Gdy odlatują motyle
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści
– jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/
mnie mój 2 blog
Rozdział 85
˜˜”*°•◕❤◕•°*”˜˜
Kasztany nie z Placu
Pigalle, ale coś w tym jest.
Zacznijmy inaczej Plac
Pigalle a właściwie cała dzielnica znana we Francji i na całym świecie z tego,
że do 1946 roku istniały tam liczne domy publiczne, "hotele na
godziny".
Aktualnie znaleźć tam
można lokale "peep-show" sex-shopy i tym podobne przybytki.
Jest jedną z
najsłynniejszych w świecie "dzielnic czerwonych latarni", obok
amsterdamskiej i hamburskiej.
W Polsce Plac Pigalle
zasłynął z pamiętanego powiedzenia w „Stawce większej niż życie", którym
posługiwali się francuscy antyfaszyści; „W Paryżu najlepsze kasztany są na
placu Pigalle" odzewem na hasło było; „Zuzanna lubi je tylko jesienią".
~~~~~~~
Wygramoliłam się z
łóżka wzięłam w garść kitkę z włosów i ścięłam ją zostawiając tylko 2 cm na
czubku głowy, czyli znów pozbyłam się włosów.
Robię to zawsze wtedy,
gdy jest mi źle i chcę z tym skończyć.
Teraz mam taką kitkę jak samuraj,
hi, hi
w mojej młodości nazwano by tę fryzurę mini chryzantemką.
„Włosy”-
ich rola wbrew
pozorom była bardzo ważna miała zarówno znaczenie społeczne jak i mistyczne.
Dla mnie chyba jest
magicznym sposobem na skończenie jednego etapu w życiu i rozpoczęcie kolejnego,
bo zawsze je ścinam i jest to jakby stanowczy gest odnowy.
Biorąc pod uwagę ile
razy je ścinałam – to niechybnie świadczy o tym ile razy zaczynałam wszystko od
nowa a przynajmniej ile razy pozbywałam się złudzeń. Coś jest w tym moim
rytuale mistycznego, bo przecież szczególnie zauważalne znaczenie włosów było
na wschodzie, gdzie zarówno Chińskie warkocze, jak i Japońskie samurajskie
kitki, czy Hinduskie sploty, były latami pielęgnowane i zadbane, a ich utrata
wiązała się z czymś - przykrym, czasami hańbiącym, najczęściej, gdy pozbawiano
włosów właściciela wbrew jego woli.
~~~~~~~
Najbardziej niechlubny
związany z tym wątek, dotyczy niestety Indian..., choć w niemniejszym stopniu i
białych, którzy ich z tych włosów (skalpów) z upodobaniem i niezrozumiałym
okrucieństwem obdzierali - pozbawiali.
~~~~~~~
Wśród Hebrajczyków włosy też miały swoje symboliczne znaczenie, związane z drzemiącą w nich mocą Samsona - który pozbawiony tychże stracił całą moc.
~~~~~~~
Ale tu pojawia się
pewien problem, bo sąsiadujący z nimi Egipcjanie, którzy swą wiedzę i mądrość
czerpali z bardzo starych i głębokich wręcz niezgłębionych źródeł - robili wszystko,
co w ich mocy, aby się tychże włosów jak najskuteczniej, co do jednego pozbywać.
~~~~~~~
Jak zatem zrozumieć i
pogodzić te jakże rozbieżne poglądy starych, opartych na głębokiej tradycji,
magii i wiedzy kultur wschodu - sięgającego aż po zachód.., i to dziki z
odmiennym na maxa zachowaniem Egipcjan?
~~~~~~~
Wg wierzeń m.in. ludów Malezji
i Polinezji, człowiek przepełniony jest siłą zwaną "mana", która stanowi
podstawę każdej magii. Mana znajduje się w ślinie, w paznokciach, włosach,
spermie itd., czyli w elementach, w których zawarte są DNA człowieka, dlatego
wykorzystywano części do odprawiania rytuałów.
Nazewnictwo bywa różnorakie
w zależności od kultury np. Chińczycy nazywali ją chi.
~~~~~~~
Dlatego m.in. dawniej nie
pozwalano obcemu czesać swoich włosów, nie wyrzuca się włosów na wiatr czy do
kosza, raczej się zaleca je spalać w ogniu, aby nie trafiły w niepowołane ręce.
~~~~~~~
Indianie nie zdejmowali
skalpów bez powodu, to też wynikało z ich wierzeń. Skalp to nie tylko trofeum,
ale także symbol siły życiowej, zdjęcie skalpu było równoznaczne z przyjęciem
siły życiowej przeciwnika itd.
~~~~~~~
Nie ważne obcięłam
włosy, ale nie całkiem, na szczęście, bo zawsze w takich razach chodzi mi po
głowie zgolenie się na pałę, – kto wie, co by było gdyby nie - zbliżająca się
zima. Umalowałam się i ubrałam kolorowo i wsiadłam na rower, poprawiłam
kierownicę, żeby nie pochylać się i pojechałam przed siebie - w jesień.
Boli mnie ciągle z tyłu
i co z tego? Widać musi się wyboleć. Jechałam, jechałam w pola na rozłogi aż
przy jakimś rowie straciłam równowagę i normalnie zwaliłam się w dzikie
chaszcze – było to niezwykle miłe jakby zanurzenie się w ciepłą jeszcze
konającym latem łąkę. Myślałam, że coś może mnie boleć, ale nic kompletnie,
zarośla były wysokie i jakoś przygarnęły mnie czule. Natura jest taka cudowna,
taka przyjazna. Nawet się nie ubrudziłam, słońce po cichutku szło spać a ja
podniosłam się i ruszyłam dalej, wybaczając rowerowi, że nie pomógł mi wykaraskać
się z opresji.
Ta zmiana kierownicy wpłynęła
na nieprawidłową reakcję, muszę się do niej przyzwyczaić Zauważyłam fajną
ozdobę w ogródku na peryferiach – taki wóz z kwiatkami i krasnoludkiem.
Sięgnęłam po kamerę zawsze mnie rozczulają takie widoki, bo przecież ktoś to
tworzy po to by u innych wywoływały uśmiech. W cieniu tuż za siatką dogorywał
od dawna jakiś całkiem porządny gdyby nie to, że kompletnie zasypany jesiennymi
liśćmi mercedes. Filmowałam wóz z krasnalem, gdy nagle w głębszym tle
dostrzegłam takiego fajnego pana z długimi włosami – mógł mieć z 40 tkę na
rękach trzymał dość sporego kundelka a drugi przy jego nodze patrzył to na mnie
to na niego jakby dopytując się czy ma mnie pogonić. Uśmiechnęłam się - głupio
było filmować pana, więc wyłączyłam kamerkę i ni w 5 ni w 9 powiedziałam „dzień
dobry” – nawet nie wiem czy pan odpowiedział, bo puścił pieska i zaczął się
niebywały jazgot – odjechałam.
Jechałam dalej w
zbliżający się złotem nieba zachód aż zauważyłam po drugiej stronie ulicy
ogromny kasztan jadalny.
~~~~~~~
Plac Pigalle słynął z
domów publicznych a ten kasztan rósł na wprost dawnej „agencji towarzyskiej”-
tak to miejsce kiedyś nazywano.
Nazbierałam kasztanów ile się
dało i zamierzam tam jeszcze pojechać może jutro, bo one ciągle
spadają z drzewa.
Wróciłam do domu i
ledwie weszłam do mieszkania, zadzwonił braciszek z pytaniem; „chcesz patisona”.
Matko słodka, co to? Nie wychodź z domu przywiozę Ci i oczywiście uszczęśliwił mnie 2
sporymi dyniami, 3 patisonami czarnymi i całym mnóstwem żółtych 3 ogromnymi
kabaczkami, 2 dyniami makaronowymi i to chyba wszystko. Jak dla mnie za dużo,
najpierw pomyślałam o mojej koleżance.
Ostatnio jak dzwoniła mówiłam, że jestem
chora i ledwo łażę – to powiedziała „jakby, co to dzwoń”. Zatem dzwoniłam, bo
wiem, że ona lubi robić przetwory z takich rzeczy, ale cóż ma telefon wyłączony –
nie odbiera.
„Pal ją sześć” – pomyślałam jej strata. Poszłam do mojego exa,
żeby zszedł i sobie wziął, co chce i przyszedł zabrał mniej więcej połowę i tak
mam za dużo, ale jakoś to może przejem.
Będę robiła soki i
tyle, może zupy zobaczy się.
~~~~~~~
Sylwestra spędzam w
Zabrzu, czy Pan Jacku wnikając - wyczuwa to?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za notkę i pozdrawiam