Gdy odlatują motyle
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści
– jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/
mnie mój 2 blog
Rozdział 67
˜˜”*°•◕❤◕•°*”˜˜
Jestem kompletnie
rozbita.
Wczoraj upiekłam
ciasteczka dla cukrzyka, ale niestety podnoszą mi za bardzo cukier, mimo, że są
bez cukru.
Mój Boże patrzę na
turystów w Zakopanem – zawsze było mnie stać bym, choć na 7 dni mogła wyjechać
na wakacje.
Teraz niestety nie.
Może jak oddam samochód
na złom a inflacja nie zeżre tych oszczędności na benzynie i opłatach – może
wtedy będę mgła gdzieś wyjechać, choć na tydzień.
Tylko czy będę jeszcze
na to miała siłę i zdrowie.
Hmm…., to nie jest
fair, choć niektórzy uważają, że praca nauczyciela wf. choćby po najlepszych
studiach to totalne obijanie się i za to nie powinno się płacić ani tym
bardziej dawać emeryturę.
Jestem oczywiście
innego zdania.
Nikt nie myśli nawet o
licznych kontuzjach związanych z zawodem, o bardzo dużym stopniu stresu
wynikającym z odpowiedzialności karnej, gdyby jakiemuś uczniowi coś się stało
na lekcji.
Stać się może nawet
przy najlepszej organizacji lekcji. Pamiętam jak kiedyś uczyłam bodajże 1
licealną pchnięcia kulą. Zachowałam wszelkie zasady bezpieczeństwa,
wytłumaczyłam, pokazałam jak należy pchać w końcu dawkowałam stopień trudności
wykonania ćwiczenia.
Sama cały czas stałam
obok, nie leżałam i nie opalałam się jak ktoś kiedyś sugerował.
Co się stało?
Ano jedna z uczennic,
która przez cały czas musiała zupełnie o czymś innym myśleć – wypchnęła kulę
pionowo w górę nad głowę.
To są ułamki sekund na
reakcję nauczyciela. Jeśli uda mu się zmienić tor kuli jest szansa, że
uczennica wyjdzie z tego bez uszczerbku.
Pamiętam jej zdziwioną
minę, kiedy to zauważyłam nie wiem, nie miała nawet czasu, by uciec z koła.
Zdążyłam błyskawicznie
podnieść rękę i wypchnąć z całą siłą kulę poza koło tuż nad jej głową. Gdyby
była wyższa ode mnie pewnie byłoby już po niej.
Skończyło się mocnym
bólem nadwyrężonej mojej ręki, ale musiałam zacisnąć zęby i skończyć lekcję w
ogromnym stresie, bo wyobraźnia pracuje i widziałam co mogło się stać.
Dziś być może po upadku
tamten uraz się pogłębił.
To nie była jedyna
bardzo niebezpieczna sytuacja, inna uczennica na lekcji gimnastyki, przy
doskonaleniu przewrotu w przód, /ćwiczenie z 1 klasy szkoły podstawowej/, przy
przewrocie przez 1 część skrzyni po prostu nie rzuciła rąk do przodu, tylko
poszła na głowę, gdyby nie błyskawiczna reakcja mogła sobie uszkodzić
kręgosłup.
Innym razem w czasie
meczu siatkówki uczeń z 4 klasy liceum niechcący ściął z odległości 2 metrów
prosto w moją głowę, która odbiła się najpierw od ściany, po czym wylądowała na
stalowej lince od siatki, odbiła się od niej i ponownie walnęła w ścianę. Przez
2 dni chodziłam po tym uderzeniu kompletnie nieprzytomna nie mówię o bólu.
Pojęła to dyrektorka,
gdy wchodząc na salę uczeń ściął jej niechcący w twarz i złamał okulary na
nosie.
Nie zmieniło to jej
stosunku do mnie, jako nauczyciela wf, przestała po prostu wchodzić na salę.
Takich sytuacji w ciągu
tych 35 lat pracy były setki.
Człowiek wchodząc na
salę czy wychodząc na boisko musiał spodziewać się najgorszego. Wystarczyło na
moment stracić czujność i stawał się ofiarą własnej nieuwagi, do tego musiał
czuwać nad 30 uczniów, którzy przychodzili na te lekcje często sfrustrowani
klasówkami, złymi ocenami, utarczkami z nauczycielami innych przedmiotów, problemami
domowymi i młodzieńczymi niepowodzeniami.
Trzeba było obserwować
każdego ucznia, bo po jego twarzy widać było jak bardzo jest narażony na
kontuzję, która może być efektem jego niepełnej sprawności psychofizycznej.
Trzydziestu trudno było
ochronić jednocześnie, ale wyodrębniając tych smutnych, zamyślonych w stresie -
można było to jakoś ogarnąć.
Gdybym tylko miała
prowadzić lekcje, mniej więcej według programu nauczania, narażona byłam jeśli
nie sama na uraz to na doprowadzenie do wypadku na lekcji i żadne
doświadczenie, czy trzymanie się ścisłe metodyki nauczania poszczególnych
ćwiczeń nie chroniło przed niczym, może tylko przed odpowiedzialnością karną,
gdybym potrafiła udowodnić, że wypadek był nie do przewidzenia.
Czy nauczyciel może
przewidzieć, że ważąca 96 kg uczennica mająca 179 wzrostu zwali się jak kłoda
na asekurującego nauczyciela, podbijając mu oko i przygniatając tak własnym
ciałem, że drobny nauczyciel nie może się spod niej wygramolić?
Gdy mu się uda - owa winowajczyni zachowuje
się jak nieprzytomna.
Nauczyciel sadza całą
klasę zabraniając komukolwiek poruszania nieprzytomnej, sam wzywa karetkę a gdy
ta przyjeżdża owa poszkodowana wisi sobie w zwisie przewrotnym na drabinkach
głową w dół a klasa siedzi na ławkach jak zahipnotyzowana.
Potłuczonemu
nauczycielowi przyszło zapłacić wówczas 20zł za wezwanie karetki i Bogu
dziękował, że tak to się skończyło. Mogła przecież uszkodzić się poważnie.
Pamiętam, że kilka lat dopraszałam się używając różnych forteli o magnetofon,
dzięki któremu mogłabym prowadzić z dziewczynami aerobik na lekcjach. Po 11
chyba latach i różnych pokazowych lekcjach, dla nauczycieli i rodziców dyrekcja
dała pieniądze na magnetofon. Traktowałam go jak relikwie, któregoś dnia
wnosząc go na salę, jakiś uczeń/okres, gdy nawet na przerwach młodzież miała
zajęcia sportowe/poturlał piłkę do kosza pod stopnie wejścia na salę. Noga moja
trafiła niespodziewanie na piłkę i pojechała na niej w cały świat a w rękach
niosłam ciężki magnetofon taśmowy Grundiga, żeby go nie potłuc musiałam upaść
na łokcie i upadłam 2 metry od wejścia na salę.
Magnetofon ocalał
łokcie mam już osłabione do dzisiaj. Trzeba było widzieć miny uczniów, nie wiem
czy któryś z nich myślałby w takiej sytuacji o tym by ocalić magnetofon.
Szkoda gadać każdy
widzi tylko swój trud i własne zaangażowanie i szkoda, ze nie ceni pracy
innych.
Byłam dzisiaj u mojego
diabetologa i dr. Konrad Szosland to naprawdę przemiły lekarz.
Czasami zastanawiam się
czy to normalne, że są tak różni ludzie jedni swoją pracę traktują z miłością a
są przecież i tacy, którzy mają wszystko w nosie i chodzi im tylko, by zaliczyć
kolejnego pacjenta.
Ech dzisiaj
JEST DZIEŃ
PSA.
Szabaj dostanie
kiełbaskę i jego zdjęcie znów przyozdobi ten post.
Wszystkim pieskom zaś życzymy oboje by zawsze
były szczęśliwe.
Szbajek jakiś taki zamyślony, smutny, może nieszczęśliwie zakochany, albo kiełbaski było mało,
OdpowiedzUsuńlub nie o ten smak chodziło ?
Szabajek , uśmiechnij się !
OdpowiedzUsuńSzabajek miał jak sądzę mroczny okres w swoim zyciu nim wsiadł do mojego samochodu. Czasami mu się chyba to przypomina. :(
OdpowiedzUsuń