wtorek, 20 października 2015

Ech..., życie.

Singielka
Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi
Rozdział 157
˜˜*°°*˜˜
20 października.
No i doczekałam się – tylko co dalej, już wymiękam.
Tajemniczy.
 Zjawiłeś się niespodziewanie, tajemniczo.
Pozornie niczego nie zostawiłeś.
I niczego też nie zabrałeś,
może tylko to prowokacyjne, zadziorne
prawie bezczelne spojrzenie
przenikające me wnętrze,
porażające, hipnotyzujące, uparte.
Patrzyłeś tak jakbyś myśli me chciał posiąść;
Jakbyś je odczytywał,
Kartkę po kartce, myśl po myśli
Jakbyś uczył się mnie na pamięć,
Szczegółowo, drobiazgowo i wiesz co
znów drżą mi kolana,
wbrew pozorom wiem czemu.
………………….
Rany, nie sadziłam, że jeszcze ktoś
tak na mnie podziała.
Znikniesz a ja nie będę chciała wiedzieć,
dlaczego odszedłeś
i dlaczego nawet cień po Tobie nie został
w mym sercu?
Tajemniczy panie.
………………….
I nie myśl, że będę tęsknić za Tobą
Ja wiem, że będę
i znów nikt nie będzie mi się podobał
zaczarowałeś mnie Piotrusiu Panie.
                                   bajsza

Po kolei zadzwonił do mnie pan z Łodzi taki, co to jeździ na nartach, koniach, motorach, pływa jachtem i matko słodka nie ważne, na czym jeszcze.
Umówiliśmy się na kawę u nas na Pabianickiej Gubałówce, czyli w Club Boniecki Cafe.
Podjechał po mnie super sportowym mercedesem.
Myślałam, że to Porche nie znam się na samochodach i one, choć mnie kręcą, kompletnie ich nie odróżniam.
No nie tira od osobowego czy jakiegoś takiego średniego dostawczego to tak.
Mój kierowca za to zrobił na mnie takie wrażenie, że się nie zapięłam nawet w pasy.
Matko słodka, nie wiem czy przypadkiem za dużo nie gadałam.
Poszliśmy na kawę – skusiłam się też na lody.
Zaczęliśmy rozmawiać o nartach o tym gdzie jeździliśmy i o wrażeniach. 
Rozmawiało się nam jakbyśmy byli starymi kumplami.
W sumie to nie za dobrze – sama nie wiem.
Przy stoliku obok siedziały dwie gorące 40 tki i przyszła mi wtedy do głowy taka myśl, że jakby może troszkę się zakręcił, to bez problemu wyrwie taką, – więc nie mam zapewne żadnych szans.
Pierwszy mężczyzna po za profesorem, który jednak na wejściu oświadczył mi, że dopiero, co rozstał się ze swoją studentką, gbur jeden.
Zatem pierwszy mężczyzna 185 wzrostu, troszkę puszysty, ale odrobinę uwielbiam takich tyci misiowatych mężczyzn – chodzi o to by czuć się przy nich jak kruszynka.
Wysportowany śmiał się, że teraz jest kanapowym sportowcem. Wcześniej jednak uprawiał kolarstwo, czy jakąś inną jazdę na wyścigowych rowerach słabo znam dyscypliny kolarstwa wyścigowego.
W naszych krótkich kontaktach pisemnych napisałam zdanie, które zapamiętał; „Kiedyś było prościej nogi drżały i wszystko było wiadomo - teraz jak drżą to nie wiadomo, co się zaczyna”
Hmm. Teraz byłabym szczęśliwa, żeby coś z tego spotkania się wykluło, choć jestem realistką i wiem, że gdybym była 20 lat no powiedzmy 15 lat młodsza…. Ech takie życie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga