zostaje jak ta kromka, tego dobrego chleba, 
który pachnie przeszłością i marzeniami, których nie potrafiliśmy sięgnąć.
W taką pogodę można tylko marzyć i gdyby nie 270 cukru chyba spróbowałabym swojej nalewki miętowej do tego chlebka z cebulką.
Pomyślałam, że zrobię jeszcze wiśniową, kiedyś robiłam pyszną i ponoć jedna nawet trafiła do samego papieża i spróbuję poziomkową jak poziomki nie zgniją i może jeszcze pigwową. Mam w Bawarii takiego znajomego, który specjalizuje się w nalewkach, ale coś się ostatnio nie odzywa, może go zalało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga