Bajsza
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
~~~~~~~~~~~~~~
20 - 21 maja 2017
Ludzie czasami lekceważą przeczucia, ja nie zawsze, ale często, „czuję”,
że muszę o nich powiedzieć głośno i jeśli jest jakaś siła wyższa, która powoduje,
że zostajemy ostrzeżeni powinniśmy jej chyba podziękować, że nas ostrzegła.
W ten weekend szczęście dopisało mi wielokrotnie, raczej
spodziewałam się tego, że będzie „on" mam na myśli weekend fajny, bo kolejny raz
wybraliśmy się w to samo miejsce, pogoda była super mój partner miał całkiem
niezły humor a i ja byłam w siódmym niebie, bo miałam 2 dni spokoju od
porządków.
Tym bardziej, że ostatnio już mnie stawy w rękach bardzo bolały, jak
sądzę z przepracowania, do którego za bardzo nie jestem przyzwyczajona.
Wszystko zaczęło się cudnie jechaliśmy starą znaną trasą,
słoneczko świeciło paszcze nam się rozjarzały od spływającej na nas fali marzeń i wyobrażeń.
Pokój dostaliśmy w najlepszym wymarzonym przez nas miejscu z
widokiem na cudny las rozciągający się za hotelem.
Obsługa spełniła wszystkie
nasze prośby.
Zaczęłam rozpakowywać nasze wiktuały i….., kurczę blade na samym początku
rozsypała mi się sól.
Była to ta różowa sól himalajska – nie było jej wiele/2
łyżki stołowe/, ale pokój wyglądał jakbyśmy wrócili z plaży i nie oczyścili
sandałów a z wykładziny dywanowej, nie dało się jej zebrać, bez odkurzacza – a niech
to licho pomyślałam.
Ziemia i kosmos nie mają już przed ludźmi wielu tajemnic.
Każde
zjawisko można racjonalnie wytłumaczyć... Tak przynajmniej twierdzą naukowcy.
Jednak nawet teraz, w XXI wieku naszym postępowaniem często nami kierują podświadomie przesądy.
~~~~~~~~~~~~~~
Wedle starych polskich wierzeń, aby zapewnić domostwu spokój i
dostatek, należało rozrzucić po domu albo wokół niego trochę soli.
Znany jest też zwyczaj nacierania solą noworodka, by dać mu siłę
i żywotność, a także oddalić od niego złe duchy.
W tym celu wkładano dzieciom
odrobinę soli do buzi w czasie chrztu.
Na Bliskim Wschodzie wspólne zjedzenie soli oznaczało zawarcie przyjaźni
do końca życia.
Było gwarancją silnych więzi, nie pozwalało na wzajemne
obmawianie i knucie, stąd powiedzenie „zjeść z kimś beczkę soli”.
Sól -tradycja mówi, że gdy kobieta przesoli potrawę, to znaczy,
że jest zakochana.
A jak dziewczyna zapomni postawić solniczkę na stole, – że
jeszcze długo pozostanie panną.
Co ciekawe, tradycyjne wierzenia wzięli pod lupę naukowcy i
stwierdzili, że coś w tym jest.
Okazuje się, bowiem, że nadmiar soli z jednej strony szkodzi
naszemu organizmowi, a z drugiej – skutecznie zmniejsza poziom hormonu stresu i podnosi ilość
oksytocyny, zwanej popularnie hormonem szczęścia.
To ona powoduje, że wzrasta zaufanie pomiędzy dwojgiem ludzi, a
to sprzyja łączeniu się w pary i rodzeniu się miłości.
~~~~~~~~~~~~~~
Był taki moment, w którym zaczęliśmy wspominać przeszłość, chyba
pierwszy raz i mogę śmiało powiedzieć, że mimo bólu, jaki niósł z sobą był to w
pewien sposób moment magiczny – tak przynajmniej ja odbieram go teraz myśląc o tym.
~~~~~~~~~~~~~~
W dawnych czasach sól należała do trudno dostępnych, a więc i
drogich towarów.
Przez pewien czas była nawet środkiem płatniczym, a na jej
stosowanie mogli sobie pozwolić tylko najbogatsi.
Prawdopodobnie właśnie z tego
okresu wzięło się powiedzenie o „słonych cenach” i „słonym rachunku”
Szczypta magii
● Garść soli rozrzucona w dopiero, co budowanym domu albo
wytyczony z soli okrąg wokół domostwa oddali od niego złe moce.
● Sól przerzucona przez ramię przed daleką podróżą miała
uchronić od ewentualnych przeszkód i trudów wojażowania.
● Nigdy nie proś o podanie lub pożyczenie soli, bo tym samym
prosisz się o kłopoty.
● Jeśli rozsypiesz sól, – co wróży kłótnię w rodzinie – trzeba
szybko przerzucić małą szczyptę przez lewe ramię.
● Woreczki z solą umieszczone nad wejściem do domu zapewniają
ochronę, a mieszkańcom.
~~~~~~~~~~~~~~
Wróćmy jednak do naszego weekendowego pobytu.
Nie bardzo przejęliśmy
się faktem rozsypania soli i kiedy wybraliśmy się na obiad, wsypałam w serwetkę
odrobinę soli i wróciliśmy do pokoju najedzeni i szczęśliwi.
Często razem
wyglądamy przez okno mój partner ciągle jeszcze pali więc robi to w otwartym oknie a ja
lubię popatrzeć też na ptaszki. Niebo się zachmurzyło, bardzo wysokie drzewa pokładały
się nieomal od wiatru, wyglądało na to, że zanosi się na burzę.
W jakimś
momencie chciałam sięgnąć po telefon i uświadomiłam sobie, że w restauracji
zostawiłam moją nierozłączną torebkę ze wszystkimi dokumentami, kartami płatniczymi,
jedynymi kluczami od mieszkania i 2 telefonami.
Wpadłam w panikę, bo od obiadu minęło z pół godziny.
Ubrałam się piorunem, byłam już w stroju relaksowym i
pobiegłam na dół do recepcji.
Jakoś nie bardzo wierzyłam, że ktoś tam torebkę oddał – wygląda nieco
zwariowanie i mogła jakiejś młodej osobie wpaść w oko.
Nie bardzo wierząc w
powodzenie powiedziałam w recepcji, że w restauracji zostawiłam torebkę. „A
jaka ona była” – odparłam, że różowa sama nie wiem, czemu.
Pani uśmiechnęła się
i powiedziała „młodzi z wycieczki przynieśli ją”.
Tu chcę podziękować „młodemu z wycieczki” – kimkolwiek jest, byłam tak szczęśliwa, że nawet nie zapytałam czy nie zostawił na siebie namiarów.
Tu chcę podziękować „młodemu z wycieczki” – kimkolwiek jest, byłam tak szczęśliwa, że nawet nie zapytałam czy nie zostawił na siebie namiarów.
Należało mu się przecież znaleźne.
Najzabawniejsze w
tym wszystkim jest to, że ja w tej torebce mam wszystko przywiązane na
kolorowych sznurkach, klucze, portfel telefony – bywam roztrzepana i często
zdarzało mi się coś zgubić. Wpadłam na pomysł, żeby mieć to wszystko na
sznurkach, nie pomyślałam tylko, że mogę gdzieś zostawić tę torebkę, bez niej
dotąd nigdzie się przecież nie ruszałam.
Dzięki raz jeszcze wszystko było na sznurkach
hi, hi i kamień mi z serca spadł.
Dzisiaj, gdy wyjeżdżaliśmy z hotelu powiedziałam do mojego partnera.
Nie spiesz się, czuję, że będzie policja na drodze – on na to nie „kracz”, ja
zaś powiedziałam, że miałam dziś sen, śniło mi się, że jechałam kabrioletem,
później przypomniało mi się, że jakoś był taki trudny zjazd jakby z górki.
Na parkingu
przy hotelu jest takie trudne miejsce, gdzie zawsze boję się, że samochód się
zawiesi dołem.
Może, dlatego mi się to właśnie przyśniło.
Mój partner uśmiechnął się i
otworzył dach – „masz teraz kabriolet”. Już niedaleko od mojego domu jest sala
Straży Pożarnej, gdzie nie raz kręciłam w niej filmy z wesel.
Usłyszeliśmy głos
strażackiej syreny.
„Gdzieś się chyba pali” pomyśleliśmy oboje. Widać było, że strażacy biegiem otwierali garaże.
100 m dalej
stały przed nami 4 chyba, 4 samochody może 5 – coś się stało.
Po lewej w
głębokim rowie, bokiem ledwo widoczny leżał kompletnie rozbity beżowy samochód. Drzwi od strony prawej były przez ten upadek bokiem zablokowane.
Jacyś młodzi chłopcy spanikowani chyba jeszcze w szoku, gdzieś
dzwonili, kopali koła zachowywali się dokładnie jak ludzie w szoku - kompletnie nieracjonalnie.
Nie
było jeszcze ani policji, ani karetki, ani straży.
Syreny wyły a my próbowaliśmy w kolejce jak najsprawniej usunąć
się z miejsca wypadku, może 40 m dalej, albo 30 sama teraz nie wiem leżały
porozrzucane części jakiegoś samochodu ogromny czarny zderzak i jakieś drobne
lampy etc na środku jezdni i inny czarny też rozbity samochód
zdecydowanie w lepszym stanie przynajmniej od strony, którą było widać z boku na naszym prawym pasie w poprzek drogi, blokując ten pas.
W tym pierwszym, beżowym na siedzeniach przednich nie było
pasażera ani kierowcy, samochód musiał dachować i wpadł w efekcie do rowu.
Domyślam się, że ten czarny wyjechał z bocznej drogi, ale mogło być odwrotnie,
samochód główną drogą musiał jechać zdecydowanie za szybko teren jest
zabudowany i kilkanaście metrów dalej Straż Pożarna, – czyli na pewno było
ograniczenie prędkości. Nie ważne jedyne, co było ważne, że my znaleźliśmy się
w tym miejscu jakieś 5 min po wypadku. Droga jest wąska i nie wiadomo było, co
mogło się zdarzyć gdybyśmy my jechali z przeciwka.
Mam nadzieję, że nikt mimo
wszystko nie zginął. Opuściliśmy fatalne miejsce a ja pomyślałam, że może
dobrze, że mi się ta sól rozsypała. Mieliśmy podwójne szczęście.
Wielkie dzięki losowi
a może i dzięki moim przeczuciom.
~~~~~~~~~~~~~~
Życie Pabianic działa błyskawicznie
„Krzysztof K. był nietrzeźwy
23-latek doprowadził do zderzenia aut.
Miał już zakaz
prowadzenia pojazdów.
Jest w rękach policji.
Do zderzenia bmw z daewoo doprowadził 23-letni Krzysztof. Był w
stanie nietrzeźwości.
- Miał też czynny zakaz prowadzenia pojazdów - informuje dyżurny
z komendy policji w Pabianicach.
Kierowca bmw teraz trzeźwieje "na dołku" w naszej
komendzie.
Do zdarzenia drogowego doszło w niedzielę około godz. 12.40 w
gminie Ksawerów w Woli Zaradzyńskiej na ul. Hubala przy Szkole Podstawowej. Dwa
rozbite auta to daewoo i bmw. Daewoo podróżowały dwie osoby - mężczyzna i
kobieta. Pasażerce pomocy udzielili ratownicy Falca.
- Nie wymagała hospitalizacji, więc zdarzenie będzie kolizją -
tłumaczy policjant.
Oba auta znalazły się w rowach po przeciwnych stronach drogi. Na
miejscu było pogotowie. Ratownicy w karetce udzielili pomocy rannej kobiecie.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam