Bajsza
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
22 sierpnia 2017
~~~~~~~
Patrzę
na tych wszystkich „facetów z bożej łaski” ambiwalentnie – fajnie by było
zajrzeć do ich rozpustnych, rozpasanych wnętrz a jednocześnie uświadamiam sobie
ryzyko wkroczenia na ziemię nieznaną gdzie czyhać mogą przykre zasadzki, aż do takich,
co wymagają interwencji psychiatry.
Piękne
ciała budzą metafizyczne pożądanie, ale tylko takie.
Aktorzy
mają żelazną zasadę, sceny lepiej „nie dograć” niż „prze-grać”. Hi, hi, kto
lubi przegrywać?
Dobry
kucharz pamięta by potrawę raczej „niedo-smaczyć” niż „prze-smaczyć”.
Można
zawsze trafić na takiego, który ma zachwiane kubki smakowe i choć morfologicznie
są do siebie podobne, to rozróżniają one zwykle cztery rodzaje smaków: słodki,
słony, kwaśny i gorzki.
Gorzej
jak któryś wyczuwają bardziej lub wcale.
Podobnie
rozliczni inni, - choćby pijany kierowca jadący nocą kradzionym autem bez
świateł po deszczu, - kombinuje, że lepiej za wolno niż za prędko.
Słowem,
jest pewien urok, jakaś nuta szlachetności i poezji w rzeczach niespełnionych i
spełnionych nie całkiem, w enigmatycznych spotkaniach powiedzmy przeciwności.
Trochę
żałosne – jak się zastanowić, – że my kurczaczki
nie pragniemy, nie szukamy
kontaktu z jakimś uczonym, co w cichym laboratorium swym odkryciem ratuje życie
tysięcy ludzi, z fizykiem ruszającym z posad bryłę świata, czy inżynierem
tworzącym gigantyczne budowle, filozofem torującym drogi poznania w dżungli
naszych wątłych umysłów - nie nimi się zachwycamy.
Jak
jesteś facetem to chcesz by, choć na chwilę opromienił cię blask panienki ze
zgrabną pupką. Hi, hi znam takiego.
Pupa zwykle jest na 2 miejscu, ale to szczegół.
Jakiś
obwieś i nicpoń totalny nie dokonał w życiu niczego i nie sposób ocenić czy to
źle czy dobrze.
Mając
dwie lewe ręce i mózg pod napletkiem, mógłby przecie narobić sporo szkód! Więc
lepiej, że nie jast kreatywny.
~~~~~~~
Przyjąwszy,
zatem pozycję konsumentki raczyłam się – rzadko grymasząc – tym, co los mi
podsunął i tak upływało mi w błogości życie.
Dziś,
u jego powiedzmy schyłku/dość patetycznie/, widzę chwile zetknięcia z tymi, do
których bezskutecznie aspirowałam, których podziwiałam, też i tych, co mnie do łez
śmieszyli.
Oj
tych pamiętać będę najdłużej.
Szermowanie
w takiej formie, jest trochę żenujące.
Wspomnienie
daje mi pretekst do zapisania strzępów własnej, mniej barwnej i bardziej tajnej
biografii.
To niekiedy także zapis złudy, że przez chwilę
byłam „za pan brat z …..karaluchem takim czy innym”.
I co?
A no nic beznadziejna szarzyzna z dnia na dzień gęstnieje, najgorsze jest to,
że tym durniom płacą za wygadywanie tych bredni, rany boskie jak to wszystko
się skończy.
Jeśli
pojadę do Warszawy a pewnie pojadę, znów otrę się o to szemrane towarzystwo a
pragnęłabym troszkę się zrelaksować.
Makaron al dente/got od 4 do 8 min/ze
szpinakiem i mięsem z mielonego, koperkiem odrobiną sera cheddar, kilka
orzeszków pinii
na poprawę humoru i doprowadzenia do totalnego zwisu różnych
aspiracji.
Trzeba
się cieszyć drobiazgami, bo kolosalnych sukcesów, już się nie spodziewam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam