Bajsza
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
23 maja
2019 r
~~~~~~~~~~~~~~
Coś się ostatnio pitoli.
Przed wczoraj worek marynarski zwalił się na mnie i mnie
przycisnął, mało co mnie nie zmiażdżył, ale na szczęście nic się nie stało.
Wczoraj zdejmowałam walizkę z kanapy i normalnie tak mi coś
chrupnęło w kręgosłupie a ściślej to chyba w kości ogonowej. Wtedy jak
chrupnęło to nie wiedziałam gdzie – ból był taki, że
przeraziłam się, bo myślałam, że mi dysk wyskoczył, ale chyba jednak nie.
Miałam kiedyś uszkodzoną tę kość ogonową na nartach, może nawet pękniętą,
– czyli odezwała się stara kontuzja.
Wiadomo, do lekarza z byle, czym nie idę, więc dokładnie nie wiem,
co mi wtedy było, fakt, że przez pół roku nie mogłam normalnie siadać, bo mnie
bolało.
Sądzę, że wczoraj jakieś może więzadło naderwałam, albo już sama
nie wiem, co, ale boli mnie nie tylko ta kość, ale i szyja, która ostatnio mnie
nie bolała.
Wczoraj nawet coś mi się z uchem działo jakbym zapalenie miała
tak mnie kuło, ale dzisiaj przeszło. Wcześniej jeszcze miałam ból migdałów i to
nie byle, jaki.
Teraz boli mnie szyja po tej stronie, co bolało mnie ucho.
Sama nie wiem, co jest, ale jakoś jakby mój organizm bronił się
przed tym wyjazdem.
Może się to wszystko jakoś poukłada. Później postanowiłam
jeszcze raz przepakować ten worek, żeby był lżejszy i wstawiłam paszteciki do
piekarnika zapomniałam o nich, zrobił się pożar w piekarniku ledwo go ugasiłam.
Spakowana jestem kompletnie, ale mam tego wszystkiego chyba za
dużo.
Zbyt ambitnie do tego podeszłam i przegięłam z tym pakowaniem,
różnych drobiazgów, które wydają mi się być nieodzowne przez te 4 miesiące.
Fajnie byłoby jakbym miała kogoś, kto pojechałby ze mną, ale
niestety – motylku musisz liczyć tylko na siebie.
Martwię się o to, że w tym roku pogoda może być gorsza niż w
ubiegłym.
Ja tu z leżakiem na kółkach się wybieram a może padać i leżak
całkiem się nie przyda.
Cała jestem obolała, ciekawa jestem jak ja sobie z tym wszystkim
dam radę.
Nie wiem może nie powinnam jechać mam jakieś głupie wątpliwości,
coś mnie psychicznie gnębi, sama nie wiem, co. Dzisiaj wsiadłam na rower, miałam obawy czy dam radę dojechać do
sklepu z tym ogólnym boleniem, ale jakoś dałam radę.
Później jak wróciłam nie mogłam zdjąć spodni, bo trudno mi się
podnosi nogi do góry po tym wypadku.
Tak, że po prostu pitoli się i tyle.
Za 2 dni jadę,
twarda sztuka ze mnie.
Zobaczymy jak to będzie.
Trzymajcie kciuki, żebym dojechała w całości.
A swoją drogą to takie jest życie.
Refleksje motyla*
.........................
Pitoli się coraz bardziej, dzwoniłam do właścicieli Jantaru, okazuje się, że mają wesele i wyjeżdżają do wtorku dokądś tam.
Mają być tam jacyś pracownicy, ale boję się, żeby ktoś tam był jak ja przyjadę. Oczywiście właściciel nie przyjedzie po mnie tak jak się umawialiśmy. Muszę liczyć na taxi a co dalej okaże się. Nie jest dobrze :(
A swoją drogą to takie jest życie.
Refleksje motyla*
.........................
Pamiętaj motylku!
- Jeśli chcesz być szczęśliwy, nigdy nie
możesz na nikogo liczyć.
Sam musisz sobie radzić ze swoimi
problemami.
- Jesteś sam, co nie znaczy, że żyjesz
wyłącznie dla
zaspakajania własnych potrzeb czy
pragnień.
Przeciwnie, jeżeli możesz komuś sprawić
radość, nawet
kosztem własnego bólu lub rezygnacji,
powinieneś to uczynić.
- Kochać to znaczy dawać, nie oczekując
niczego
i nie wolno liczyć nawet na zrozumienie.
Nie licz na nic! Nic od nikogo Ci się nie
należy!
Nie licz nawet, na to, że gdy przyjdzie
Twój czas,
przyjazna dłoń zamknie Twe oczy.
- Żyj jak byś był sam w obcej cywilizacji,
która nie rozumie
niczego, co Tobie jest bliskie.
- Bądź uśmiechem, fruwającą radością.
Ciesz się tym, co masz, bo masz wszystko.
-Pamiętaj, że Twój uśmiech będzie odbijał
się w każdym
żywym istnieniu i będzie do Ciebie wracał,
niosąc Ci szczęście jak słodki nektar.
-Pamiętaj czas każdej żywej istoty jest
zapisany w gwiazdach.
Nie trać go. Radośnie fruwając śpiewaj
pieśń o miłości
do wszystkiego, co piękne.
Kochaj motylku, po prostu!
bajsza
Jest kiepsko, wszystko mnie boli. bajsza
Pitoli się coraz bardziej, dzwoniłam do właścicieli Jantaru, okazuje się, że mają wesele i wyjeżdżają do wtorku dokądś tam.
Mają być tam jacyś pracownicy, ale boję się, żeby ktoś tam był jak ja przyjadę. Oczywiście właściciel nie przyjedzie po mnie tak jak się umawialiśmy. Muszę liczyć na taxi a co dalej okaże się. Nie jest dobrze :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam