Bajsza
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie za zgodą autora.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie za zgodą autora.
„non omnis moriar”- Horacy
~~~~~~~~~~~~~~
1 lutego 2020 r
❤❤❤
Patrzyłam przez okno i zastanawiałam się, – czemu
w życiu tak jest, że do tej pory nikomu na mnie chyba tak naprawdę nie
zależało.
Może inaczej nikt nie miał ochoty zrobić mi
choćby drobnej przyjemności.
Właściwie od dzieciństwa to ja musiałam zabiegać
o względy ludzi z mojego otoczenia.
Nie chodzi o jakieś atrakcje finansowe typu
wycieczka, czy zmywarka, ale o drobiazgi typu kawa na dzień dobry, czy
śniadanie do łóżka.
Takie gesty, które pokazują człowiekowi, przyjacielowi, że
sympatycznie spędza się z nim czas i ma się ochotę jakoś zrewanżować.
Patrząc przez okno na oprószone śniegiem drzewa
zastanawiałam się, czy może ten czas spędzony ze mną dla innych ludzi nie był
dość atrakcyjny, a może to ja za dużo oczekuję?
Kawy do łóżka mi się zachciewa, czy śniadania. Och jakie to miłe.
❤❤❤
Przyleciały ptaszki z miasta ćwierkają jak na
zamówienie. Muszę przywieźć im z domu ziarnka.
Ten ostatni czas teraz pokazuje jednak, że
niczego nie trzeba dawać, by Cię doceniano, życie jest dziwne.
Może mój problem polegał na tym, że godziłam się
na bylejakość.
Byłam zbyt tolerancyjna?
Sama nie wiem.
Zaczynam bać się przyszłości, może należy unikać
kontaktów z tymi, którzy mnie zawodzą lub nastawiają się na czerpanie jakichś
korzyści z kontaktów ze mną.
To jest dziwna sprawa, bo wielu ludzi w moim
życiu uważało, że to ja wobec nich miałam jakieś obowiązki, z których się w ich
odczuciu nie wywiązywałam.
Uważam, że jeśli tylko mogłam pomagałam moim
bliskim i znajomym. A jednak, nie czułam się doceniona.
W tej chwili zadzwonił, mój dawny znajomy, by zaprosić mnie do Warszawy na trochę.
Musiałam odmówić, ale może w marcu zobaczymy.
❤❤❤
Byłam u lekarza.
Wróciłam kompletnie wykończona.
Wizyty w przychodni dobijają mnie.
Położyłam się spać a jak wstałam bolały mnie oba
płuca albo mięśnie wokół nich, normalnie nie mogłam złapać powietrza.
Musiałam sobie je posmarować spirytusem, co
oczywiście nie było łatwe, ale jak się rozgrzały przeszło mi z grubsza.
❤❤❤
Allbi był jakiś niespokojny.
Chodził od drzwi do okna musiałam go wypuścić na
zewnątrz.
Szybko na szczęście wrócił i zasnął.
Czuję się lepiej jak jest w domu.
❤❤❤
Zastanawiam się, czy nie złapałam jakiegoś wirusa
w tej przychodni, jakaś marna jestem i straciłam power.
❤❤❤
Do tego ten weekend spędzę sama i trochę mi
smutno, ale takie jest życie.
To, co dobre zwykle szybko się kończy i trzeba
zadowalać się tym, co liche i nudne, no chyba, że sama sobie urozmaicę ten czas.
W lesie zrobiło się mokro nie można chodzić na
spacery a żeby tu dojechać trzeba mieć napęd na 4 koła.
Widziałam jak taksówkarz się gimnastykował, żeby
przywieźć, mnie tu od lekarza.
Na szczęście zrobiłam sobie zapasy jedzenia, więc
przez pół miesiąca nie muszę po nic jechać.
Rowerem nie dałabym rady wyjechać
utopiłabym się w błocie.
Tak sobie myślę, że jak pada śnieg czy deszcz
jest tu naprawdę nieciekawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam