Bajsza
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi Materiał chroniony prawem autorskim -
wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie za zgodą autora
„non omnis moriar”- Horacy
~~~~~~~~~~~~~~
11 lutego 2020 r
❤❤❤
Praktycznie przeżyłam swe życie i gdyby mnie ktoś
zapytał, czego żałuję.
To oczywiście odpowiedziałabym, że tak mało w
życiu widziałam.
Świat jest taki cudny, tyle niesamowitych
zwierząt na nim żyje a ja nie mam o tym pojęcia.
Jest to smutniejsze, dlatego, że zawsze biologia,
jako taka mnie interesowała.
Wybrałam ją, jako przedmiot dodatkowy i dostałam
z niej na maturze piątkę/wtedy szóstek/ nie było.
❤❤❤
Przypomniały mi się przy tej okazji 2 fakty.
W klasie tzw. sportowej, w której byłam
wychowawczynią, matematyczka późniejsza dyrektorka, postawiła z matematyki 13
dwój na koniec roku.
Poszłam do niej przed Radą Pedagogiczną i używając różnych
argumentów broniłam indywidualnie każdego ucznia.
To była ciężka batalia,
wyszłam przed Radą Pedagogiczną wykończona, ale obroniłam wszystkich dwójkowiczów.
Na Radzie matematyczka jak mnie zobaczyła
powiedziała „zabierzcie stąd ją, albo ja - albo ona tu dziś będzie”.
Oczywiście
zostałyśmy obie, bałam się wtedy jej nawet podziękować, żeby się nie rozmyśliła.
Następnego dnia, oceny były już zatwierdzone, gdy tylko przyszłam do szkoły
koleżanki uprzejmie doniosły mi. „Widzisz, tak bronisz swoją klasę a dzisiaj
nie ma w szkole 15 osób.”.
Myślałam, że szlag mnie trafi. Ty ich bronisz a oni
Cię kompletnie lekceważą.
W efekcie okazało się po jakimś czasie, że inna koleżanka rusycystka, bardzo
mądra, empatyczna, odważna i serdeczna koleżanka wysłała moich uczniów na jakąś
pracę społeczną - tak to się wtedy nazywało i nikomu o tym nie powiedziała w
każdym razie nie uzgodniła tego ze mną, bo dyrektor pewnie o tym wiedział.
Gdy
rozmawiałam z tymi z klasy, którzy zostali, pamiętam Ela G. Powiedziała – „no,
co się takiego stało?”.
Ona nie wiedziała, jaką batalię poprzedniego dnia
stoczyłam z matematyczką.
Nikt z klasy nie wiedział.
Wszyscy myśleli, że matematyczka pewnie wycofała
się z tych dwój sama.
Pierwszy raz w karierze zawodowej nie wytrzymałam
psychiczne, wyszłam z klasy, żeby się przy nich nie popłakać tak mnie wkurzyli, nikt nawet mi nie powiedział, że ich zwolniono ze szkoły tego dnia.
❤❤❤
Druga historia też dotyczyła dwój w mojej innej
klasie. Zachorowałam, uważam, że moje choroby były wynikiem silnego stresu,
żyłam bardzo aktywnie.
Oprócz normalnej pracy, różne działania społeczne, typu
akcje w Domu Dziecka w Porszewicach, zawody sportowe, obozy narciarskie, video
kronika szkolna, dom, dziecko wszystko trzeba było dopiąć na przysłowiowy
ostatni guzik.
A więc zachorowałam na wrzody żołądka a
konsekwencją leczenia farmakologicznego tychże okazał się agresywnie powiększać guz na
śliniance przyusznej.
Trafiłam na bardzo mądrego i kompetentnego chirurga dr.
Piotrowskiego, który powiedział mi. „Trzeba go usunąć - już natychmiast, póki
jeszcze jak mniemam nie zajął nerwu twarzowego. Jak go zajmie konsekwencją może
być trwały paraliż twarzy”.
Nie wiadomo też było czy guz nie jest złośliwy,
gdyby był wiadomo chemia itd.
Tak to mogło wyglądać.
❤❤❤
Moja klasa była miesiąc przed dopuszczeniem do
matury.
To była zdolna klasa angielska, ale jak w każdej
zdolnej klasie są tzw. miglance, które liczą wyłącznie na szczęście.
Nie miałam wyjścia, musiałam iść na tę operację,
początkowo nawet rodzinie nie powiedziałam.
Dr. Piotrowski uprzedził mnie, że nawet, jeśli guz
okaże się niezłośliwy, najlepszemu chirurgowi może nie udać się tak
wypreparować nerwu twarzowego, żeby go nie naruszyć.
Guz był na śliniance przyusznej a przez środek
ślinianki przechodzi nerw twarzowy. Wyglądało to wtedy prawie tak.
Był troszkę mniejszy ale rósł dość szybko.
Wymyśliłam sobie, że jak mnie oszpecą zamknę się
gdzieś w jakiejś pustelni lub klasztorze i nikt mnie już nie zobaczy.
❤❤❤
Tego roku 9 osób nie zdało matury.
Gdybym była nie w szpitalu a w szkole nie
dopuściłabym do tego.
Do dzisiaj pamiętam tę sytuację jak i to, że ten
jeden raz nie miał, kto moich uczniów bronić.
Wraz z guzem usunięto mi pół ślinianki.
Takie podprogowe przesłanie, postre dla kumatych, kto ma wiedzieć ten wie.
Takie podprogowe przesłanie, postre dla kumatych, kto ma wiedzieć ten wie.
Wychowawca załatwiał wiele spraw, o których mało kto wiedział, ale, gdy go zabrakło drzazgi się sypały i uczniom było przykro, że w tym najważniejszym momencie nie miał kto za nimi się wstawić.
Na szczęście operacja się udała a guz nie okazał się w tym momencie złośliwy.
Może to był ostatni dzwonek, by go usunąć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam