poniedziałek, 21 marca 2022

Bardzo mroczna historia cz1

 Bajsza

Wszelkie podobieństwa do osób, zdarzeń, miejsc, które mogą zaistnieć są zupełnie przypadkowe. Hi, hi

Ściąganie pobieranie, udostępnianie zdjęć i treści - jest zabronione – objęte prawem autorskim.

21 marca 2022

 „non omnis moriar”- Horacy

Obudziłam się o 2.30 a poszłam spać o 23.30. 

Zanosi się chyba na zmianę pogody, bo boli mnie prawa ręka, właściwie cała, ale najbardziej od łokcia do nadgarstka.

 

W snach do dziś przypominają mi się chwile, gdy ktoś rozmawiał o moim ojcu.

Jedni mówili ciekawe i przyjemne rzeczy inni wręcz przeciwnie. 

Miał widać przyjaciół, którzy go doceniali i lubili jak i wrogów a raczej zazdrosnych bezinteresownych zawistników.

Ojciec a wieku 26 lat przejął rodzinną firmę.

Firma prosperowała wtedy bardzo dobrze w robotniczej Łodzi w pewien sposób zapewniała mini luksus dla łódzkich elit.

Była to spora szwalnia i sklep z wyrobami na Piotrkowskiej.

W szwalni szyto ekskluzywną bieliznę męską - koszule nocne i dzienne i resztę męskiej bielizny.

Zaopatrywali się w niej zamożni łodzianie a ojciec czuł się szczęśliwy, że mógł zajmować się tym, do czego czuł się stworzony.

Jako jedyny z rodziny miał też naukowe przygotowanie.

Skończył, Łódzką Szkołę Handlową i jak wszyscy twierdzili miał „łeb” do interesów, dlatego jego ojciec, czyli dziadek postanowił przekazać mu firmę.

Piszę o tym, co wiem z dokumentów i opowieści znajomych ojca.

To bardzo mroczna tajemnica, która miała ogromny wpływ na moje życie.

Miałam jej nie ujawniać, ale pomyślałam sobie, że dobrze by było, aby przynajmniej moja córka i moi znajomi znali przynajmniej część zasłyszanej przeze mnie historii.

Może łatwiej będzie im zrozumieć, czym było moje życie, czemu jestem taka, jaka jestem i dlaczego siedzi do dziś we mnie jak drzazga ta niedopowiedziana historia mego ojca.

Była jedna jedyna osoba, której kiedyś przed laty, powiedziałam, co wiedziałam o ojcu i dlaczego tak mnie te niedopowiedzenia bolą.

Zabrała tę historię do grobu i jeśli jej teraz nie opowiem, też zabiorę ją do grobu.

Historia jest wielowątkowa, więc zajmie mi to trochę czasu.

Jerzy

 


– młodszy syn Józefa, oprócz niego była jeszcze 4 rodzeństwa 3 siostry Ala, Wiesia, Krysia i brat Ziutek.

O dzieciństwie rodziny wiem niewiele.

Mam z tamtego czasu tylko jedno zdjęcie.

Początkowo dziadek mieszkał w Pabianicach i miał też bardzo liczne rodzeństwo.

Przeniósł się do Łodzi i zamieszkali w ogromnej kamienicy na Alejach Kościuszki 37, gdzie mieszkały ze swoimi rodzinami wszystkie jego dzieci.

Może warto powiedzieć, że ojciec w 1941 r. jako młody 19 letni chłopak trafił do męskiego obozu w Ravensbrück

„Wczesną wiosną 1941 r. powstał obok obozu kobiecego obóz męski.

Powstanie tego obozu było związane z zapotrzebowaniem na męską siłę roboczą (murarze, cieśle, dekarze, instalatorzy, elektrycy itp.) w rejonie Ravensbrück, przy budowie budynków dla wszelkiego rodzaju urzędów i instytucji przenoszonych w ten rejon z bombardowanego coraz częściej Berlina (Ravensbrück znajduje się w odległości ok. 80 km od Berlina).

Obóz początkowo składał się z dwóch baraków umiejscowionych w pobliżu wybudowanej później tkalni.”


 
Piszę o tym, bo jestem pewna, że ten pobyt w obozie musiał mieć wpływ na zdrowie zarówno fizyczne jak i psychiczne ojca - zaowocował też jak się dużo później okazało męskim potomkiem z nieprawego łoża.

 

„W kolejnych latach nieco mniejsze transporty przywożono ponownie z KL Dachau oraz KL Auschwitz.

W 1944 r. do obozu trafili powstańcy warszawscy.

 W połowie kwietnia 1945 wszystkich więźniów obozu męskiego wyprowadzono do położonego w pobliskim lesie tzw. „Jugendlagru”.

Stąd, 24 kwietnia, wyprowadzono cały stan obozowy w kierunku zachodnim.

Ponoć celem miała być miejscowość Ludwigslust n. Łabą. 30 kwietnia marsz dotarł do obozu w miejscowości Malckow, w którym przebywał do 2 maja.

Wymarsz 2 maja nastąpił wraz z więźniami i więźniarkami już tam wcześniej przebywającymi. 3 maja 1945 r., ta więźniarska grupa ewakuacyjna została wyzwolona w miejscowości Parchim przez wojska amerykańskie. 

Jest to dość ważny okres, bo później okazało się, że ojciec miał z więźniarką syna o którym dowiedział się w rok po ślubie z moją mamą.

 Męski KL Ravensbrück nie był obozem zagłady, ale warunki pobytu, głód, ciężka praca, znęcanie się członków bezpośredniego nadzoru (tzw. więźniowie funkcyjni) przy biernej aprobacie niemieckiej załogi obozu powodowały znaczną śmiertelność wśród więźniów.”

Więźniarki bardzo pomagały więźniom i stąd wzięły się więzi między nimi.

„Więźniarkami Ravensbrück były zarówno liczne więźniarki "polityczne" (kategoria związana najczęściej z narodowością), kryminalistki, a także Świadkowie Jehowy, lesbijki i prostytutki. Między innymi wiele Polek trafiło tu z oddziałów Armii Krajowej oraz po Powstaniu Warszawskim”.

Z tego, co słyszałam ojciec trafił tam z łapanki, razem ze swoim kuzynem. Nie wiem jak kuzyn, ale ojciec wyglądał na Żyda, a babcia miała nazwisko panieńskie chyba żydowskie.

Może, zatem ktoś go zadenuncjował, ale to tylko moje domysły.

Po powrocie do domu ojciec zaczął uczyć się w Szkole Handlowej. 

Moja mama wtedy uczyła się w Seminarium Nauczycielskim i poznali się w Łodzi przez jakichś wspólnych znajomych.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za notkę i pozdrawiam

Archiwum bloga