Bajsza
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi Materiał chroniony prawem autorskim -
wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie za zgodą autora
„non omnis moriar”- Horacy
~~~~~~~~~~~~~~
7 lutego 2020 r
❤❤❤
Wiedziałam, czułam, że coś się zdarzy.
Alldi dziwnie się zachowywał już wczoraj
wieczorem.
Popiskiwał jakby coś go bolało.
Biegał od okna do drzwi.
Tylko tym razem biegał do innego okna niż zwykle,
no i zwykle nie popiskiwał aż tak natrętnie.
Wypuszczałam go.
Wychodził na chwilę, po czym wracał i patrzył na
mnie jakby chciał mi coś powiedzieć.
Powiedziałam, mu, że za dnia wyjdę z nim,
ale on cały czas dopominał się i w końcu zamiast popiskiwania normalnie zaczął
gadać tak; gła, gła, gła, po czym ziewał i znowu biegał od okna do drzwi.
Zapaliłam światło przed domem, żeby zobaczyć
gdzie on chodzi i czy załatwia się na dworze.
Nie załatwiał się tylko biegł pod szopę, w której
jest kurnik i tam tak jakby się przyglądał drzwiom wejściowym.
Pomyślałam, że może coś zakradło się do kurnika,
ale kury i kaczki były cicho, więc raczej nie.
Bałam się tam iść, bo kurnik jest lekko za
żywopłotem i jakbym tam poszła tracę z oczu wejście do domu.
Było, po 21 więc dałam sobie spokój.
Alldi przyszedł do domu skonfundowany.
Spoglądał
na mnie spode łba w końcu obrócił się tyłem,/już to znam/. To znaczy „nie
gadam z tobą”.
Co jakiś czas podnosił głowę i jakby zakwilił,
ale przypominał sobie, że brak we mnie całkiem empatii na jego biadolenie i
tylko tyłek zarzucał jakby mówił mam cię gdzieś, wzdychał głośno i zasypiał znowu
na chwilę.
Zastanawiałam się, o co chodzi z tymi kurami.
Nawet pomyślałam, żeby wziąć siekierę, zamknąć dom i iść tam sprawdzić, ale
przypomniała mi się taka stara historia jak mój znajomy wyszedł w nocy z siekierą,
bo coś rumotało za domem. Ktoś go dotknął do barku a ten odwinął się i zdzielił
go tą siekierą, mało go nie zabił.
Później okazało się, że to byli jego kumple i
chcieli wyciągnąć go z domu do knajpy, czaili się, bo nie chcieli obudzić jego
żony.
To też sobie odpuściłam mówię pójdę rano zobaczyć,
co tam się stało.
Alldi chyba wyczuł, że zainteresowałam się, bo
przyszedł do mnie na kanapę i położył głowę na moich kolanach. Spoglądał czasem
z wyrozumiałością ślepiami, ale widać było, że jeszcze mi całkiem nie wybaczył,
mojego cykora.
Rano znowu skoro świt zaczął się ten sam taniec.
Jak tylko się ogarnęłam poszłam do kurnika.
Kurnik jest w takiej szopie, tam są też klatki dla królików a nawet miejsce na
kucyka.
Większe zwierzęta 5 koni i kucyka moi znajomi
dali na przechowanie do jakiegoś gospodarza, który ma też swoje konie.
Pamiętam jak przyjeżdżałam do nich filmować konie
zimą do filmu, który robiliśmy na konkurs do Anglii.
Wtedy mieli mnóstwo
królików pięknych czarnych takich angorowych.
Poszłam z Alldi do szopy, wypuścić kury z
kurnika, wzięłam koszyk, żeby zabrać jajka.
Alldi nie wchodził do środka
kurnika, bo kogut go atakował jak tylko próbował tam wejść, więc miał respekt,
ale wyraźnie pokazywał mi łbem, że coś tam jest.
Kury jeszcze spały patrzyłam na grzędy i na
miejsce na dole w sianie, gdzie siedziały kaczki. Jedna wyglądała jakby
wysiadywała jajka, coś spod niej wystawało, jakby mały ogonek.
Nie jestem przyzwyczajona do obchodzenia się z
drobiem, boję się i kur i koguta, choć ten ze względu na to, że sypię im już
jakiś czas ziarno traktuje mnie z umiarkowaną wyrozumiałością.
Początkowo stawiał się na mnie.
Delikatnie wsunęłam dłoń pod tę kaczkę, która
wyglądała jakby wysiadywała jajka.
Kaczki są super, bo jedzą mi z ręki i zawsze się
cieszą jak widzą, mnie na podwórku.
Faktycznie siedziała na jajkach trochę się
wystraszyłam, bo co ja zrobię jak kaczuszki małe się wyklują.
Spojrzałam na Alldiego a on wyraźnie pokazywał
mi, że mam szukać dalej.
Z drugiej strony trafiłam na coś jakby młodą
kaczuszkę mięciutką i puchatą.
Rany boskie, co ja mam zrobić, kaczka nie
protestowała a ja myślałam, że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej.
To coś było cieplutkie i mięciutkie i miało
ogonek?
Wolniutko zaczęłam wyciągać je spod kaczki,
żałowałam, że nie założyłam rękawic i nie wzięłam wcześniej Rytmonormu, serce
normalnie mi oszalało i czułam, że pewnie stracę za sekundę przytomność.
Trzeba było iść po sąsiadkę, ale śmialiby się, ze
mnie, że przyjechała paniusia z miasta i boi się kaczek.
Wyciągnęłam, myślałam, że padnę a Alldi dostał
szału szczęścia.
Kacze dziecko wyglądało tak.
Skąd ono wzięło się w kurniku w gnieździe kaczki?
O ile znam się na kotach, no, bo to chyba jest
kot.
To jest już trochę wyrośnięty i pewnie głodny.
Poszliśmy z Alldi do domu, żeby zrobić maluchowi śniadanko. Miałam od wczoraj odrobinę gotowanego kurczaka i makaronu do rosołu.
Dałam mu jeść a Alldi nie odstępował go na
centymetr.
Pomyślałam trzeba iść do sąsiadów po mleko i
spytać czy kotek nie jest ich.
Wyglądał mi na rasowego, ale może się nie znam.
Z tego wszystkiego nie pozbierałam jajek.
Otworzyłam komputer, żeby sprawdzić jak długo kaczki wysiadują jajka.
Mam czas pewnie wrócą już właściciele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam