Bajsza
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
6 grudnia 2017
~~~~~~~~~~~~~
Paulo Coelho fragment z życia; „ rozpoczęli publikację „Kring-ha” – serii komicznych ulotek,
nawołujących o więcej wolności. Dyktatura uznała je za wywrotowe, w związku, z
czym Paulo i Raul zostali osadzeni w więzieniu. Raula szybko zwolniono, jednak
Paulo Coelho został zatrzymany na dłuższy okres, sądzono, bowiem, iż był on
mózgiem całej operacji drukowania ulotek. Dwa dni po opuszczeniu więzienia
Paulo został ponownie zatrzymany i przewieziony do wojskowego ośrodka tortur,
gdzie był przetrzymywany przez kilka dni. Najprawdopodobniej uniknął śmierci,
dlatego, iż oświadczył, że jest umysłowo chory i że przebywał już kilka razy w
klinice psychiatrycznej. Ostatecznie został wypuszczony.
Te doświadczenia głęboko wpłynęły na Paula Coelho.
Te doświadczenia głęboko wpłynęły na Paula Coelho.
Zdecydował on, iż ma już dość „doświadczania życia” i chce po
prostu żyć normalnie.”
To tylko fragment bujnego życia autora, którego przemyśleniami, jesteśmy zafascynowani.
Jakoś mi smutno po tych imieninach, mam powód do smutku, wiele
na to się składa, najbardziej jednak pewnie dołują mnie zbliżające się Święta.
Te wszystkie ozdoby, mikołajki itd.
W święta nawet bezdomni nie czują się tak samotni jak ja i to
trwa już od ponad poł wieku.
A to tylko czas, gdy sobie to uświadomiłam.
„..bo człowiek może wytrzymać tydzień bez picia, dwa tygodnie
bez jedzenia, całe lata bez dachu nad głową, ale nie może znieść samotności.”
Paulo Coelho - Jedenaście minut
Samotności.
„… Najgorsze,
co może spotkać człowieka, to żyć i umrzeć w samotności, nie kochając i nie
będąc kochanym.”
Paulo Coelho
„Nie musisz udawać, że jesteś silny,
„Nie musisz udawać, że jesteś silny,
nie musisz mówić, że wszystko jest dobrze,
nie martw się tym, co pomyślą inni,
jeśli musisz, płacz - to dobrze wypłakać łzy do końca
(tylko wtedy wróci uśmiech)”.
Paulo Coelho
„Zawsze na świecie ktoś na kogoś czeka”. Paulo Coelho – Alchemik
Co jest najśmieszniejsze w ludziach: Zawsze myślą na odwrót:
spieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym dzieciństwem.
Tracą zdrowie by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze by odzyskać zdrowie. Z
troską myślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie
przeżywają ani teraźniejszości ani przyszłości. Żyją jakby nigdy nie mieli
umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli. Paulo Coelho - Być jak płynąca rzeka
„Bywa czasem, że ogarnia nas bezgraniczne uczucie smutku,
którego nie potrafimy opanować. Spostrzegamy, że magiczna chwila tego dnia
dawno już minęła, a my jej wcale nie wykorzystaliśmy. A wtedy życie jakby
ukrywa przed nami cały swój kunszt, cały urok.
Powinniśmy zawsze słuchać małego dziecka, którym niegdyś byliśmy
- i które wciąż jeszcze w sobie nosimy. Ono dobrze wie, co to są magiczne
chwile. I choć często udaje nam się zagłuszyć jego płacz, to jednak nigdy nie
zdołamy stłumić jego głosu.
To dziecko, którym byliśmy, ciągle jest w nas obecne. Szczęśliwe
są maleńkie istoty, bowiem do nich należy Królestwo Niebieskie.
Jeśli nie narodzimy się na nowo, jeśli nie uda nam się spojrzeć
na nasze życie raz jeszcze, z dziecinną prostotą i entuzjazmem - to gubimy sens
życia.
Ludzkość wymyśliła wiele sposobów samobójstwa.
Ci, którzy próbują
uśmiercić swoje ciało, znieważają Boskie przykazania na równi z tymi, którzy
próbują uśmiercić swoją duszę, choć zbrodnia tych ostatnich jest mniej widoczna
dla ludzkich oczu.
Wysłuchajmy tego, co mówi nam dziecko ukryte w naszej duszy. Nie
wstydźmy się go. Nie pozwólmy, aby się lękało, ze jest samotne, bo nie dociera
do nas jego głos.
Bodaj raz dajmy mu szansę, aby pokierowało naszym losem. To
dziecko wie dobrze, jak każdy dzień może się różnić od drugiego.
Sprawmy, aby poczuło się znowu kochane.
Sprawmy mu przyjemność, nawet, jeśli wymagałoby to od nas
postępowania, od którego odwykliśmy, które może uchodzić za śmieszne w oczach
innych ludzi.
Pamiętajcie, że mądrość ludzi jest szaleństwem w oczach Boga.
Jeśli posłuchamy głosu dziecka, które mieszka w naszej duszy, oczy nasze znowu
nabiorą blasku. A jeśli nie utracimy więzi z tym dzieckiem, to nigdy już nie
utracimy więzi z życiem". Paulo Coelho – Na
brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam...
„Pragnę być zwariowana i przeżyć swoje życie tak, jak mnie się
podoba, a nie tak jak podoba się innym”.
Paulo Coelho – Weronika postanawia umrzeć.
„Ostatnia
wieczerza Jezusa z uczniami, namalowana przez Leonarda da Vinci. Tworząc to
dzieło, Leonardo da Vinci natknął się na pewną trudność. Musiał namalować Dobro
pod postacią Jezusa oraz zło pod postacią Judasza - przyjaciela, który zdradza
go podczas ostatniej wieczerzy. Malarz zmuszony był przerwać prace, gdyż
poszukiwał modeli doskonałych. Pewnego dnia w czasie występu chóru chłopięcego,
dostrzegł w jednym ze śpiewaków idealne uosobienie Chrystusa. Zaprosił go do
swojej pracowni i wykonał kilka szkiców. Minęły trzy lata. Ostatnia wieczerza
była prawie gotowa, jednak Leonardo wciąż nie znalazł idealnego modelu Judasza.
Kardynał zaczął naciskać, żądając, by mistrz jak najszybciej ukończył obraz.
Pewnego dnia, po wielu tygodniach poszukiwań, malarz znalazł w rynsztoku
przedwcześnie podstarzałego młodzieńca, obdartego i pijanego w sztok. Z trudem
udało mu się nakłonić swoich uczniów, by zabrali go prosto do kościoła,
ponieważ nie miał już czasu na szkicowanie. Zaniesiono zdezorientowanego
nędzarza do świątyni. Uczniowie podtrzymywali go, podczas gdy Leonardo nanosił
na fresk rysy wyrażające okrucieństwo, grzech, samolubność, tak wyraziście
malujące się na tej twarzy. W tym czasie żebrak nieco otrzeźwiał. Otworzył oczy
i ujrzał przed sobą malowidło.
- Widziałem już ten obraz! - wykrzyknął z przerażeniem.
- Kiedy? - zapytał zaskoczony mistrz.
- Przed trzema laty, zanim wszystko straciłem. Śpiewałem wtedy w
chórze, moje życie było pełne marzeń i pewien artysta poprosił mnie, abym mu
pozował do postaci Jezusa”.
Paulo Coelho - Demon i panna Prym.
Popatrz, jakie to fenomenalne, ten nie całkiem zdeklarowany
wariat, potrafił znaleźć mądre myśl nieomal na każdą okazję i dla każdego z
nas.
Co w nim jest takiego niezwykłego?
Paulo Coelho de Souza urodzony w Rio de Janeiro, obecnie
mieszkający we Francji z 2 żoną Cristinę Oiticica, zaledwie odrobinę starszy
ode mnie. Człowiek, który wiele przeszedł w życiu. Pewnie nie raz się
kompletnie załamał. Jednak tak cudownie ubierał w słowa swoje przemyślenia.
Ciągle mi zimno, wczoraj ktoś mi powiedział, że ten typ tak ma.
Prawda jak sądzę jest taka, że nie otrzymałam ciepła, gdy byłam dzieckiem, nauczyłam się kulić i szukać, odrobiny ciepełka.
Pamiętam jak kucałam przy popielniku babcinego kuchennego pieca i patrzyłam na wypadające przez ruszt iskierki ognia.
W myślach powtarzałam słowa piosenki. Na Wojtusia z popielnika iskiereczka mruga. Czasami wkładałam dłoń do środka, by dotknąć iskiereczkę, sądziłam, że ogrzeje moje smutne serce.
Miłe chwile to, gdy babcia wyciągała z piekarnika kruche jeszcze ciepłe ciasteczka, robione maszynką od mięsa.
Czasami to ja ręką pomagałam im wyjść z maszynki i układałam je tnąc na za długie kawałki. „Nie takie długie". Lubię długie, bo dłużej grzeją ręce po upieczeniu.
Często przed świętami babcia je piekła. Święta cała rodzina obchodziła u cioci.
Była wspólna Wigilia, nie lubiłam tego czasu, bo wszystkie rodzinne dzieci, były ładnie ubrane, ja miałam jedyną nieciekawą granatową sukienkę, którą zakładałam tylko od święta.
Wiedziałam, że niczego fajnego nie dostanę od Mikołaja, ukrywałam się w kącie przy kaflowym piecu i czekałam jak całe to zamieszanie się skończy.
Starałam się nie słuchać, tego udawanego współczucia, że ja „sierota”, to nie muszę tego czy tamtego. Według całej mojej rodziny sierocie robiło się łaskę, że ktoś, choć w święta pomyślał o niej. Zawsze znalazł w swoim domu coś, co nikomu nie było potrzebne i choć nie koniecznie nadawało się na prezent zawsze było przeznaczone dla mnie.
Nikt nie podarował mi w Święta niczego, co sprawiło mi radość.
Nie chodziło nawet jak sądzę o kompletne znieczulenie, bo dostawałam czasami fajne prezenty typu rower, narty, łyżwy.
Nigdy w Święta, bo ciotka nie chciała, żeby inne dzieci mi zazdrościły.
Zresztą nie chodziło tylko o dzieci, może bardziej o dorosłych, którzy byli pewni, że sierota nie może być traktowana lepiej niż ich dzieci.
Już świadomość tego w pewnym momencie stała się okropna.
Do dzisiaj to pokutuje.
Moi znajomi jak czasem o tym wspominam, wzdychają,
„och Ty byłaś sierotką”, a później zaczynają zachowywać się dokładnie jak tamci członkowie mojej rodziny, uważają, że jestem gorsza od nich, że nie muszą przejmować się moimi uczuciami, bo przecież pewnie ich nie mam.
Ciągle mi zimno, wczoraj ktoś mi powiedział, że ten typ tak ma.
Prawda jak sądzę jest taka, że nie otrzymałam ciepła, gdy byłam dzieckiem, nauczyłam się kulić i szukać, odrobiny ciepełka.
Pamiętam jak kucałam przy popielniku babcinego kuchennego pieca i patrzyłam na wypadające przez ruszt iskierki ognia.
W myślach powtarzałam słowa piosenki. Na Wojtusia z popielnika iskiereczka mruga. Czasami wkładałam dłoń do środka, by dotknąć iskiereczkę, sądziłam, że ogrzeje moje smutne serce.
Miłe chwile to, gdy babcia wyciągała z piekarnika kruche jeszcze ciepłe ciasteczka, robione maszynką od mięsa.
Czasami to ja ręką pomagałam im wyjść z maszynki i układałam je tnąc na za długie kawałki. „Nie takie długie". Lubię długie, bo dłużej grzeją ręce po upieczeniu.
Często przed świętami babcia je piekła. Święta cała rodzina obchodziła u cioci.
Była wspólna Wigilia, nie lubiłam tego czasu, bo wszystkie rodzinne dzieci, były ładnie ubrane, ja miałam jedyną nieciekawą granatową sukienkę, którą zakładałam tylko od święta.
Wiedziałam, że niczego fajnego nie dostanę od Mikołaja, ukrywałam się w kącie przy kaflowym piecu i czekałam jak całe to zamieszanie się skończy.
Starałam się nie słuchać, tego udawanego współczucia, że ja „sierota”, to nie muszę tego czy tamtego. Według całej mojej rodziny sierocie robiło się łaskę, że ktoś, choć w święta pomyślał o niej. Zawsze znalazł w swoim domu coś, co nikomu nie było potrzebne i choć nie koniecznie nadawało się na prezent zawsze było przeznaczone dla mnie.
Nikt nie podarował mi w Święta niczego, co sprawiło mi radość.
Nie chodziło nawet jak sądzę o kompletne znieczulenie, bo dostawałam czasami fajne prezenty typu rower, narty, łyżwy.
Nigdy w Święta, bo ciotka nie chciała, żeby inne dzieci mi zazdrościły.
Zresztą nie chodziło tylko o dzieci, może bardziej o dorosłych, którzy byli pewni, że sierota nie może być traktowana lepiej niż ich dzieci.
Już świadomość tego w pewnym momencie stała się okropna.
Do dzisiaj to pokutuje.
Moi znajomi jak czasem o tym wspominam, wzdychają,
„och Ty byłaś sierotką”, a później zaczynają zachowywać się dokładnie jak tamci członkowie mojej rodziny, uważają, że jestem gorsza od nich, że nie muszą przejmować się moimi uczuciami, bo przecież pewnie ich nie mam.
Niby skąd miałabym coś czuć, przecież nikt nie pokazał mi, czym
jest miłość, współczucie może, ale to powierzchowne.
Takie nie wiadomo, co nie trzeba się tym przejmować.
Do dzisiaj to czuję, że jestem traktowana, jak obywatel gorszego sortu, a przecież skończyłam dwa kierunki studiów, wiele kursów zresztą z dużym powodzeniem.
Znam się doskonale na fotografii, grafice komputerowej, potrafię namalować portret, napisać opowiadanie. Jestem wrażliwsza od innych, dobrze gotuję i odważam się na różne eksperymenty kulinarne. Potrafię robić cudowne rzeczy na drutach, robiłam gobeliny, mam mnóstwo talentów, o których moi kuzyni nawet nie śnią. Mimo to wielu uważa mnie za kogoś mniej wartościowego z tego powodu, że byłam sierotą. Nie lubię Świąt i tego opuszczenia w Święta, ono trwa od mojego dzieciństwa i jest jak wcześniej zaplanowany scenariusz dla mnie.
„To those who are alone at this moment: never be frightened by the words of the devil: ‘You’re wasting your time.’
Takie nie wiadomo, co nie trzeba się tym przejmować.
Do dzisiaj to czuję, że jestem traktowana, jak obywatel gorszego sortu, a przecież skończyłam dwa kierunki studiów, wiele kursów zresztą z dużym powodzeniem.
Znam się doskonale na fotografii, grafice komputerowej, potrafię namalować portret, napisać opowiadanie. Jestem wrażliwsza od innych, dobrze gotuję i odważam się na różne eksperymenty kulinarne. Potrafię robić cudowne rzeczy na drutach, robiłam gobeliny, mam mnóstwo talentów, o których moi kuzyni nawet nie śnią. Mimo to wielu uważa mnie za kogoś mniej wartościowego z tego powodu, że byłam sierotą. Nie lubię Świąt i tego opuszczenia w Święta, ono trwa od mojego dzieciństwa i jest jak wcześniej zaplanowany scenariusz dla mnie.
„To those who are alone at this moment: never be frightened by the words of the devil: ‘You’re wasting your time.’
Or by the chief demon’s even more potent words: ‘No one cares
about you.’
YOU ARE NOT ALONE. Trust me”.
„Dla tych, którzy w tej chwili są sami, nigdy nie przerażajcie się słowami diabła:
„Dla tych, którzy w tej chwili są sami, nigdy nie przerażajcie się słowami diabła:
"Marnujecie swój czas”
lub dobitnymi słowami głównego demona:
"Nikt nie dba o ciebie".
NIE JESTEŚ SAM. Zaufaj
mi”.
Paulo
Coelho.
Dla mnie brzmi to jak ironia gnoma, który wygląda za strasznego
drzewa w koszmarnym lesie i życzy mi
„Wesołych Świąt”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam