Gdy odlatują motyle
Wszelkie
podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc które mogą zaistnieć są zupełnie
przypadkowe. Hi, hi
Ściąganie, pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści
– jest nie możliwe – objęte prawem autorskim.
http://bajszafotokul.blog.onet.pl/
mnie mój 2 blog
Rozdział 79
˜˜”*°•◕❤◕•°*”˜˜
Jestem trochę zmęczona
tymi upałami, choć wykorzystuję je na prania, bo wszystko szybko schnie.
Robię przegląd rzeczy,
które mogą przydać się nad morzem.
Nawet
Szabaj chowa się w najciemniejszym kącie dla ochłody.
~~~~~~~
Szabaj ma ostatnio trudny
okres, bo go odchudzam.
Dzień przeżywa na 2
małych garstkach suchej karmy i kilku kęsach tego, co ja jem, ale kęsy są naprawdę
minimalne.
~~~~~~~
Ja też się odchudzam, ale
jakoś nie zbyt mi to wychodzi, choć jem zdecydowanie mniej.
Dzień składa się z
kilku najczęściej pojedynczych produktów, np.; śniadanie jajko i czarna kawa. 2
śniadanie 25 ziaren bobu, obiad 4 wątróbki kurze smażone na małej ilości masła.
Kolacja pomidor +
jabłko jak mi się uda znaleźć.
·
Cieszyłam
się z dużej ilości jabłek – okazuje się, że gniją na drzewach i z trudem można
znaleźć jakieś zdrowe.
Jakoś przetrwam do 12 –
13 jadę do kolegi a z nim nad morze.
~~~~~~~
Bardzo się na ten
wyjazd cieszę, potrzebuję troszkę wyrwać się z domu dla zdrowia psychicznego.
Jedziemy do jego
dzieci, które są plastykami, znów poczuję zapach farb, porozmawiam z młodymi
twórcami.
·
Lubię
młodzież, dobrze się z nią czuję, plastyków uwielbiam, bo są tacy pozytywnie
zakręceni.
Nie znam Gdyni, próbuję
znaleźć jakieś ciekawe historie, które mogłyby stanowić kanwę moich
fotoreportaży.
~~~~~~~
W sumie boję się pisać
o tym wyjeździe, bo z moich planów rzadko co wychodzi.
Dlatego jestem taka
spontaniczna dziewczyna.
~~~~~~~
Dzisiaj dowiedziałam się,
że pociąg „Słoneczny” z Warszawy mamy o 5 rano, co oznacza, że raczej spać nie
będziemy.
Żeby nie było mi za
wesoło to okazuje się, że już na miejscu mamy od dworca tylko ok. 1500 m, ale
za to cały czas pod górę.
Widzę masakrycznie
początek, ale jestem urodzoną optymistką, więc co mi tam jakoś dam radę z 10
przerwami, wdrapać się na szczyt ciągnąc torbę na kółkach tachając torbę z aparatami i prowadząc Szabaja na smyczy - swoją drogą, będzie tam pewnie niezła jazda - 2 suczki szczeniaki owczarka i Szabaj - już mu współczuję.
~~~~~~~
Szabaj trąca mnie
noskiem i pokazuje, że mam z nim iść do kuchni, bo jest głodny.
Teraz usiadł przy
drzwiach, bo jak z kuchni nic nie dostanie, to może na dworze coś do jedzenia
uda się znaleźć.
Rozumiem jego ból, ale
muszę dla jego dobra być konsekwentna.
~~~~~~~
Lepiej jednak na razie
nie będę tego publikowała, po co kusić los, niech sobie leży w szufladzie.
~~~~~~~
Dziś jest wieczór 31
lipca – to mamy jeszcze 12 dni do wyjazdu.
1 sierpnia – zapisuję
nie publikuję, bo jestem przesądna.
Po prostu boję się,
żeby się coś nie spierniczyło.
~~~~~~~
Zadzwonił dzisiaj do
mnie braciszek, ten mieszkający tutaj.
On ma tę zaletę, że
przypomina mu się siostra, gdy ma jakiś problem, w którym czuje, że mogę być
wsparciem.
Zatem zadzwonił w
pierwszej chwili myślałam, że to mój kolega z Warszawy, bo jeszcze spałam i
byłam średnio przytomna.
Ostatnio, gdy dzwoniłam do braciszka, przypomnieć mu o
jajkach, bo hoduje kurki nioski i można było u niego kupić szczęśliwe jajka.
Niestety pewnie ma tylu
chętnych, że dla siostry już brakuje.
Powiem więcej odniosłam
wrażenie, że mu w czymś przeszkadzam, więc się wyłączyłam po szybkim pożegnaniu
i nawet złość mnie wzięła, bo sobie pomyślałam, że to tylko ja dbam o nasze
dobre stosunki, odwiedzam go itd.
Teraz koniec z
odwiedzinami, bo mi samochód padł a pieszo jak dla mnie do niego to jak wejście
na Giewont, więc za często go nie odwiedzę.
~~~~~~~
Zadzwonił, że ma
kiepskie wyniki badań i zaczął mi czytać, co i jak.
Ja w tych wynikach
jestem jak tabaka w rogu.
Mówię do niego, że nie
chodzę na badania i nie denerwuję się.
Poradziłam mu, żeby
pojechał do Danusi naszej rodzinnej lekarki, albo przyjechał do mnie na kawę.
Tyle mogę dla niego
zrobić, troszkę mu współczuć i pogadać przy pachnącej kawie.
Okazało się, że jego małżonka,
z którą są w separacji, ale mieszkają razem robi remont w kuchni i fachowcy
rozwalili jakąś rurę, przez pół godziny woda się lała jak zwariowana, bo zawór
jest w PCK mieszczącym się na parterze a tam nikogo nie było i zalali sąsiadów.
Ludzie to mają
problemy, ja poza tym, że cierpię na chroniczny brak gotówki, jestem szczęśliwa
jak te jajka kurek domowych.
~~~~~~~
Moim problemem jest to,
że „szczęśliwie” klepię biedę i gdyby kolega nie zabrał mnie do tej Gdyni, to
siedziałabym w domu całe wakacje jak głupia.
Miałam nawet wcześniej
propozycję pojechania do Szczecina znaczy zostałam zaproszona, do dawnego
znajomego, ale się z tego chyba wycofał, bo do tematu nie wraca a ja nie
zamierzam się narzucać.
Starsi ludzie często zapominają,
o czym mówią a on jest bardzo moooocno starszy, żeby nie powiedzieć staruszek,
więc pewnie zapomniał, że mnie zapraszał.
~~~~~~~
Dziś mamy już 4
sierpnia, czas leci jak oszalały – coraz bardziej się cieszę. Oby….
6 sierpnia jeszcze 6
dni.
Teraz dni wloką się
potrójnie, kończą się zapasy w lodówce, w domu najważniejsze sprawy załatwione
a resztę zostawiam na po wakacjach.
~~~~~~~
Współczuję całemu
światu z różnych powodów, powodzi, ataków bombowych i zwyczajnej wredoty, ale
już brakuje we mnie empatii na cały ogrom tych nieszczęść, którymi zarzuca mnie
net i telewizja - muszę wyrwać się z domu, bo jeszcze trochę i dostanę świra.
Sądzę, że człowiek, który całe dni nie spędza w domu nie ma pojęcia, o czym
mówię
~~~~~~~
Oglądałam wczoraj film
Wernera Herzoga o Timothy
Treadwell z Malibu w Kalifornii pasjonacie niedźwiedzi grizzly, który latami z
nimi żył i obserwował je w Parku Narodowym w Katmai na Alasce i które zjadły go
wraz z jego przyjaciółką Amie Huguenard.
„Treadwell w młodości
narkoman, o mało nie stracił życia, gdy przedawkował białą śmierć.
Ocalony przez lekarzy
postanowił, że poświęci się szlachetnemu celowi, jakim jest poznawanie życia
niedźwiedzi grizzly i ratowanie ich przed kłusownikami”.
Film polecam nie tylko z
powodu niesamowitej fabuły, ale przede wszystkim, jako studium samotności
człowieka w groźnym dzikim świecie – tu pewna przenośnia się wkrada, bo nie chodzi o dosłowność
tego stwierdzenia, ale o mentalny przekaz duszy ludzkiej skrzywionej przez
warunki odosobnienia od ludzi przez dłuższy czas.
Człowiek całkowicie
odosobniony i nie mam na myśli więźniów, bo oni maja kontakt z innymi więźniami
i ochroną więzienia, ale taki, który jest mentalnie skazany na samotność z
różnych powodów.
Człowiek, który wybiera
samotność, lub samotność wybiera jego a on nie ma siły lub nie chce się
przeciwstawiać.
Znam to z autopsji i
wiem, jak się w to często wbrew własnej woli wsiąka.
Jak człowiek budzi się
i nie myśli już o tym, jaki jest dzień, tylko o tym, co ma do zrobienia, by
przeżyć poranek, południe i wieczór.
W sumie nic tak
naprawdę się nie liczy ani jakość życia, ani to, jakie ważne czy mniej ważne są
wykonywane czynności.
Jeśli jest, choć jedna
osoba na świecie, która zadzwoni, by wyrwać Cię z tego pochłaniającego marazmu,
odżywasz,
jak wampir, który żywi
się krwią.
Pobieramy energię z
tych kilku czy kilkunastu zdań, by mieć siłę znów się wykąpać, uczesać włosy, zjeść zamrożone truskawki.
Mamy siłę przeżyć kolejny dzień, pochłonąć kolejną
dawkę telewizyjnych nieszczęść, czasami skosić trawnik w ogrodzie, czasami
przeczytać kolejny fragment „Hendersona, króla deszczu” – Bellowa, czy „Czuła
jest noc” - Fitzgeralda, po to, mieć złudzenie, że miłość jest losem i
nieodgadnioną tajemnicą, by mieć złudzenie, że to, co się wciąż przeżywa to
jeszcze życie a nie wegetacja, to wybór a nie skazanie na banicję.
Treadwell w kolejnych
ujęciach filmu w kolejnych ujęciach życia zaczyna świrować, albo, jak kto woli
bawi się sobą, bawi się życiem na pograniczu ryzyka ostatecznego.
Całkowita
izolacja mentalna, która mnie na szczęście
nie grozi prowadzi na granicę przepaści, za którą jest tylko nieodgadniona
otchłań.
To może podniecać, to
może podnosić adrenalinę, która staje się obłąkaną karmą samotnika.
Obejrzyj ten film i
odpowiedz sobie odpowiedzialnie, czy byłbyś gotów, do przyjęcia takiego trybu życia
i zastanów się czy Twoim zdaniem miało to jakikolwiek sens dla szeroko pojętego
Świata?
Odpowiedz też sobie na
pytanie, czy wartości życiowe, które celebrujesz są wznioślejsze, ważniejsze,
wartościowsze.
Czy to, co robisz jest
komuś oprócz Ciebie samego potrzebne?
Czy po 35 latach pracy, będziesz miał
szczerą satysfakcję z mądrze przeżytego życia i czy może lepiej dla Ciebie
samego byłoby by zżarł Cię niedźwiedź grizzly w młodości, bo oszczędziłby Ci
smutku, który nastanie, gdy będziesz już stary i bardzo samotny.
~~~~~~~
Wczoraj w nocy lało jak
z cebra a dziś mamy 8 sierpnia i do wyjazdu coraz bliżej. Coraz mniejsze
szanse, że coś się może popierniczyć.
Mam już prawie
spakowaną torbę, oczywiście liczę na to, że będzie pogoda. Na samą myśl, że może się pogoda popsuć robi mi się zimno, bo zapakowałam rzeczy raczej na lato i
słońce.
~~~~~~~
Byłam wczoraj przed
południem pierwszy raz bez samochodu w mieście. Wyszłam z domu o 11 i wróciłam
o 17. Cały czas chodziłam pieszo nie wsiadłam do autobusu czy tramwaju. Nogi
bolą mnie jeszcze dzisiaj po tej wycieczce.
Jednak taka wyprawa ma mimo bólu stóp
ten „+”, że widzi się to, czego nie zauważamy jeżdżąc samochodem.
Spotkałam 2
kolegów z ogólniaka z każdym z nich trochę porozmawiałam.
Zbyszek opowiadał mi o
swoich męskich wyprawach a Ewa o swoich chorobach.
Zaprosiłam ich w imieniu
organizatorów na dzisiejszy Festiwal Filmowy "Kocham Dziwne Kino"
Sama też się wybieram
impreza startuje o 20 tej, a teraz wyczytałam na Facebooku, że za tydzień w Gdyni
–
„W 2014 roku mija 40.
rocznica pierwszej gdyńskiej Operacji Żagiel.
Z tej okazji Gdynia zorganizuje
zlot żaglowców.
Impreza pod nazwą Operacja Żagle Gdyni odbędzie się w dniach
15-18 sierpnia 2014 roku. Międzynarodowa flota żaglowców, z których wiele
uczestniczyło w pamiętnym zlocie w 1974 roku, na cztery dni zacumuje w mieście
z morza i marzeń.
Będzie to znakomita okazja, by już po raz szósty w Gdyni,
przeżyć barwne święto młodości, radości i wielokulturowości, obcując z pięknem
pełnych gracji „ptaków oceanów".
Będzie to też sposobność, by uhonorować
uczestników i osoby zaangażowane w organizację tamtej imprezy.
Zwieńczeniem
pobytu żaglowców w Gdyni będzie popołudniowa parada żagli 18 sierpnia.
Operacja Żagiel, która
odbyła się w Gdyni w 1974 roku, była pierwszym tego typu wydarzeniem za żelazną
kurtyną - bezprecedensowym, wspominanym do dziś, spotkaniem żeglarskiego
zachodu ze wschodem. Poprzecinany granicami świat, podzielony na dwa wrogie
bloki, nie widział jeszcze czegoś podobnego. Przez cztery letnie dni przy
gdyńskich kejach, burta w burtę, stały jednostki z całego globu - czasem nawet
z państw, które nie utrzymywały ze sobą stosunków dyplomatycznych. Żaglowce ze
Związku Radzieckiego cumowały obok jachtów ze Stanów Zjednoczonych, jednostki z
Niemiec Zachodnich obok jednostek z Niemiec Wschodnich, statki polskie obok
brytyjskich, francuskich czy duńskich. A wszystko w doskonałej atmosferze
międzynarodowego zrozumienia. Po raz kolejny okazało się, że morze łączy, a
Gdynia to otwarte miasto otwartych ludzi.”
Wygląda na to, że 2 raz
będę na Międzynarodowym Zlocie Żaglowców, co prawda 15 wyjeżdżamy do Gdyni, ale 3 dni imprezy będzie naszym udziałem.
Zaryzykuję i wstawię
już posta w blogu rzucając tytuł „A kysz” na złe moce.
Życzę miłego odpoczynku.
OdpowiedzUsuń:) Dziękuję i też miłego :)
OdpowiedzUsuń